„Slow reading”



Książka. Kilka, kilkadziesiąt, kilkaset karek pokrytych literami, znakami interpunkcyjnymi i diakrytycznymi, pauzami, akcentami i abrewiaturami. Tajemniczy kod zamknięty w okładce, który możemy przeczytać kiedy chcemy i jak chcemy. Zaczynamy. Każdy z pewnością ma swój własny rytuał. Ja zaczynam od … wąchania, to mój najostrzej i najlepiej rozwinięty zmysł. Otwieram książkę, zamykam oczy, przyciągam zapach druku. Czasem spotykam nowy, ciepły papier zdjęty prosto z drukarki, taki bez skazy, idealny. Czasem kartki przeleżały już swoje, nasiąknęły czasem, kilkoma właścicielami, rosołem, brudnym kciukiem. Ktoś podkreślił jakieś linijki tekstu, zagiął róg, zostawił w środku bilet albo zasuszył kwiat. Jedni od razu „biegną” na ostatnią stronę. Czytanie od końca. I mnie się zdarza. Mówi się, że to odzieranie książki z tajemnicy, a może wręcz przeciwnie? Czy znając koniec nie jesteśmy bardziej ciekawi co będzie w środku ? Pochłaniamy książki od deski do deski, wybieramy rozdziały według klucza (własnego lub narzuconego), przeskakujemy opisy, dialogi.

Czytanie. Czym jest ? Pozornie prostą czynnością, angażującą nasz mózg i oczy. Jeśli ktoś myśli, że wzrok po prostu ślizga się po tekście, wiersz za wierszem to jest w błędzie. Louis Émile Javal, dziewiętnastowieczny francuski okulista, zajmował się badaniem ruchów oka w trakcie czytania i doszedł do wniosku, że porusza się ono skokami i czyta w czasie tzw. fiksacji, wtedy, kiedy się zatrzymuje. Oczy osoby czytającej przez około 60 minut są w bezruchu 56 minut, w czasie, których następuje spostrzeganie informacji i przekazanie jej do mózgu. Jednocześnie oko, w ciągu sekundy, może wykonać maksymalnie pięć zatrzymań. Wniosek jest taki, że szybkość czytania zależy od tego, jaka ilość informacji będzie zauważona w momencie przerwy fiksacyjnej. Skomplikowane?? A jakże! Do tego dochodzi jeszcze rozumienie tekstu - słów, zdań i połączeń wyrazów, kontekstu. Książki nie są przecież niezależne od innych pozycji i od świata, w którym żyjemy Nasz mózg dekoduje szyfr. Kluczową rolę odgrywa koncentracja, umiejętność skupienia, „obejmowania wzrokiem” dużych ilości tekstu, pamięć itd.. Można ćwiczyć tę umiejętność, jeśli ma to poprawić jakość, czemu nie? Nie chodzi przecież o prędkość, choć kursów szybkiego czytania też nie brakuje.

I tu pojawia się termin slow reading, który nie jest tworem XXI wieku a XIX. W 1886 Nietzsche napisał w „Świcie” (tłumaczenie własne): Oprócz tego,  ja i moja książka lubimy powolność. Nie na próżno jestem filologiem – choć może jestem jeszcze dodatkowo – nauczycielem wolnego czytania. Nawet zacząłem pisać wolno. Teraz, to nie tylko mój zwyczaj, ale mój wybór- być może zboczone upodobanie –nie pisać nic, co doprowadzi do rozpaczy tych, którzy się spieszą”

To część całego ruchu slow, który w swojej książce In Praise of Slow” opisał Carl Honoré. Nie bierzmy tego dosłownie. Czytać wolno, nie znaczy w nieskończoność, ale ze zrozumieniem, zaangażowaniem i koncentracją, tak, aby faktycznie rozkoszować się tą czynnością i samym tekstem. Czy to możliwe w czasach, które żyją z szybkości ? Możliwe. Nie chodzi przecież o to, żeby odcinać się internetu czy e-booków, technologia jest i pcha nasz świat na przód, ani tego nie unikniemy ani nie zahamujemy. Szybkie łącze to klucz w mojej pracy. Poza tym, sama mieszkam w wielkim mieście, które uwielbiam,  razem z jego ruchem, jego zmiennością, to że się „dzieje”. Czytanie traktuję jako enklawę ciszy i skupienia. Choć kocham papierowe książki i nie wyobrażam sobie świata bez nich, to przyjmuje czytniki e-booków, czytam gazety w sieci, nie mówiąc już o blogach. Chodzi o to, aby robić wszystko o odpowiedniej porze i w odpowiednim czasie, żeby prędkość nie była celem samym w sobie. Chodzi o trudną sztukę koncentracji w otaczającym nas zamęcie, bo żeby czytać oko musi się zatrzymać … .

    



www.szybkieczytanie.info

You May Also Like

0 komentarze

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)