„Zdobywam zamek”


Tytuł „Zdobywam zamek” sugeruje powieść rycerską i nic bardziej mylnego, bo jest doprawdy fatalnie przetłumaczony i nijak ma się do tego oryginalnego: „I capture the castle”. Uwierzcie albo nie, ta pozycja, wydana po raz pierwszy w 1948 roku, była już oficjalnie wznawiana dwadzieścia osiem razy i po dziś dzień jest prawdziwym hitem na Wyspach i w Stanach Zjednoczonych. Autorką tej książki jest Dorothy Gladys „Dodie” Smith, znana głównie jako twórczyni „101 dalmatyńczyków”. W głosowaniu na „100 ulubionych powieści narodowych” w ankiecie czytelniczej The Big Read z 2003, zorganizowanej przez BBC książka zajęła 82 miejsce.
Akcja toczy się na początku lat 30 XX wieku. Główną bohaterką i narratorką jest siedemnastoletnia Cassandra Mortmain, mieszkająca, wraz z ojcem Jamesem, macochą Topaz, siostrą Rose i bratem Thomasem, w starym, rozpadającym się i zaniedbanym zamku z XVI wieku, w hrabstwie Sussex. Są biedni jak myszy kościelne, właściwie żyją dzięki dobroci pastora, łasce nielicznych sąsiadów i pomocy syna dawnej służącej, Stephen’a. To prawdziwa galeria charakterów: od geniusza, przez ekscentryczną ex-modelkę lubiącą nagie spacery, po pracowitego, dobrodusznego przyjaciela rodziny. Mortmainowie dzierżawią zamek, za czterdzieści funtów rocznie, od rodziny Cottonów z leżącego nieopodal Scoatney. Ojciec napisał dawno temu poczytną książkę „Boje Jakuba”, ale po pewnym dziwnym zdarzeniu zapadł w letarg pisarski i przesiaduje godzinami w wieży zamku czytając w kółko stare kryminały i praktycznie milcząc. Tymczasem córki żyją w krainie wyobraźni, próbując radzić sobie z codziennością snując marzenia. Podobnie jak siostry Bennet. Cassandra jest lekko naiwną, inteligentną, oczytaną siedemnastolatką i wspaniałym obserwatorem. To jej oczami widzimy świat i razem z nią przeżywamy radości i porażki. Jest bardzo naturalna (może nie aż tak, jak jej macocha), ma delikatny kobiecy wdzięk, potrafi być zmysłowa, a do tego bardzo rozsądna. Mimo młodego wieku nosi w sobie głęboką mądrość i intuicję. Zaniechawszy prób jako poetka postanawia prowadzić dziennik, który stenografuje. Jej losy ewoluują i ona także - z uroczego podlotka staje się kobietą. W ciągu kilku miesięcy życie Mortmainów staje na głowie. W sąsiedztwie zjawiają się dziedzice Scoatney. Dwóch młodych Amerykanów- Neil i Simon. Jakie ciekawe jest zderzenie tych dwóch kultur i to tamtych czasów!
Ogromny walor tej książki to cały wachlarz odwołań literackich: od sióstr Brontë, Jane Austen, „Targowiska próżności” Thackeraya, Edgar Allan Poe. Jawne i ukryte, nawiązania do muzyki klasycznej, malarstwa, a także – Biblii, powieści wiktoriańskich, aluzje do twórczości Shakespeare’a, cytaty z poezji Keatsa, Shelleya i Nashe’a. Druga zaleta to narracja – charyzmatyczna, inteligentna i zabawna. Wciąga natychmiast i stwarza taką cudowną aurę. Opisy pełnej romantyzmu scenerii angielskiej wsi, zmroku, mgły i gwiazd. Nie bójcie się to nie Orzeszkowa. Opowieść toczy się wartko. To taka klasyczna angielska powieść, która wydaje się być nowoczesna i innowacyjna, bo jak inaczej interpretować próby parodii wątków obyczajowych z zachowaniem ich uroku? Ten powiew dawnej Anglii. Coś dla wielbicieli powieści Jane Austen i anglofilów. Książka optymistyczna, momentami melancholijna, dobra na jesienny, listopadowy wieczór.
 
Dodie Smith „Zdobywam zamek” Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2013

You May Also Like

0 komentarze

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)