Brunhilda i niejeden uśmiech, czyli o Henryku Gołębiewskim

Wszystko zaczyna się od scyzoryka. To on zwalnia spust i rozpoczyna rozmowę rzekę. Mały przedmiot, jak wabik przywołuje historie z mokotowskiego podwórka, z trzepaków, z boisk, z grą w kapsle, w nogę, gonitwami przez piwnice. Jak to w przypadku takich rozmów bywa, pełno tu wspomnień: błędy stają się lekcjami, upadki trenerami odporności, lista tych których brakuje wydłuża się. Jest sentymentalnie, ale i wesoło, z czasem pamiętamy przecież głównie to, co dobre.

CałośćŁyk Kultury


Tomasz Solarewicz „Henryk Gołębiewski. Zygzakiem przez życie”, Wydawnictwo Muza 2016

You May Also Like

1 komentarze

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)