Miasto równoległe - „Stambuł, Stambuł” Burhan Sönmez



Stambuł przypominał wody cieśniny, które przy powierzchni płynęły z północy na południe, a przy dnie – w przeciwnym kierunku. Dwa byty, które płynęły razem, ale osobno, jakby obok siebie i w innych epokach, pokazywały, że miejsce może panować nad czasem i wciągnąć go jak wir.


Lubię książki o miastach pisane nie dla turystów. Lubię powojenną nieuporządkowaną Warszawę Trymanda. Lubię szemrany Londyn Zadie Smith, etniczny i podupadły. Lubię kompaktowy i złożony Dublin Joyce'a. Do książki Sönmeza podeszłam nieturystycznie. 

Istambuł, metropolia na skraju kontynentów i złożoności, w książce stał się marzeniem, pragnieniem i opresyjną pułapką oraz salą tortur. Zero pocztówkowego tła, miłości wśród zabytków, czy seksu w mieście. Sönmez sięgną po pesymizm i mroczność, aby pokazać miasto, które kocha. Zszedł trzy poziomy niżej i osadził swoich bohaterów w więzieniu pod ulicami miasta. Mikroskopijna cela i czterej mężczyźni, więźniowie polityczni. Demirtay - student, Kamo - fryzjer, wujek Küheylan i lekarza, przez dziesięć dni snują opowieści, przypowieści, legendy i parabole. Banalne, zabawne, iście dekameronowskie historie, choć wcale niesprośne. Mało o sobie, żeby nie kusić losu, żeby komuś w momencie przypalania stóp się nie wymsknęło. Słowa ważą tu więcej niż jedzenie. Puzzel po puzzlu, historia po historii wyłania nam się miejski obraz polifoniczny. Snują opowieści z minionego życia, odpychając ból i dręczące myśli. Wyobrażają sobie skręcanie papierosów, odgaszanie ich w popielniczce, popijanie raki i zajadanie się grillowanymi rybami. W tle Bosfor, zachody słońca, śmiech. Fantazja to jedyny sposób na ucieczkę w przyszłość. Oprócz dykteryjek, są też relacje z aresztowań, enigmatyczne wspominki tortur, te adresowane wprost do czytelnika, bo brutalne zderzanie wyimaginowanych drobnych przyjemności i oczekiwania na pewny ból, przemawia do obserwujących z dystansu.

Miasto jest w tej książce słabo majaczącym w tle bohaterem. Jest zlepkiem mitów, niemą dychotomią. Wydaje się tkwić w wiecznej schizmie: natrętnych korków, kosmicznych cen, biednych dzielnic tak pięknie opowiadanych z nostalgią, podziwem.

Sönmez jednoczy miasto rozciągnięte w czasie. Autor proponuje pisanie półsenne z pogranicza realizmu magicznego, w którym ostatnio słabo się odnajduję. To jedna z tych książek, o której można powiedzieć, że jej czegoś brakuje, choć technicznie jest bez zarzutu. Opisane poczucie strachu i niepewności przeraża, ale to nie wystarczy, aby przyciągnąć uwagę czytelnika przez kilkadziesiąt stron, aby wyryć się w w pamięci, aby zostać. Być może Napoleon miał rację twierdząc, że gdyby cały świat był jednym państwem, to Stambuł byłby jego stolicą. Nie sądzę jednak, żeby akurat ta pozycja stała się stołeczną biblią .

Stambuł, Stambuł” Burhan Sönmez, Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wrocław 2017




















Za książkę dziękuję Wydawnictwu Książkowe Klimaty



You May Also Like

0 komentarze

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)