Cafeterie Chic |
To moje miejsce we Wrocławiu, gdzie lubię pobyć, pospacerować, wypić herbatę, pójść do kościoła, poczytać
książki. Miejsce bardzo popularne, a jednak ciche. Tylko ptakom wypada głośno
ćwierkać. Tramwaje szumią w oddali. Odra toczy wody. Tu jest kolebka miasta, tu
wszystko się zaczęło w 1000 roku. Ostrów Tumski - wyspa tylko z nazwy. Staropolski
„ostrów” to właśnie mała wyspa na rzece.
Turyści nieśmiało pstrykają zdjęcia. Tu i ówdzie śmiech albo głos przewodnika. Chociaż
burza wisi nad głową, wilgotność przekracza polskie normy, to jest przyjemnie.
Chłodno. Wieże i mury kościołów dają cień. Jest święty Jan Chrzciciel, święci
Piotr i Paweł, leciwy i surowy święty Idzi, święty Bartłomiej i święty Marcin. Można
spędzić godziny w ich objęciach, zostawić szum za sobą i zostać z echem butów
siostry Szarytki i chrząknięciami starszych pań. Zapach wilgoci i drewna,
przetykany kadzidłem. Drogocenna wonna żywica spalana przez wieki zżyła się z murami.
Igły świerków, sosen,
jałowca oraz oman, arcydzięgiel czy werbena pospolita. Mieszanka woni palonych
roślin i mijających stuleci. Nierówne ściany, o kamienistej teksturze –epitafia
sufragana Balthasara, księdza Milika i Bonaventury Hahna. Barokowe figury, z
dziwnymi uśmiechami na twarzy, kurczące się po ciężarem dekoracji. Cierpią?
Radują się? Milczą, choć widziały niejedno. Bóg przyjmuje wszystkich w swoim
domu, niektórzy zostają tu na wieki, jak biskup Przecław. Bóg jest miłosierny,
ale człowiek w swej małości powinien być czujny. Przypomina o tym Kaplica
Elektorska, bo nawet Anioły zostały strącone. Alegorie czterech rzeczy
ostatecznych – śmierci, sądu, piekła i nieba przerażają. Modlitwy mkną do nieba
po strzelistych iglicach. Nikt nie leje wody, tylko święty Jan, ale on ma taką
pracę… .
kosciół pw. św Piotra i Pawła |
Kościół na kościele. Pierwszy, drugi, trzeci, katedra, archikatedra.
Dosłownie. Pod ziemią także. Fragmenty dawnych murów, przytłoczone kolejnymi.
Można z nich wyczytać intencje architektów i zmiany planów. Miał być kościół,
ale dokopano się do korzenia w kształcie krzyża. To znak! Kiedyś człowiek
widział wszystkie znaki, wyraźnie, współczesny o nich zapomina, po prostu
betonuje, gdzie może. Znak podzielił kościół na dwa: dolny i górny. Odtąd
święty Bartłomiej dźwiga krzyż.
Można usnąć w tej ciszy tak jak pewien chłop tęskniący za
swoja zmarłą żoną i jej wyśmienitymi kluskami śląskimi. Przyśniła mu się, a
kiedy się obudził mógł cieszyć się miską świeżych klusek. Jedną chciał zostawić
sobie na pamiątkę tego cudu, ale ta stoczyła się z łyżki i skamieniała na łuku,
który łączy świętego Idziego z domem
kapituły. Tak powstała Brama Kluszczana. Działy się tu cuda!
W ogrodach biskupich kwietnie lawenda. Trawniki
wymuskane, żadne źdźbło nie śmie podrosnąć pierwsze. Na murach bezczelnie
rozkłada się bluszcz, leniwie puszczając kaskady liści dające cień i
wytchnienie, którego szukamy dziś wszyscy.
Zdjęcia autorki.
super Agatka! Piękne słowa i zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń