Pages

niedziela, 3 listopada 2013

„Stasiuk jakiego lubię”



„Stasiuk jakiego lubię”

foto. Agata Olejnik
Stasiuk jakiego znam lubi prowincję, lubi to, co ukrywa się za zasłoną zapomnienia, co się rozlatuje i rozpada, gdzieś na krańcach, na peryferiach. To baczny obserwator i komentator, wyławiający te cząstki rzeczy namacalnych i ulotnych, które krążą we wszechświecie, ale przez swoją zwyczajność i powszedniość, są prawie niezauważalne. To podróżnik, tramp, nomada. Wsiada w cokolwiek lub na cokolwiek – autobus, pociąg, naczepę ciężarówki, wóz z sianem, traktor, taksówkę, albo idzie. Podąża tam, gdzie radar przewodników nie sięga. Wchodzi pod skórę rdzennych mieszkańców. Poznaje ludzi, a przez nich dopiero miejsca. Momentami patrzy na świat przez szkła pokryte filtrem ludzkich opowieści, historii i wspomnień. Spotyka chuliganów, pijaków, żebraków, ikony popkultury, artystów i … duchy. Zachwyca się brzydotą i kiczem. Jedzie do Chin, Włoch, na daleki wschód Rosji, do Mongolii, Rumunii, Kirgistanu, na Bałkany. „Metropolie przestają się różnić. Niedługo będzie je można rozpoznać tylko na podstawie szacownych i martwych zabytków. Jeśli w ogóle te zabytki da się jeszcze dostrzec spod jaskrawej powłoki współczesności: te same nazwy hotelowych sieci, te same reklamy, te same banknoty, marki piwa, takie same parkometry, ten są układ półek w supermarketach oraz repertuar w kinach. Myślę, że już niebawem będziemy podróżować (…) na granice kontynentu, do krain, gdzie wysiadają stare kobiety w chustkach.


Nie ma ekspresów przy żółtych drogach” to zbiór felietonów i esejów podróżniczych, publikowanych dotąd w „L’espresso”, „Neue Zürcher Zeitung”, „Wege durch das Land" oraz w Tygodniku Powszechnym i na portalu Dwutygodnik.com. To ciekawa antologia refleksji i obserwacji na temat Polski i Europy, kultury, przyrody i kościoła. Nie jest to może pozycja na miarę „Grochowa”, ale Stasiuk nie zawodzi. Teksty tworzą spójną całość, a autor fantastycznie opisuje to, co elementarne, ale widziane w nowych kontekstach i konfiguracjach. Ta książka ma trzy wymiary. Pierwszy, wytycza droga, przemieszczanie się, ruch w przestrzeni i czasie; drugi – przemijanie, zapomnienie, śmierć, a trzeci, jakby podświadomy, tęsknota. Jego pisanie jest jak malowanie pięknego, momentami ckliwego i  naiwnego obrazu. Próba zamknięcia chwili w słowie, ocalenia momentu i nadania prostocie metafizycznego wydźwięku. Asumptem do rozważań są tu między innymi: palenie papierosów, marcowe roztopy, Peerel, wróble, Nikifor i Warhol, ale także brzemię nazizmu naznaczające twórczość Herty Müller. Stasiuk pisze pięknie i chociaż wiele z tych historii już było i chociaż autor się powtarza, to uwielbiam jego niepoprawną nostalgię i nie potrafię być wobec jego twórczości obiektywna.

Andrzej Stasiuk “Nie ma ekspresów przy żółtych drogach”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013






3 komentarze:

  1. A mnie Stasiuk, jakiego znam potworni nudzi. Próbowałem zmęczyć parę jego książek i nigdy nie przebrnąłem nawet jednej trzeciej. Myślę, że gdybyśmy się spotkali, to nie zamienilibyśmy więcej niż dwóch, trzech zdań. No nudziarz i tyle...

    OdpowiedzUsuń
  2. Stasiuk nie nudzi! Stasiuk inspiruje. Stasiuk porywa intelektualnie, w swoją podróż po bezdrożach Europy, ale tej zapomnianej, która pod grubą warstwą kurzu ukrywa prawdziwą twarz. Absolutnie doskonała jest dla mnie książka "Jadąc do Babadag".
    Tę pozycję przeczytam na pewno!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Stasiuka, dobrze, że jest tak płodny, właśnie dostałem jego "Osiołka" :)

    OdpowiedzUsuń