Pages

piątek, 10 stycznia 2014

„Cud”


Karpowicz po raz pierwszy. Absolutnie CUDowinie! Dawno tak się nie uśmiałam czytając książkę, choć temat zdaje się nie być do śmiechu, bo jest trup. Mikołaj Tarasiewicz zginął rankiem idąc na zajęcia, z egzemplarzem „Gazety Wyborczej” w ręku. Gazetę odsprzedano. Zajęcia były na orientalistyce. Na skutek wiecznych reform w służbie zdrowia i nowych rozporządzeń, karetka nie mogła odwieść zwłok do prosektorium. Musiał to zrobić ktoś inny. Nikt się nie garnął. Dobrze, że zjawiła się Anna. Neurolog-wybawca i od zaraz jego … samozwańcza dziewczyna. Zakochana, niby-zapłodniona, zajmująca nielegalnie mieszkanie Mikołaja, zagarniająca pieniądze i zaprzyjaźniająca się z jego babcią. Dlaczego to wszystko? Z miłości. Nagłej i totalnej. Anna poddaje się uczuciu, tak silnemu, że przesłania ono jej osobistą tragedię, jaką jest śmierć mamy. Całkowicie wczuwa się w napisaną dla siebie rolę, perfekcyjna maskarada i autokreacja. Fabuła dość prosta. Pozornie. Mikołaj to CUD, to fenomen. Zmarł był, a jednak jego ciało pozostaje ciepłe i wspaniale … pachnące – „tak pachną święci albo dobre perfumy”. A na dodatek dzieją się CUDa: ludzie w szpitalu na Banacha zdrowieją. Temat na pierwszą stronę „Faktu”, a przecież w takich gazetach poszukuje się teraz opisów rzeczywistości, dobrego słowa. Do tego Annę kocha Artur, a jego z kolei Ala. Nowela brazylijska jak nic. Konwencja bardzo zabawna, pełna groteski i absurdu. Zaskakuje intertekstualnymi zabiegami i czarnym humorem. Nie powstydziłaby się tego sam Gombrowicz i … Vonnegut.

Książka kryje drugą płaszczyznę, zapisaną w quasi pamiętniku, spowiedzi, gawędzie ojca zmarłego Mikołaja. Te apokryficzne zapiski alkoholika, kobieciarza i, bądź co bądź, nawiedzonego babskiego boksera, dają tekstowi prawdziwego kopa. Nie będzie lekko, bo język jest mocno stylizowany na opowieść biblijną, a zarazem nasycony barokowym bogactwem form. Istny koncept poetycki. Trzeba zwolnic czytanie i wytężyć skupienie. Szyk przestawny, gry słowne, omówienia, rozbudowane porównania i oksymorony. To wszystko zabiera nas w przeszłość i rzuca światło na rodzinę Mikołaja. Ojciec skończył technikum leśne, głównie dzięki łapówkom dawanym nauczycielom przez rodziców. Cham, prostak, a otrzymał natchnienie, aby spisać historię Trzeciego Przymierza, bo Mikołaj miał być „chrząstką odnowionego Przymierza”. CUDa działy się już w ciąży, gdy w lecie pojawiał się śnieg czy mroźny oddech, gdy uratowano od śmierci dziewczynkę, która później stanie się sprawcą śmierci Mikołaja (!). Pod względem formy i narracji – rarytas. Czytelnik zaczyna doceniać potencjał tekstu ukrytego w nawiasach!

CUD” Karpowicza to karykatura nas samych i związków jakie tworzymy. Gorzka i przesycona pastiszem mieszanka różnych namiętności, przedziwnych relacji i mistycznych wydarzeń. Obraz tego, co tak naprawdę dzieje się wokół nas każdego dnia, przedstawiony z lekkością, a jednocześnie analitycznym potencjałem. Są tu ludzie wybrani, zwyczajni, zagubieni, prości, samotni, mizogini. Pełen katalog. Jak żyjemy? Gdzie szukamy autorytetów? Czy potrafimy współżyć z innymi? Kochać? Widzieć to co ważne? Powieść po raz pierwszy ukazała się w 2007 roku w Wydawnictwie Czarne, ale ta prezentacja skończyła się fiaskiem. Tym razem Wydawnictwo Literackie, zaproponowało wznowienie wszystkich tytułów Karpowicza w nowej, przyciągającej oko szacie graficznej. Przedsmak przed przeczytaniem „Ości


Ignacy Karpowicz „Cud” Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013

5 komentarzy:

  1. Będę musiał przeczytać. Mnóstwo ludzi sobie ją chwali.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też Cud zachwycił :) Sięgnęłam po niego po lekturze Balladyn i Romansów. A dzisiaj skończyłam czytać Ości. Cuda cuda cuda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodałam na listę "must read".

    OdpowiedzUsuń
  4. chyba nie "apokryficzny" a "hagiograficzny".

    OdpowiedzUsuń