To ja zostałam pochłonięta. „Pochłaniacz” Bondy tak działa. Totalnie, od pierwszej strony. Czym?
Tymi znakami zapytania, które piętrzą się i tłoczą. Ktoś najpierw z czymś
zrywa, potem ktoś podgląda gimnastyczki, ktoś obrywa kastetem, ktoś zabija
rodzeństwo, ktoś wpada pod autobus i ktoś strzela i trafia tylko w połowie, a
jednak zabija. Wyrastają pytania – skąd to wszystko, dlaczego, kto pociąga za
sznurki – i rozbijają się o ścianę uporczywego milczenia. Myślicie klasyczny
kryminał? Nie, raczej zabawa konwencją: ramy i schemat kryminalne, a jednak
otrzymujemy bardziej thriller. Czeka nas literacka „Ośmiornica” jak nic. Komisarz Cattani, zamienia spodnie na spódniczkę
i przywdziewa imię Saszy Załuskiej, staje się profilerem. Śledztwo na podstawie
obserwacji, węszenia, interpretowania i grzebania, psychologicznej analizy. Jak
dobrze, że Bonda nie dała się uwieść telewizyjnym serialom, z cyklu CSI i nie
zafundowała nam odrealnionych obrazków zawieszonych na holograficznych
ekranach. Będzie swojsko i za to duży plus.
Sasza powraca z Huddersfield, gdzie rozpoczęła doktorat.
Wraca z pięcioletnią córką. Przed czym uciekła do Anglii? Pewnie przed własnymi
demonami, cuchnęły alkoholem i jeszcze ten facet. Ale wraca i przypadkiem ktoś
zleca jej sporządzenie profilu potencjalnego szantażysty. Zaczyna się gra,
demony też wrócą. Macki sięgają głęboko, korupcja przeżera ludzi, każdy ma coś
do ugrania, gęsto i niebezpiecznie. Tajemnica skryta w pajęczynach i kurzu
historii, tylko potwierdza, że prawda zawsze wypłynie na wierzch.
Katarzynę Bonda popełniła trzy świetne kryminały i
reportaż. Miłoszewski koronował ją na królową polskiego kryminału, to było w
ubiegłym roku, a ja po nią nie sięgnęłam, a teraz przykleiłam się do tego tekstu
i bałam choćby na chwile odłożyć książkę. „Pochłaniacz”
otwierać cykl „Cztery żywioły Saszy
Załuskiej”. Każdej z części patronuje inny żywioł, tej powietrze. Poznajemy
tajniki osmologii, czyli nauki o zapachach, a także jednej z metod
kryminalistyki.
Siła tej książki leży w tym, co jest poza wątkiem
kryminalnym. Po pierwsze bohaterowie są świetnie skonstruowani, skomplikowani z
całą dbałością o szczegóły, niejednoznaczni. Akcja toczy się niespiesznie na
przestrzeni dwudziestu lat, od 1993 do 2003. Bonda jako młoda dziennikarka
mogła obserwować na salach sadowych procesy trójmiejskiej mafii w latach dziewięćdziesiątych.
Ciekawe i niebezpieczne czasy, początki transformacji, konszachty grup przestępczych.
Bardzo przekonujące opisy tła społecznego, zachowań ludzi, policyjnego świata, naturalny
język, dzieciaki biegające w koszulkach z Curtem Cobainem, układy i układziki z
trójkąta polityka, biznes, media. To najmocniejsza strona tej książki, wyborna
wręcz. Do tego część techniczna, czyli know-how
kryminalistyki, dość szczegółowa, czasem przedstawiana tonem belfra. Mam apetyt
na ciąg dalszy, a „Okularnik” już w
sklepach.
Katarzyna Bonda „Pochłaniacz”
Wydawnictwo Muza, Warszawa 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz