Nie pamiętam,
kiedy napisałam ostatni list. Chyba w 2001 roku. List zza oceanu, w czasie
stypendium. List do rodziców. Na pięknej papeterii. Zawierał opis codzienności,
jedzenia, wycieczek, co robię, jak w szkole, gdzie idę, jaki mam plan na weekend.
Choć mogłam już mailować, wybierałam tradycyjna drogę. Dziś próbuję utrzymać
kartkę i papier przy życiu. Wysyłam karty okolicznościowe. Słabo? Maile tylko
służbowe, inne kontakty skurczyły się do 140 znaków i przeszły na komunikatory.
Nie dzwonię, piszę, choć to już zupełnie inne pisanie, pozbawione intymności.
Pisanie z edytorem, (auto)korektorem, słownikiem, skrótami, memami,
emotikonami. Ale tłum. I te idealne litery, bezduszne (chyba, że wrzucę sobie „Freestyle
script” i tym samym parę zakrętasów), anonimowość, żaden grafolog nas nie
wytropi. Znak czasu. Co na to Mezopotamia?
„Listy niezapomniane” to gratka. Sto dwadzieścia
sześć listów zebranych przez Shauna Ushera i przetłumaczona przez Jakuba Małeckiego.
Autor od lat prowadzi bardzo ciekawy blog „Letters
of note”, który podczytuje. Trafiłam tam czytając notkę Benjamina Franklina
o wyższości posiadania starszej kochanki, która rozbawiła mnie do łez. Bardzo chciałam
zaprezentować ją na blogu, ale moje zdolności translatorskie nie byłyby wystarczające.
Dlatego ucieszyłam się, że Wydawnictwo Sine Qua Non prezentuje pierwszą
publikację tego autora. Listy różnorakie. Przepisy na babeczki królowej Elżbiety
II dla Dwighta Eisenhowera, list pożegnalny Virginii Woolf, list motywacyjny
Leonarda da Vinci, list Kuby Rozpruwacza wraz z załącznikiem, Gandhiego do
Hitlera (nigdy nie dotarł do adresata), czternastoletniego Fidela Castro do
prezydenta USA, czy erotyczne sztuczki Anaïs Nin. Najstarszy sprzed ponad trzydziestu
czterech wieków i egzotyczny list wdowy z Korei. Listy byłych niewolników, gwiazd
rocka, fanów, kompozytorów, pisarzy. Na korze brzozy, na glinianych
tabliczkach, na papirusie, na papierze, na maszynie. Skany oryginałów, zachowane
błędy gramatyczne, interpunkcyjne (ta fantazja Luisa Armstronga!) i krótkie notki
nadające listom konkretny kontekst.
Wszystkie są
prawdziwymi rarytasami, ale dwa ujęły mnie najbardziej. Pierwszy, napisany
przez Katharine Hepburn do nieżyjącego od czterech lat Spencera Tracy’ego, który
jest oczywiście pięknym wyznaniem miłości, nieckliwej, nienastroszonej, nieoczekującej
uniesień, a dojrzalej, prawdziwej. To monolog kobiety, która czeka, czeka na odpowiedź,
na dialog. Mimo, że książka zawiera sporo listów małżonków, rozdzielonych na różne
sposoby, to ten zachwycił mnie spokojem, czułością i ogromem tęsknoty, takiej bolesnej,
elektryzującej. Drugi list to wiadomość matki do córki – Lucy Thurston do Mary
Thurston. Lucy i jej mąż byli jednymi z pierwszych chrześcijańskich misjonarzy
na Hawajach. Ona zachorowała na raka i musiała poddać się operacji usunięcia
piersi, bez żadnego znieczulenia. List opisuje właśnie to doświadczenie. Przerażające
wyznanie, a z drugiej strony pełne ogromnego hartu ducha, wiary, odwagi. Niezwykle.
I choć dziś w telewizji można sobie obejrzeć takie operacje na żywo, to jednak siła
słowa pisanego, szczerość autora, jego emocje nadają prawdziwą moc odbiorowi.
Szkoda, że przestaliśmy
pisać listy, ileż tracimy. Żaden nawet najbardziej emocjonalny mail, nie odda
tego, co własnoręcznie popełniona wiadomość. Myślę, że jeśli sięgnięcie po tę
pozycje, poczujecie nieodparta chęć napisania do kogoś. Ja napiszę list do
babci. Pewnie jeden z ostatnich, nie wiem nawet czy będzie w stanie go zrozumieć.
Napiszę.
Shaun Usher „Listy niezapomniane. Korespondencja godna
szerszego grona odbiorców”, Wydawnictwo Sine Qua Non, Kraków 2015
Brzmi niezwykle interesująco.
OdpowiedzUsuńCzy przy kolejnych listach umieszczono informacje o nadawcy i autorze oraz o kontekście powstania listu?
Tak, każdy list opatrzony jest notatką: kto pisze, dlaczego, kiedy. Czekam juz na drugi tom :)
UsuńMiałam na myśli nadawcę i adresata oczywiście :)
UsuńDzięki za odpowiedź. Z pewnością sięgnę po tę książkę.
Pozdrawiam!
Pełna zgoda :)
OdpowiedzUsuńCzytalem o tej ksiazce juz jakis czas temu i juz wtedy wiedzialem, ze chce ja przeczytac. Z drugiej strony, to naszla mnie taka mysl, ze te wszystkie listy to falsz, bo jak pisane w wiecej niz w jednej kopii, to moze i piekne, ale malo prywatne.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki. W dzieciństwie pisałam dużo listów do najlepszej koleżanki, która się przeprowadziła do innego miasta, do kuzynki. Wymienialiśmy się prozaicznymi informacjami, ale dziś jak je czytam to mają niezwykłą moc, można się też przy nich uśmiać do łez (mimo, że nie zawierają emotikonek ;)). Potem pisałam długie emaile do przyjaciółki jak byłyśmy w rozjazdach w czasie studiów (mimo, że miałyśmy już wtedy telefony komórkowe). Bardzo dobrze wspominam tamte czasy, człowiek jakoś tak miał na co cierpliwie czekać :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPoczytałem nieco i wszystkim polecam. Można się w nich rozsmakować.
OdpowiedzUsuń