W
prostych historiach Kneale'a, szczegół gra zawsze pierwsze
skrzypce, a w jego rytm tańczą wyraźnie zarysowani bohaterowie. W
tej historii matka zabiera dzieci na wyprawę do Rzymu. Pakuje syna,
córkę, chomika, domek dla lalek i stertę pudeł. Wraca do kraju
młodości. Bardzo rekreacyjnie i być może melancholijnie, byłoby. Naprawdę
Hannah ucieka przed mężem, rzekomo sadystą i świrem, pragnącym
wymordować cała trójkę. Tak zaczyna się włóczęga. Przydrożne
hotele, mieszkania dawnych znajomych pomieszkiwane do granic
gościnności. Scenariusz niezłego thrillera. Tymczasem otrzymujemy
coś zgoła innego. Choć historia w pewnym momencie staje się
przewidywalna, to widziana i relacjonowana oczami dziewięcioletniego
dziecka, nabiera bardzo autentycznego dramatyzmu. Taka perspektywa to
nic nowego w literaturze. O ile ciekawa, o tyleż samo niebezpieczna.
Można się potknąć o czułostkowość, o ckliwość, o zbędną
łzawość. Ale Kneale to mistrz precyzji, nie pozwala sobie na
dekoncentrację. Przechodzi bardzo płynnie od pierwszych momentów
niepewności, przez szaleńczą histerię, po wzruszające
zakończenie. Wyposaża swojego narratora w cały arsenał
dziecięcych braków, a z drugiej strony w mistrzowsko obserwacyjny
zmysł, który napędza akcję. Pozwala mu żonglować błędami
ortograficznymi, burzyć zasady składni, wtaczać opowieści o
rzymskich cesarzach i astronomicznych fenomenach.
Rys. Dermot Flynn dla Langland |
„Wielki Atraktor przyciąga właśnie nas. (…) Założę się , że kiedyś wydarzy się gigant katastrofa , będziemy coraz bliżej i bliżej i nagle nas wciągnie.”
W
obserwacji dziecka jak na dłoni można obejrzeć wszystkie emocje
dzieciństwa, trudy poznania, obawy, strach. Świat jaki istnieje w
jego głowie, zostaje opowiedziany i spisany. Ludzie nabierają cech
zwierzęcych. Łatwiej ich oswajać? Powoli
wychodzi na jaw, że matka
zmaga się z silną
depresją
i walczy
z paranoją. Kronika
jej stanu jest jak crescendo orkiestrowe Ravela, w pewnym momencie
następuje erupcja. Kobieta
coraz bardziej gubi się w rozwiązaniach i organizacji, ale mimo
to w opowieści
syna na cały
ten chaos spada zasłona
wyrozumiałości, tak piękna
i tak autentyczna jak miłość
między nimi. Miłość,
która staje
się tarczą dla zachowań matki.
Matthew
Kneale „Rzymianami bendąc”, Wydawnictwo Wiatr od Morza,
Gdańska 2016
Za
książkę dziękuję Wydawnictwu Wiatr od Morza
Po przeczytaniu "Pokoju" Emmy Donoghue, która to książka również była pisana z perspektywy dziecka, postanowiłam sobie jedno - nigdy więcej nie pisać się na taką świadomą mordęgę. Dlatego pomimo, iż tytuł jak mniemam polecasz, ja raczej nie będę zainteresowana jego lekturą. Ale bardzo ciekawy tekst. ;) Pozdrawiam! ♥
OdpowiedzUsuń