„W
karnawale, wszyscy bardzo lubią bale...” pisał Brzechwa, a
główna bohaterka jego bajki zorganizowała przedni raut w domu
znajomego szerszenia. Bardzo sprytnie: wysłanie zaproszeń, zadbanie
o toaletę i … o resztę niech się martwi nieświadomy gospodarz.
Nie trzeba od razu sięgać po tak radykalne pomysły na imprezę, bo
literackich inspiracji i jest bez liku. Oto kilka z nich.
WESOŁE
MIASTECZKO JAYA GATSBY'EGO
Pierwszy melanż będzie miał
miejsce w latach dwudziestych XX wieku. Przygotujcie gruby portfel,
zadbajcie o rozmach i nie martwcie się prohibicją, to era
rozluźnienia. Po pierwsze chata, najlepiej gdzieś nad jeziorem, z
bajecznym widokiem. Pamiętajcie, że na waszą imprezę zaproszeń
nie będzie, po prostu się przychodzi. Każdy chce u was być.
Przyjęcie będzie W-Y-S-T-A-W-N-E,
a nawet niewiarygodnie luksusowe, coś z pogranicza rozpusty
finansowej. Zamówcie skrzynie pełne egzotycznych owoców, u
Gatsby'ego były to cytryny i pomarańcze, ale jak na bogato to na
bogato. Karambola, kumkwat, persymona, passiflora. Dalej na stołach
szynki w sosach korzennych, sałatki (w tym Cesara, wynaleziony
właśnie wtedy), zapiekane kiełbaski i ptactwo. To podobno były
proste hors d'œuvre, miały wszak stanowić tylko tło dla lejącego
się alkoholu. Gin, likiery, koktajle - miksologia na całego, do
tego wszechwładny szampan, który leje się strumieniami. To bardzo
ważna zasada tych przyjęć: brak umiaru. Na godnym miejscu
orkiestra i sączący się jazz. „W letnie noce z domu mojego
sąsiada dobiegała muzyka.” Rezerwujcie cały weekend!
REŻYSEROWANA
IMPROWIZACJA U TIFFANY'EGO
W
„Śniadaniu u Tiffany'ego” Truman Capote opisał słynną imprezę
u Holly, jako cocktail party, czyli wpuszczamy gości i zapewniamy im
samoobsługę, stanie i podrygiwanie. Taki bankiet odbywa się w
ściśle określonych ramach czasowych, co daje nam pozorną kontrolę
nad towarzystwem. Kobiety w małych czarnych, ze sznurem pereł na
szyi, na głowach koniecznie fryzury ule. Panowie w wąskich
garniturach, wybrani z pirackimi opaskami na oczach. Pamiętajmy, że
w wersji kinowej, reżyser nie pozostawił w slapstickowej
„improwizacji” miejsca na bezplanowość: zatrudnił prawdziwych
aktorów, dbał o układ rekwizytów, kłótnie, zdejmowanie obuwia,
szczypanie w tyłek, upadania na twarz, podpalenie kapelusza. Można
to i owo wyreżyserować, tego i owego wtajemniczyć, odegrać
scenki, gagi. Jedno jest pewne, trzeba dbać o atmosferę, pozwalać
na absurdalne i śmieszne rzeczy, stawiać na humor, dolewać
szampana robić z niego koktajle. Kir i Kir Royal pomogą biesiadzie
wyjść poza swoje ramy … do tygodnia!
KIEDY
DOBRO POTRZEBUJE ZŁA,
BAL STU
KRÓLÓW U
WOLANDA
Bal
a la Woland
stawia
na czarną
magię,
drastyczne
zaskoczenie, rewitalizowanych umarlaków
i
pokornych grzeszników.
Na
zaproszeniu pojawi się tajemnicza gospodyni Małgorzata,
jeśli akurat nie macie pod ręką
takiej,
ktoś na ten wieczór musi się przechrzcić. Przed balem gospodyni
funduje się SPA, masaże, maści, błota i maskę z krwi, która
ją
ożywi,
doda
energii, wszak musi powitać
każdego
gościa.
Bez wyjątku.
Bal
odbywa się
w obłędnej
scenerii, choć to tylko wrażenie, na koniec i tak wyda się, że to
tylko M-3, więc zadbajcie o iluzję. Najpierw przejście przez
tropikalny
las, pełen
papug i barwnych motyli,
a
potem kaskady i ściany białych
tulipanów,
czerwonych, różowych
i
mlecznobiałych
róż,
japońskich
kamelii. Z klasą
jak widzicie. Obsługę stanowią nadzy
murzyni z
czerwonymi turbanami na głowach
i w srebrnych
opaskach
na biodrach.
Teraz
napoje. W oryginalnej wersji czerpano je wprost z basenów, co może
stanowić pewnie utrudnienie, zwłaszcza, że
zima w tym roku godna jest swojej
nazwy, a
większość z nas może co najwyżej sięgnąć po wersję
plastikową
zbiornika
z Tesco, a to już nijak ma się do klasy. Postawmy na wazy w
trzech
kolorach wypełnione
szampanem, winem
i
spirytusem.
Mozaikowa
posadzka ugina się
pod stopami tańczących,
których zabawia
stu
pięćdziesięcioosobowa
orkiestra dyrygowana
przez Johanna Straussa. Tu
opcja bardziej nowoczesna i mniej turpistyczna: zaproście
Walerija
Giergijewa.
Tańce
mroczne i lekko makabryczne.
Jeśli
nie znacie osobiście Kaliguli,
Messaliny,
dzikich
kurtyzan, niewiernych
żon
i morderczyń,
dzieciobójców,
trucicielek
i
trucicieli,
samobójców,
książąt,
królowych
lub
nie wiecie jak wejść w bliski kontakt z zaświatami, dopiszcie na
zaproszeniu, że kostiumy mile widziane.
Gospodarz
pozostaje w cieniu na początku zabawy, ale czuć jego ducha. To
specjalista od czarnej magii,
diabeł,
którego
nie sposób
nie lubić.
Żaden
tam ogon i rogi, czy zapach siarki, ale
mężczyzna
elegancki, oczytany, błyskotliwy,
jadający
śniadanie
z Kantem. Brunet
(yam!), jedno oko ciemne, drugie zielone. To
facet po sesji w solarium (sic!),
w drogim garniturze, podróżujący
to tu to tam. Szatańskość
to nie wygląd,
a charakter i … intrygująca
świta.
W
wersji sado-maso można pokusić się o pokazanie jednak pełni
perfidnych
możliwości i
zaaplikować
tortury wybranym gościom, wszak to nie aniołki.
Dobro
i zło nierozerwalne. Idealna inskrypcja na zaproszenia:
„Bądź
tak uprzejmy i spróbuj przemyśleć następujący problem- na co by
zdało się twoje dobro, gdyby nie istniało zło, i jak by wyglądała
ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie? Przecież cienie rzucają
przedmioty i ludzie. Oto cień mojej szpady. Ale są również cienie
drzew i cienie istot żywych. A
może chcesz złupić cała kulę ziemską, usuwając z jej
powierzchni wszystkie drzewa i wszystko, co żyje, ponieważ masz
taką fantazję, żeby się napawać niezmąconą światłością?
Jesteś głupi.” Ciekawe
kto przetrwa?
URODZINY
BILBO BAGGINSA
Pan
ekscentryczny urządza urodziny, z których planuje się wymknąć i
spędzić resztę życia na emeryturze. Jedno jest pewne, trzeba
zaprosić wszystkich znajomych, jakkolwiek definiujecie znajomość.
Polecam posta na Facebooku, przyjdą znajomi znajomych. Po drugie,
trzeba zadbać o prezenty dla wszystkich gości i nie spodziewać się
z byt wiele dla siebie. Po trzecie będzie to potężna wyżerka,
suta kolacja. Nakupujcie grzybów (wersja halucynogenna dla
kamikadze), nagotujcie gary zup, napieczcie mięsiw, nabądźcie
ogórki konserwowe, sery, warzywa, owoce, ciasta i tarty głównie
jagodowe i jabłkowe (szykujcie też tort, namiastka urodzin), oraz
dzbany kawy, herbaty i wina. Zakończcie wszystko sztucznymi ogniami,
ale nie tak jakimiś zimnymi podróbkami, nie rozbłyskami, a
prawdziwymi, ogniowymi animacjami. Zadbajcie o nastrojowe
oświetlenie, małe latarenki i świece. Niech gra muzyka, niech będą
tańce i zabawy. Przygotujcie mowę. Tak to ważny punkt zabawy,
wszak to pożegnanie. Nie zapomnijcie zniknąć!
TAM
GDZIE SENS NIE MA SENSU, CZYLI KAPELUSZE, KRÓLIKI I SUSŁY
Herbatka
u Kapelusznika to impreza, na która trudno czuć się zaproszonym.
Bajkowa sceneria, gdzieś w konstelacji białego królika, a może na
obrzeżach ogrodu królowej psychopatki, gdzie trawę już
pomalowano. Ogromny stół nakryty do podwieczorku i bez miejsca dla
nowo przybyłych. Wyłączmy zegary, ale niech będą wszędzie,
tylko po co nam wiedzieć, który mamy miesiąc, rok, czy dzień? Po
co nam czas? Postawmy mnóstwo szklanek, kubków, filiżanek. Zastawy
musi być więcej niż uczestników, nie ma czasu na zmienianie, na
zmywanie, można się tylko przesiadać. Zadawajmy zagadki, na które
odpowiedzi nikt nie zna, a jeśli zna to jest ona absurdalna. Uwaga
na różnice zdań, nikt nie chce kłótni. Pijmy wino, którego nie
ma. Sięgajmy po jedzenie podpisane małymi karteczkami „zjedz
mnie”, mogą to być zwykłe kanapki z ogórkiem, kto wie jaką
mają moc. Wszyscy obowiązkowo zakładają uśmiech kota z Cheshire,
poddają się niezwykłej kolei rzeczy w bezczasie.
BAL
WYPRAWIĘ, LECZ NIE U MNIE
Na
koniec wracamy do pchły
Szachrajki,
która
słynęła ze sprytu, czaru osobistego i pomysłowości.
Bal jak najbardziej, ale nie we własnym domu. Najlepiej u sąsiada.
Niech to ona martwi się o muzykę i przystawki (mogą być nawet
placki ziemniaczane). Gdybyście
padli ofiara cudzej pomysłowości, no cóż improwizujcie!
Stawiajcie na zupę nic albo makaron z resztkami, może tradycyjne
polskie paluszki. Jeśli sami planujecie wydać taką imprezę,
pomyślcie dobrze, kto ma zawsze pełną lodówkę albo jest mistrzem
z robieniu dań z niczego, które smakują obłędnie. Mam taka
sąsiadkę! Nie
rzucajcie się w oczy i bawcie się dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz