Pages

sobota, 8 lipca 2017

„Po trochu” Weronika Gogola


Mało kto wie, że ja zapamiętuję wszystko. Ale ja naprawdę pamiętam o wszystkim. Może kiedyś gdzieś to zapiszę, na wypadek jakby na starość zaczęło mi wietrzeć z głowy. Jeśli dożyję starości. Może nawet nie dożyję studiów? Różnie może być.” Tak mówi mała Weronika, mieszkanka małopolskich Olszyn, narratorka debiutanckiej książki Gogoli „Po trochu”. Funduje nam spacer po krainie dzieciństwa nie trzymając się żadnych dat, ani chronologii, podążając za intuicją bajarza. Pamięć jako katalog biblioteczny, skompletowane fiszki wydarzeń bez lat. Przywoływacze nawiedzające nas pod wypływem zapachu, smaku, brzmienia, skojarzenia. Jajko niespodzianka - pożar Gieesu, kogel-mogel – mama, plastelina – kupa w szpitalu. Historia dziadka Lemoniady i jego tajemniczego zeszytu, winko z dymionka, Kasiorowe kury, kąpiel w pokrzywach, czy przyjaźń z Sieją. Prawie idylliczna kraina wiecznej niewinności. Zazwyczaj zapisy dzieciństwa i młodości, lata później zmieniają się w mieszankę opowieści lirycznych i wspomnień zdeformowanych, po liposukcji, mało oczywistych, czasem niepewnych. Tymczasem ta książka nie jest układanką z gotowych elementów, punktowcem z wielkiej płyty, zbiorem pomników i kreacji lat 90-tych. Cappuccino w proszku, duraleks, jajka niespodzianki, Bravo, Phil Colins z walkmana. Spacer po Olszynach z kiedyś, nie jest wywoływaniem duchów, raczej opowiadaniem ludzi, którzy byli, czasem trochę wymyśleni, trochę dopowiedzeni, czasem zaklęci w przedmiotach.
W powieści Gogoli wiata nas pieśń żałobna, która śpiewana będzie w każdym rozdziale, co najmniej raz. Bim bam. Bim bam. Koleje losu, przeszywające nieuchronnie delikatność niewinności. W każdym rozdziale kogoś żegnamy - Gogolowi mężczyźni żyją tylko do 50-tki. Bo tak już jest, że jak się człowiek boi albo nie rozumie, albo po prostu, kiedy jest mu smutno, to potrzebuje coś słodkiego na język i dużo snu. Dużo snu, żeby nie było tego, co jest naprawdę.Boże, jaka to piękna książka. Napisana językiem bezpretensjonalnym i z humorem. Każdy z nas ma w sobie tę opowieść, swoje babcie Fredzie, swoje wyprawy na porzeczki, swoje zapachy skoszonej trawy, swoje szczepione jabłonki, sionki pachnące stęchlizną, swoje strachy kryjące się w ciemności. I przede wszystkim te historie wyrosłe wraz z ludźmi, którzy byli, którzy są, którzy nas zlepili. Urywa duszę.


"Po trochu” Weronika Gologa, Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wrocław 2017


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz