Mamy Jana Brzechwę, mamy Danutę
Wawiłow, mamy Juliana Tuwima, Dorotę Gellner i wielu, wielu innych. Klasyka polskiej literatury dla dzieci. Któż nie zna „Koziołka
Matołka”, „Pchły Szachrajki” ?
Tym czym dla nas są ci wielcy autorzy, tym dla Amerykanów jest Dr. Seuss, w
Polsce znany przede wszystkim z adaptacji filmowych - „Grinch- świąt nie będzie”, „Lorax”,
czy „Horton słyszy Ktosia”. Tymczasem
zachęcam do poczytania, w oryginale lub w polskim przekładzie Stanisława Barańczaka.
Absolutna gratka i czysta przyjemność dla dzieci i rodziców.
Theodora Seuss Geiselt urodził się
w 1904 roku w Springfield w Massachusetts. Był pisarzem, poetą i rysownikiem. Zadebiutował
w 1937 roku utworem „Sam to wszystko widziałem na ulicy Morwowej”. Zanim jednak książka
ujrzała światło dzienne odrzuciło ją dwudziestu ośmiu wydawców i dopiero Vanguard
Press zdecydowało się zaryzykować. Pomyślcie – świat mógłby nigdy o nim nie usłyszeć!!!
Sam nie miał dzieci, ale jak mawiał ”Wy
je robicie, ja je bawię”. Do pisania dla najmłodszych zmusiła go konieczność,
bowiem kontrakt jaki zawarł ze swoim wydawcą zabraniał mu jakiejkolwiek innej
formy pisania, tylko nie tej dla dzieci. I tak przypadkiem wpisał się na wieki
do kanonu literatury dziecięcej. Uwielbiam takie przypadki! Jego utwory pełne są humoru, a
historie opowiadane fantastycznym językiem, w którym króluje rym. Rym wykorzystujący
anapest – trzy krótkie sylaby, jedną długą. Jest też czterowiersz, momentami zdekonstruowany, a do tego przerzutnie, czyli przeniesienie końca zdania do następnego wersu:
„Co nam z Hanią zostało?
Siedzieć,
Siedzieć
I siedzieć…
Czy nas to zachwycało?
Nie, nie mogę powiedzieć.”
„Więc siedzieliśmy w domu
Cały dzień, ja i Hania.
I nudziły nas strasznie
Cztery ściany mieszkania”
Czyta się cudownie, bo dzięki stylowi pisania ważne słowa są akcentowane, inne wykrzyknięte,
niektóre wybrzmiewają echem - głos sam układa się za tekstem. Tylko cztery, z
czterdziestu czterech jego książek Dr. Seuss'a, napisane były prozą. Nie liczę tych, które współtworzył,
czy napisał pod innym pseudonimem. Seria z Kotem Protem (alter ego autora)
powstała z myślą o uczących się czytać i zrewolucjonizowała sposób nauki
czytania w tamtych czasach, kładąc nacisk na dźwięk, wprowadzając rysunki i odchodząc od
zwykłych, szarych czytanek. Aby
ją napisać autor otrzymał listę trzystu czterdziestu ośmiu słów, z których miał
wybrać dwieście dwadzieścia pięć (jest ich dwieście trzydzieści sześć). „Kto zje zielone jajka sadzone?” ma pięćdziesiąt
pięć słów.
Książki Dr. Seuss’a nie tylko pomagają w nauce czytania,
ale uczą myśleć, przybliżają idee ekologii, tolerancji. Tu nie ma miejsca na nudę! W niezwykły wprost sposób
pobudzają wyobraźnię prowadząc tam, gdzie słowa się kończą. Czytając je można zanurzać się w otchłaniach
absurdu, bo typ książki przesiąknięty czystym nonsensem. Ileż tu wymyślonych nazw
zwierząt, roślin, a do tego chaos zdarzeń, który prowadzi do mądrych konkluzji i
przemyca w ciekawym opakowaniu ważne przesłanie. Co robić w dzień dżdżysty, gdy
pada i grzmi? Czemu lubić coś lub nie bez
spróbowania? Ile pożytków daje czytanie? Jak sprawić, by pokonywana codziennie
nudna droga do szkoły zmieniła się w prawdziwa przygodę?
Autorzy dziecięcy mają tą niezwykłą
umiejętność traktowania dzieci z szacunkiem. „Nie pisze dla dzieci, pisze dla ludzi” mówił Dr. Seuss. Wiedział o
tym, że dzieci rozumieją wiele, a nawet więcej niż nam dorosłym się wydaje. W jego
książkach świat jest nieograniczony, wyciąga rękę do młodego czytelnika i zachęca:
„chodź i poznaj mnie”. Nie ma tu rutyny, indywidualny styl oraz oryginalność fabuły
czynią jego książki niezapomnianymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz