http://piorem-feniksa.blog.onet.pl/ |
Poszłyśmy do Opery,
obejrzeć sztukę w wykonaniu aktorów Teatru 6 Piętro - „Central Park West” autorstwa Woody’ego Allena, w reżyserii Eugeniusza
Korina. „Formacja Rozwoju DELFINI” co jakiś czas zaprasza do Krakowa teatry z różnych
regionów Polski na gościnne przedstawienia. Za mną już „Histerie miłosne” z Topą, Boczarską i Bobrowskim, w reżyserii Piotra
Jędrzejasa. Byłam usatysfakcjonowana. Bardzo. Jak będzie tym razem? W tłumie
wieczorowych kreacji słyszę, że podobno „sztuka przegadana”. W głowie roi mi
się, że faktycznie, grać i reżyserować sztuki Allena nie jest łatwo, przekazać
jego neurotyczny humor tym bardziej.
http://www.pro-nlp.pl/
|
Cztery osoby. Archetypiczni nowojorczycy. Phyllis Riggs i jej mąż Sam oraz Carol i Howard. Pierwsza z nich to pięćdziesięciokilkuletnia
psychoanalityczka, kobieta silna i pewna swojej wartości, wspaniałości i nieomylności.
W tej roli Joanna Żółkowska. „Absolutnie”
fantastyczna, przyciąga widza. Charyzmatyczna, z ostrym językiem swobodnie rzucającym „wszechamerykańskimi kurwami”, „kryptodziwkami” i obwiniająca „sztywne pały bez sumienia” o całe zło
świata. Kobieta tak bezwzględna, jak inteligentna. Jej mąż też nie grzeszy
skromnością. Typowy kolekcjoner kobiet, czaruś o niezwykłej charyzmie, której
ulegają wszystkie panie. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Ten facet ma coś w sobie,
przebiera, wybiera, porzuca. Wojciech Wysocki, wyszedł tutaj z ram, w których
go osadziłam w mojej głowie, pantoflarza. Jest nadzwyczaj bezczelny. Państwo
Riggs mieszkają w najbardziej pożądanym i prestiżowym miejscu w Nowym Jorku, na
Central Park West, sąsiadując z Madonna, Woody’m Allen’em i innymi, których
drugie imię to „sukces”. Dla Carol, snobki granej przez Małgorzatę Foremniak, dołączenie
do tej grupy to spełnienie marzeń. Nie grzeszy ona inteligencją. Za wszelka
cenę próbuje stać się taka jak inni, bezmyślnie naśladując i pozując, aż w
końcu wpada w sidła … własnej próżności i naiwności. Wydawać by się mogło, że
zagranie głupiutkiej osóbki to prosta sprawa, widocznie nie dla Pani Foremniak,
bo była, to moim zdaniem najsłabsza kreacja tego wieczoru. Wymuszane reakcje, spieszenie
się z tekstem i machanie rękami. I co się działo z jej głosem, słabym, rozmywającym sie gdzieś między sceną, a widzem. Ot co! I na końcu Howard, w interpretacji
Piotra Gąsowskiego. Poczciwiec, niespełniony pisarz, o depresyjnym
usposobieniu, szukający ukojenia w … gotowaniu. Mały chłopiec potrzebujący
pomocnej dłoni, która poprowadziłaby go w jakimś kierunki i wyrwała ze
zgryzoty. Popada z euforii i ekstazy w kompletny dół. Lepi ravioli i strzela. Genialny.
Niespodziewanie pojawia się jeszcze jedna osóbka, nieśmiała Agnieszka Sienkiewicz jako Juliet. Zagubiona,
potulna dwudziestojednoletnia kochanka Sama. Przepraszam za skojarzenie,
ale wypisz wymaluj Kasia z „M jak miłość”.
Po co? Dlaczego?
Ta sztuka to
ciekawa analiza związków, zdrad, niewierności, emocji i zazdrości. To tak naprawdę
opowieść o samotności we współczesnym świecie, odartym ze wszelkich moralnych
zasad. Momentami śmiech przez łzy. Allen potrafi tak właśnie prowokować do myślenia,
po chwili. Solidna reżyseria i dobre tłumaczenie Korina. Obsadowe wpadki można zawsze naprawić. Obejrzeć warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz