Źródło |
Okładka jest
czarno-biała. Klasycznie. Elegancko. Podoba mi się, bardzo pasuje do Marlene
Dietrich. I to magnetyczne zdjęcie - siedzi bokiem, głowę ma zwróconą tyłem,
ciemna sukienka odkrywa tylko fragment pleców i obłędnie zgrabną nogę. Jest piękna,
tajemnicza, magnetyczna, wręcz posągowa. Epatuje kobiecością, ekstatyczną
zmysłowością. Prawdziwa gwiazda, jakich dziś szukać ze świecą. Kiedy wchodziła
na scenę publiczność oklaskami prowadziła ją do mikrofonu, a ona delektowała się
tym momentem. „Glos Marleny ma półtorej
oktawy. Jej najniższy ton odpowiada najniższemu dźwiękowi altówki. Frazuje
nadzwyczajnie subtelnie: sprawia, że parlando staje się popularne, rozwija je.”
Książka, jak sama
mówi autorka - Angelika Kuźniak, jest reportażem, nie biografią. Przedstawiono
w niej zaledwie wycinki życia Dietrich, które mają ją pokazać przede wszystkim,
jako człowieka. Kto czytał “Papuszę”
zna warsztat Kuźniak i wie, że ma ona niepowtarzalny styl. Porównuję go do
robienia na drutach albo na szydełku, misterny, wspaniale plecie historie rozwijając
kłębek wydarzeń. Ze szmat do podłóg, flakonów perfum, fragmentów wypłowiałych
futer, peruk, filtrów do światła wynurza się nie posąg, a obraz człowieka
pełnego sprzeczności, tak bardzo ludzkiego jak każdy z nas. Ile po niej zostanie? Garstka popiołu i dwadzieścia
pięć ton pamiątek przekazanych do berlińskiego archiwum? Każdy z tych
przedmiotów jest nośnikiem legendy, prowadzi czytelnika za kulisy występów.
Źródło |
Poznajemy aktorkę
w wieku 60 lat. Przed nią dwa tournée po Polsce i planowany powrót na koncerty do
ukochanych Niemiec, od których odwróciła się na początku dyktatury Hitlera. Całą
okupację śpiewała dla amerykańskich żołnierzy, teraz ma stanąć przed publicznością,
która nią gardzi, obrzuca jajkami i zarzuca zdradę. Jej, wielkiej diwie, którą
uwielbia świat. Związek Marlene z ojczyną był skomplikowany, bo ona pozostała
nieprzejednana w ocenie historii i postawy rodaków wobec terroru, w obliczu
szaleństwa. W Polsce urzekli ją ludzie i Warszawa podniesiona z ruin.
Zauroczyła ją melodia Niemena w piosence „Czy
mnie jeszcze pamiętasz?”, duet Marek i Wacek i Zbyszek Cybulski.
Była surowa dla
kochanych ludzi i samej siebie, wymagająca, perfekcyjna. Była panią samej
siebie. Ona stworzyła Marlene, zamiast Marii Magdaleny, nikt inny. Dbała o
wszystko w najdrobniejszych szczegółach sama: kontrakty, plany koncertów, księgowość,
ustawianie świateł, odpowiednia długość kotar w hotelach, makijaż, który z
czasem zabierał godziny, retusz fotografii. Na próbie o czasie, ba, dwie
godziny przed spektaklem. Matka wpajała jej „(…)
zasady są niepodważalne i nie podlegają dyskusji.” Zawsze gotowa,
profesjonalna do bólu. W domu, ku zdziwieniu wielu, gotowała, wypiekała,
szorowała kafelki. Sama. Wszystko zanotowane: kursy walut w kraju gdzie koncertuje,
temperatura powietrza, kierunek wiatru. Stosy fiszek i zapisków. Pod koniec jej
życia, notesy zajmowały większość sypialni, w której zamknęła się na ponad siedemnaście
lat. Strzegła swojej prywatności do końca. Skrupulatnie wybierając komu udziela
wywiadu i kto ją fotografuje. Umarła sama, wśród lepkich plam rozlanej whisky,
fiolek po lekach, zapachu moczu. „Grób
Marleny. Jest taki, jak chciała. Prosty, żołnierski.”
Kuźniak nie ocenia, maluje obraz, bardzo emocjonalny,
bardzo treściwy, bardzo prawdziwy. Niby tylko dwa fragmenty z życia, a jednak
powiązane misternie z dzieciństwem, wojną, rodziną. Czujemy się tak, jakbyśmy siedzieli
cały czas tuż obok Dietrich. To portret bez cenzury, którą nakładała na
wszystko sama aktorka. Królowa jest naga. Wychodząc ze scenicznej roli wampa i
gwiazdy, okazywała się bardzo ciepłą, emocjonalną osobą, o niezłomnej energii i
odwadze. Z drugiej strony miała ogromną potrzebę akceptacji, uwielbienia oraz
kontroli. Być może był to jej sposób obrony. Kuźniak zrobiła kawał dobrej i
rzetelnej roboty, analizując pamiątki, listy, notatki Dietrich i skrupulatnie
opisując to, co stanowi ich esencję. Przedstawione na zakończenie kalendarium,
to majstersztyk: zapis kolejnych lat, ale absolutnie bez sztampy, za to pełen
anegdot, cytatów, ciekawostek. Wisienka
na torcie.
Marlene Dietrich - kobieta tajemnica, kobieta, dla mnie ideał, a książka na pewno znajdzie się w mojej biblioteczce, obok innych publikacji o diwie.
OdpowiedzUsuńPamiętam taki spektakl o Marlenie i Edith - z Beatą Fudalej. Jakieś dwadzieścia lat temu leciał w tv we Wszystkich Świętych. Polecam.
OdpowiedzUsuńAngelikę Kuźniak cenię za "Papuszę". Zresztą książce o "Marlene" też bym się chętnie przyjrzała, bo to nietuzinkowa postać. :)
OdpowiedzUsuń