Pages

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Marlene


Źródło
Okładka jest czarno-biała. Klasycznie. Elegancko. Podoba mi się, bardzo pasuje do Marlene Dietrich. I to magnetyczne zdjęcie - siedzi bokiem, głowę ma zwróconą tyłem, ciemna sukienka odkrywa tylko fragment pleców i obłędnie zgrabną nogę. Jest piękna, tajemnicza, magnetyczna, wręcz posągowa. Epatuje kobiecością, ekstatyczną zmysłowością. Prawdziwa gwiazda, jakich dziś szukać ze świecą. Kiedy wchodziła na scenę publiczność oklaskami prowadziła ją do mikrofonu, a ona delektowała się tym momentem. „Glos Marleny ma półtorej oktawy. Jej najniższy ton odpowiada najniższemu dźwiękowi altówki. Frazuje nadzwyczajnie subtelnie: sprawia, że parlando staje się popularne, rozwija je.

Książka, jak sama mówi autorka - Angelika Kuźniak, jest reportażem, nie biografią. Przedstawiono w niej zaledwie wycinki życia Dietrich, które mają ją pokazać przede wszystkim, jako człowieka. Kto czytał “Papuszę” zna warsztat Kuźniak i wie, że ma ona niepowtarzalny styl. Porównuję go do robienia na drutach albo na szydełku, misterny, wspaniale plecie historie rozwijając kłębek wydarzeń. Ze szmat do podłóg, flakonów perfum, fragmentów wypłowiałych futer, peruk, filtrów do światła wynurza się nie posąg, a obraz człowieka pełnego sprzeczności, tak bardzo ludzkiego jak każdy z nas.  Ile po niej zostanie? Garstka popiołu i dwadzieścia pięć ton pamiątek przekazanych do berlińskiego archiwum? Każdy z tych przedmiotów jest nośnikiem legendy, prowadzi czytelnika za kulisy występów.

Źródło
Poznajemy aktorkę w wieku 60 lat. Przed nią dwa tournée po Polsce i planowany powrót na koncerty do ukochanych Niemiec, od których odwróciła się na początku dyktatury Hitlera. Całą okupację śpiewała dla amerykańskich żołnierzy, teraz ma stanąć przed publicznością, która nią gardzi, obrzuca jajkami i zarzuca zdradę. Jej, wielkiej diwie, którą uwielbia świat. Związek Marlene z ojczyną był skomplikowany, bo ona pozostała nieprzejednana w ocenie historii i postawy rodaków wobec terroru, w obliczu szaleństwa. W Polsce urzekli ją ludzie i Warszawa podniesiona z ruin. Zauroczyła ją melodia Niemena w piosence „Czy mnie jeszcze pamiętasz?”, duet Marek i Wacek i Zbyszek Cybulski.

Była surowa dla kochanych ludzi i samej siebie, wymagająca, perfekcyjna. Była panią samej siebie. Ona stworzyła Marlene, zamiast Marii Magdaleny, nikt inny. Dbała o wszystko w najdrobniejszych szczegółach sama: kontrakty, plany koncertów, księgowość, ustawianie świateł, odpowiednia długość kotar w hotelach, makijaż, który z czasem zabierał godziny, retusz fotografii. Na próbie o czasie, ba, dwie godziny przed spektaklem. Matka wpajała jej „(…) zasady są niepodważalne i nie podlegają dyskusji.” Zawsze gotowa, profesjonalna do bólu. W domu, ku zdziwieniu wielu, gotowała, wypiekała, szorowała kafelki. Sama. Wszystko zanotowane: kursy walut w kraju gdzie koncertuje, temperatura powietrza, kierunek wiatru. Stosy fiszek i zapisków. Pod koniec jej życia, notesy zajmowały większość sypialni, w której zamknęła się na ponad siedemnaście lat. Strzegła swojej prywatności do końca. Skrupulatnie wybierając komu udziela wywiadu i kto ją fotografuje. Umarła sama, wśród lepkich plam rozlanej whisky, fiolek po lekach, zapachu moczu. „Grób Marleny. Jest taki, jak chciała. Prosty, żołnierski.”

Kuźniak nie ocenia, maluje obraz, bardzo emocjonalny, bardzo treściwy, bardzo prawdziwy. Niby tylko dwa fragmenty z życia, a jednak powiązane misternie z dzieciństwem, wojną, rodziną. Czujemy się tak, jakbyśmy siedzieli cały czas tuż obok Dietrich. To portret bez cenzury, którą nakładała na wszystko sama aktorka. Królowa jest naga. Wychodząc ze scenicznej roli wampa i gwiazdy, okazywała się bardzo ciepłą, emocjonalną osobą, o niezłomnej energii i odwadze. Z drugiej strony miała ogromną potrzebę akceptacji, uwielbienia oraz kontroli. Być może był to jej sposób obrony. Kuźniak zrobiła kawał dobrej i rzetelnej roboty, analizując pamiątki, listy, notatki Dietrich i skrupulatnie opisując to, co stanowi ich esencję. Przedstawione na zakończenie kalendarium, to majstersztyk: zapis kolejnych lat, ale absolutnie bez sztampy, za to pełen anegdot, cytatów, ciekawostek.  Wisienka na torcie.
 

Angelika Kuźniak „Marlene” Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013

3 komentarze:

  1. Marlene Dietrich - kobieta tajemnica, kobieta, dla mnie ideał, a książka na pewno znajdzie się w mojej biblioteczce, obok innych publikacji o diwie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam taki spektakl o Marlenie i Edith - z Beatą Fudalej. Jakieś dwadzieścia lat temu leciał w tv we Wszystkich Świętych. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Angelikę Kuźniak cenię za "Papuszę". Zresztą książce o "Marlene" też bym się chętnie przyjrzała, bo to nietuzinkowa postać. :)

    OdpowiedzUsuń