Pages

środa, 9 lipca 2014

Lipiec zachłysnął się upałem ....


foto. Hania Krawczyk
„Lipiec” Stanisław Grochowiak


Znów słońcu się oddała. Maja cudzołóstwa
Znany uśmiech rozkoszy kołysze na ustach.
Samiec chodzi oślepły, próbuje, czy uda
Kolanem chudym postów wcisnąć się w jej uda?
Ale jakby taranem wyważał wierzeje,
Skoro stoją otwarte. Więc nie on bierze je.

Dzika zazdrość wydmowa. Z piaskiem toczyć bitwy,
Kułakami okładać wrzaskliwe rybitwy?
Szeptać coś, konstruować, posuwać umizgi,
Poważniej stać bez łyżki - głodnemu - u miski?
Tak z sewerskiej filiżanki uszczknąć łyczek słoń chce,
Jak on rozwalić rywala, którym Febus - słońce.

Toż go on zna z pierworództwa. Nim w grzech się oblekła
Znała gorąc żarliwszy od męskiego ciepła,
On tylko promień jeden. Tu promieni mrowie
Wysokich warg dotyka, w dolnym zgęszcza mrowie.
Kto z wrażliwych, co piersią otarł się o pożar,

Łopatkuje w kominku wciąż gasnącym po żar?

„Na lipę” Jan Kochanowski

Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!

Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,

Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie

Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.

Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,

Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.

Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły

Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.

A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,

Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.

Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie

Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie.

Źródło
„Lipiec” Julian Przyboś

Na świadectwach, wzbici w radość, odlecieli uczniowie,
drży powietrze po ich śmigłym zniku.

Wakacje, panie profesorze! Pora
trzepać wesoło słowa jak futra na wiosnę
oraz
czasowniki przez dni lata odmieniać!
- -
Wóz przetoczył się z nagła - i w łozinie zzieleniał.
Tylko pustki rozpryśniętej w słońcu - udar.
Skacząc z bryczki, zaoczę:

Bosonogi gęsiarek biegł, zaczerpnął ze źródła,
znikł, jak gdyby on wybiegał
potoczek.
- -
Okolicę, serce wyniosłe, przeszywa na przestrzał
strumień!

Lecz z połogich pagórków - wahającą się odpowiedź -
inne wzgórze - dalszą górę kołysze.
Jak ten skryty poryw widoku i ciszę zatuloną w szumie
szeptanymi pytaniami - wydać?

Jakże w cieniu, pod lipą - przysłowieć?
Źródło

Emily Dickinson z tomu „Complete Poems of Emily Dickinson, ed. by Thomas H. Johnson”, 1955

Lipcu odpowiedz -
Gdzie jest pszczoła -
Gdzie jest rumieniec -

Gdzie jest siano?

Ach, powiedział lipiec -
Gdzie jest nasienie -
Gdzie jest zarodek -
Gdzie jest maj -

Odpowiedzcie – mi -

Ba – powiedział maj -
Pokaż mi śnieg -
Pokaz mi dzwony -

Pokaż mi sójkę!

Wykrętnie odpowiedziała sójka -
Gdzie być kukurydza -
Gdzie być lekka mgiełka -
Gdzie być rzep?
Tutaj – powiedział Rok –




Coś w letnie dnie
Jak powoli płonące pochodnie
które mnie świętują.


Coś w letnie popołudnie
Głębia – błękit – pachnące cudnie
Przewyższa uniesienie.


I jeszcze w letniej nocy bezkresie
Coś taką jasność niesie
Klaszczę w dłonie by to widzieć -


Wtedy jakaś zasłona twarz mą nadzoruje
Lśniący wdzięk – subtelnie wywołuje
Dla mnie zbyt dalekie migotanie -


Magiczne palce nigdy nie odpoczywają -
Purpurowym strumieniem w piersi spływają
Wciąż ocierają się w wąskim łożu -


Wciąż wznosi się wschód, bursztynową flagą -
Słońce wciąż prowadzi na skalną grań nagą
Swój karawan czerwieni -


Tak patrząc na – noc – poranek -
Konkluduje cudowny leń -
A ja spotykam, idąc po rosie
Kolejny letni dzień!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz