Pages

środa, 18 marca 2015

Anna Wendzikowska spadła z konia

Cały internet huczy. Nie tylko PUDELEK, poważne gazety też napisały. Znowu ktoś spadł z konia, ale tym razem nie księżniczka. W sumie to nawet nie spadła, a po prostu przyłożyła głową w mur, zbyt dla niej wysoki, aby przeskoczyć. Kogo to zawstydziła Sigourney Weaver? Przyznaję, że nazwisko Wendzikowska musiałam wygooglować. Wikipedia w tym przypadku to stosowne źródło. Obejrzałam kilka wywiadzików. Ładny akcent, bardzo nawet, zazdroszczę. Fragmenty tasiemca też obejrzałam, te kilka scen. „Aktor” na miarę serialu, w sumie. To, że specjalistów wszelkiej maści jest w naszym kraju wielu, wyskakują wszak na każdym rogu. Ale oburzenie jest, bo przecież namaszczony przez kogoś (?) ekspert od Hollywood, nie zna Grotowskiego. Hollywood to nie teatr? Dobrze, że się tak nie broniła i dobrze, że nie miała zamiaru zrobić z Grotowskim wywiadu. Tyle złośliwości. Ciekawe czy tego dnia hasło „GROTOWSKI” było najchętniej wpisywanym w wyszukiwarce?

Źródło
Na lepszą reklamę Grotowski nie mógł liczyć. Nie łudźmy się jednak, nie będzie wysypu programów o teorii teatru ubogiego, ani danych statystycznych dotyczących Apocalypsis cum figuris. Grotowski nawet się nie przebije przez nagłówki, że panna Anna szkoły teatralnej nie skończyła. Szkoła się już odcięła – „Aktorka? U nas tylko rok była.” I co z Grotowskim? Raczej nic, programu nauczania nie rozszerzą. Czy każdy musi znać? Każdy może nie, ale chociaż kojarzyć, no kurczę w przypadku aktora poprzeczki nie da się niżej zawiesić, n’est-ce pas? I znowu złośliwa jestem. I może mnie to przeraża, że podaje się nam na tacy TAKICH "specjalistów". A na dodatek Grotowski pozostał jakimś tam nazwiskiem, które podobno trzeba znać, nikt do końca nie wie dlaczego, za to Pani Wendzikowska dostała celebrycki upgarde. Ignorancja to dziś bilet do popularności i uznania.

Ale ja w sumie blog książkowy prowadzę, a Zajdel wydał mi się pisarzem niszowym. Odpokutowałam swoje. Przyznałam się. „Limes inferior” przeczytałam i kilka innych też. Może jestem wymagająca, to żaden wstyd. Lubię ludzi mądrych i lubię się uczyć. Pisząc tego bloga nie pretenduje do żadnej roli specjalisty, chętnie przyjmę krytykę, z każdym wpisem raczej rośnie moja świadomość niewiedzy. Mogę pani Wendzikowskiej dokładać, ale nie o to chodzi. I tak sobie myślę, że erudycja, wiedza to jednak pewien przywilej w naszych czasach. Towar deficytowy. Szkoda. ALE. Dostęp do informacji jest tak duży, że KAŻDY może sobie SZYBKO, WSZYSTKO sprawdzić. Wystarczy tylko chcieć i nie ma się, co obrażać. Władysław Grzeszczyk napisał „Nie to, co już wiemy, lecz to, co chcemy wiedzieć - świadczy o naszej mądrości.A kim był Grzeszczyk? Pani Wendzikowskiej życzę więcej pokory.

6 komentarzy:

  1. Wendzikowska to nie jest specjalistka od kultury, tylko dziennikarka, która robi wywiady z aktorami. Kto jak kto, ale ja na pewno nie bronię ignorancji, ale wkurza mnie medialna nagonka na nią w sytuacji, gdy zapewne 99% Polaków nie wie kim jest Grotowski. To dopiero hipokryzja. Poza tym każdy ma prawo czegoś nie wiedzieć, a wielu Polaków nie wie oczywistych oczywistości z dziedziny szeroko pojętej kultury. Ot np. tego, że Emily Bronte była pisarką, a Caravaggia mylą z Canalettem. To mnie bardziej boli, niż niewiedza pani Wendzikowskiej. A sprawdzić w necie owszem, można wszystko, ale nie w momencie, gdy się jest w trakcie wywiadu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam się nad nia pastwić, to zbyt proste myślę. Bardziej zależało mi żeby pokazać co ta sytuacja obnaża jeśli chodzi o ludzi w ogóle, teraz, ich stan wiedzy, o to co zieje z TV i jak jest postrzegane...

      Usuń
  2. Dla panny Wendzikowskiej Pokora niestety kojarzy się mgliście wyłącznie z Wojciechem....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. +Adam Malarz Obawiam się, że też może nie znać.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozmawiałem sobie z gimnazjalistami. Gimbaza sztuki dawnej nie zna, filmu poza ostatnimi latami nie zna, muzyki poza popem ostatnich lat nie zna, nic nie zna. Ja stwierdziłem, trochę bez przemyślenia, że gimnaziści są w związku z tym trochę ograniczeni i skoro nie znają, nie powinni oceniać. Ale po przemyśleniu rzeczy troszeczkę głębiej, zastanawiam się, czy "wielkie kino" na przykład, albo "wielka muzyka", nie powinny się przebić do młodzieży mocą samej swej ponadczasowej wielkości. Jeśli filmy ruszały widzów przez 50 lat, ale przez 60 już nie, bo kolejne pokolenie ma je w nosie, to czy to filmy ponadczasowe + głupie pokolenie, czy to ponadczasowości filmów przeczy?

    I tak sobie myślę, że nie ma obiektywnych kryteriów oceny jakości. A wobec tego, skoro jakiś tam człowieczyna jest popularnej i docenionej Wendzikowskiej nieznany, to ma pecha. Nie sposób stwierdzić, czy to o niej źle świadczy, czy o nim. :)

    OdpowiedzUsuń