Cały internet
huczy. Nie tylko PUDELEK, poważne gazety też napisały. Znowu ktoś spadł z
konia, ale tym razem nie księżniczka. W sumie to nawet nie spadła, a po prostu przyłożyła
głową w mur, zbyt dla niej wysoki, aby przeskoczyć. Kogo to zawstydziła
Sigourney Weaver? Przyznaję, że nazwisko Wendzikowska musiałam wygooglować. Wikipedia
w tym przypadku to stosowne źródło. Obejrzałam kilka wywiadzików. Ładny akcent,
bardzo nawet, zazdroszczę. Fragmenty tasiemca też obejrzałam, te kilka scen.
„Aktor” na miarę serialu, w sumie. To, że specjalistów wszelkiej maści jest w
naszym kraju wielu, wyskakują wszak na każdym rogu. Ale oburzenie jest, bo
przecież namaszczony przez kogoś (?) ekspert od Hollywood, nie zna Grotowskiego.
Hollywood to nie teatr? Dobrze, że się tak nie broniła i dobrze, że nie miała zamiaru
zrobić z Grotowskim wywiadu. Tyle złośliwości. Ciekawe
czy tego dnia hasło „GROTOWSKI” było najchętniej wpisywanym w wyszukiwarce?
Źródło |
Na lepszą reklamę
Grotowski nie mógł liczyć. Nie łudźmy
się jednak, nie będzie wysypu programów o teorii
teatru ubogiego, ani danych
statystycznych dotyczących Apocalypsis cum figuris. Grotowski nawet się nie przebije przez nagłówki, że panna Anna
szkoły teatralnej nie skończyła. Szkoła się już odcięła – „Aktorka? U nas tylko rok była.” I co z Grotowskim? Raczej nic, programu
nauczania nie rozszerzą. Czy każdy musi znać? Każdy może nie, ale chociaż
kojarzyć, no kurczę w przypadku aktora poprzeczki nie da się niżej zawiesić, n’est-ce pas? I znowu złośliwa jestem. I
może mnie to przeraża, że podaje się nam na tacy TAKICH "specjalistów". A na dodatek Grotowski pozostał jakimś tam nazwiskiem,
które podobno trzeba znać, nikt do końca nie wie dlaczego, za to Pani
Wendzikowska dostała celebrycki upgarde. Ignorancja to dziś bilet do popularności
i uznania.
Ale ja w sumie
blog książkowy prowadzę, a Zajdel wydał mi się pisarzem niszowym. Odpokutowałam
swoje. Przyznałam się. „Limes inferior”
przeczytałam i kilka innych też. Może jestem wymagająca, to żaden wstyd. Lubię
ludzi mądrych i lubię się uczyć. Pisząc tego bloga nie pretenduje do żadnej
roli specjalisty, chętnie przyjmę krytykę, z każdym wpisem raczej rośnie moja
świadomość niewiedzy. Mogę pani Wendzikowskiej dokładać, ale nie o to chodzi. I
tak sobie myślę, że erudycja, wiedza to jednak pewien przywilej w naszych
czasach. Towar deficytowy. Szkoda. ALE. Dostęp do informacji jest tak duży, że
KAŻDY może sobie SZYBKO, WSZYSTKO sprawdzić. Wystarczy tylko chcieć i nie ma
się, co obrażać. Władysław Grzeszczyk napisał „Nie to, co już wiemy, lecz to, co
chcemy wiedzieć - świadczy o naszej mądrości.” A kim był Grzeszczyk? Pani Wendzikowskiej życzę więcej
pokory.
Wendzikowska to nie jest specjalistka od kultury, tylko dziennikarka, która robi wywiady z aktorami. Kto jak kto, ale ja na pewno nie bronię ignorancji, ale wkurza mnie medialna nagonka na nią w sytuacji, gdy zapewne 99% Polaków nie wie kim jest Grotowski. To dopiero hipokryzja. Poza tym każdy ma prawo czegoś nie wiedzieć, a wielu Polaków nie wie oczywistych oczywistości z dziedziny szeroko pojętej kultury. Ot np. tego, że Emily Bronte była pisarką, a Caravaggia mylą z Canalettem. To mnie bardziej boli, niż niewiedza pani Wendzikowskiej. A sprawdzić w necie owszem, można wszystko, ale nie w momencie, gdy się jest w trakcie wywiadu.
OdpowiedzUsuńNie chciałam się nad nia pastwić, to zbyt proste myślę. Bardziej zależało mi żeby pokazać co ta sytuacja obnaża jeśli chodzi o ludzi w ogóle, teraz, ich stan wiedzy, o to co zieje z TV i jak jest postrzegane...
UsuńDla panny Wendzikowskiej Pokora niestety kojarzy się mgliście wyłącznie z Wojciechem....
OdpowiedzUsuń+Adam Malarz Obawiam się, że też może nie znać.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozmawiałem sobie z gimnazjalistami. Gimbaza sztuki dawnej nie zna, filmu poza ostatnimi latami nie zna, muzyki poza popem ostatnich lat nie zna, nic nie zna. Ja stwierdziłem, trochę bez przemyślenia, że gimnaziści są w związku z tym trochę ograniczeni i skoro nie znają, nie powinni oceniać. Ale po przemyśleniu rzeczy troszeczkę głębiej, zastanawiam się, czy "wielkie kino" na przykład, albo "wielka muzyka", nie powinny się przebić do młodzieży mocą samej swej ponadczasowej wielkości. Jeśli filmy ruszały widzów przez 50 lat, ale przez 60 już nie, bo kolejne pokolenie ma je w nosie, to czy to filmy ponadczasowe + głupie pokolenie, czy to ponadczasowości filmów przeczy?
OdpowiedzUsuńI tak sobie myślę, że nie ma obiektywnych kryteriów oceny jakości. A wobec tego, skoro jakiś tam człowieczyna jest popularnej i docenionej Wendzikowskiej nieznany, to ma pecha. Nie sposób stwierdzić, czy to o niej źle świadczy, czy o nim. :)