Oj dziewczyno,
dziewczyno - chciałoby się westchnąć po przeczytaniu książki Leny Dunham „Nie taka dziewczyna. Młoda kobieta o tym,
czego „nauczyło” ją życie”. Dlaczego? Bo oglądając pierwszy sezon serialu
HBO „Dziewczyny” (przyznam się jedyny),
miałam trochę inne oczekiwania. Powinnam obejrzeć pozostałe? Teraz nie bardzo
wiem jak opisać smak, który pozostawia książka– nie jest to zniesmaczenie, nie
jest to na pewno słodycz, ani kwaśność wynikająca z inteligentnego prześmiewania,
raczej bliżej kwasu momentami. Zastanawiam się, na ile jeszcze sposobów będzie nam
serwowany „Seks w wielkim mieście”, w ilu odmianach, wariacjach i próbach kreowanie nowej, coraz bardziej wyuzdanej,
upgradowanej wersji Samanthy Jones.
Oto serialowa Hannah
staje się Leną, choć momentami miałam wrażenie, że Adrianem Molem, a może po
prostu jestem już za stara. Lena jest w tej książce na pierwszym planie, jest początkiem
wszystkiego i wokół niej obraca się świat, konsekwentnie podtrzymując tym samym
obraz artystki, jaki od dawna nam się serwuje. Nad książką krąży nowojorska neurotyczność. Przypadło mi akurat do gustu, bo takie jest to miasto, że człowiek może się w
nim poczuć zagubiony, a nade wszystko chce zostać zauważony przecież. Lena też.
Lena - szczęśliwe, inteligentne
dziecko pary znanych nowojorskich artystów, wpuszcza nas do krainy swojej młodości,
okresu dojrzewania i dorastania. Wszystkie te emocje, problemy typowe dla nastolatków,
studentów: pierwsze miłości, odkrywanie cielesności, przygody erotyczne,
problemy z nieprzystawaniem, z tożsamością, testowanie, odchudzanie,
eksperymentowanie. Jej relacje z mężczyznami, rodzicami, kobietami i to
poszukiwanie siebie w innych. Momentami miałam wrażenie, że Lena to zakompleksiona
osoba, ale ona nie jest taka. Choć serwuje nam wywody, autoterapeutyczne wynurzenia,
łzawe wyznania, choć ma swoje bolączki, to miałam niejasne wrażenie, że tak naprawdę
akceptuje siebie i odważnie idzie do przodu, a przynajmniej nie boi się zajrzeć
we wszystkie skrytki stwarzane przez życie. Nie czeka na to, żeby świat przyszedł
do niej, jak Pani Bovary, atakuje, zaczepia, prowokuje. Bardzo to amerykańskie i
nowojorskie.
http://jessjustreads.com/ |
Ta książka jest jak spowiedź na kozetce u psychologa,
monolog odarty z wszelkiej tajemnicy i chyba dlatego, trochę to jednak dla mnie
za dużo. Jest tu wszystko i jakaś pustka, jak zgrana płyta podkręcana
atawistycznymi smaczkami, która ma się sprzedać (po 3.5-milionowej gaży
autorki, nic w tym dziwnego, wydawnictwo to nie organizacja charytatywna). A może
to poradnik? Sadząc po strukturze książki, na pierwszy rzut oka tak wygląda. Książka
jest podzielona na rozdziały: o seksie, ciele, przyjaźni, miłości, pracy. Struktura
uporządkowana, ale narracja płynie, płynie kaskadami, jak babskie gadanie, jak zwierzenia
po solidnej dawce alkoholu. Poradnik w stylu artykułów z Cosmpolitan (Helen
Gurley Brown jest tu przecież przyczynkiem rozważań): „Osiemnaście sposobów na kiepski flirt”. Litości. O czym tak naprawdę
jest ta książka? Co z niej zapamiętam? Prośbę o sprzątniecie czyjejś kupy i
fakt, że ta prośba kogoś autentycznie podnieciła, a może e-mail o „Dzieleniu się emocjami”? Ma mnie to sprowokować
do jakiejś polemiki i dyskusji na temat życia? I tak kołacze mi w głowie: Dziewczyno,
po co?
Lena Dunham „Nie
taka dziewczyna. Młoda kobieta o tym, czego „nauczyło” ją życie”
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015
Anna Wolny mowilam ze Ci sie nie spodoba
OdpowiedzUsuńTo ciekawe, u mnie dziś "jak być kobietą" Caitlin Moran - te dwie książki sa co siebie porównywane, ale Dunham ma taki ładunek narcyzmu i ekshibicjonizmu, że nawet sie nie zabieram...
OdpowiedzUsuńLena Dunham przyjęła taki właśnie sposób na karierę - prowokuje, a że podoba się to wielu osobom, bo czasy mamy jakie mamy, cóż zrobić? ;) Jako książka do poczytania relaksowego - jest okej. Literatury wyższych lotów się nie spodziewałam, bo znam Lenę z GIRLS. Mi ksiązka do gustu przypadła, i nie żałuję lektury, mimo, że zdarzało mi się "przelecieć wzrokiem" pewne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuń