Pages

poniedziałek, 11 maja 2015

Jadwiga Stańczakowa ulotna

Gdyby tekst Jadwigi Stańczakowej pojawił się na arkuszu matury rozszerzonej z języka polskiego, jej nazwisko na pewno wymagałoby odnośnika. Odnośnikiem potraktowano w tym roku Charlesa Baudelaire'a. Stańczakowej też by się oberwało, na niektórych studiach przestawiana jest w ramach tak zwanych „ciekawostek”. Dobrze, że Miron Białoszewski miał intuicję i podarował ją światu, natchnął, zmusił do pisania, odkrył. Cóż za niezwykła para. On życiowo bezradny, egocentryczny, zbuntowany, opryskliwy mizantrop. Niechętny kobietom poetkom, otoczył opieką niewidomą kobietę, wyciągał ją z depresji. Czy doceniał przyjaźń, jaką obdarowała go Jadwiga? Czy był zbyt krytyczny w stosunku do jej twórczości? Zazdrosny może? Ona, pragnąca samodzielności, zdominowana przez ojca i ociemniała w wyniku choroby, staczająca się w stany depresyjne, organizowała życie poety, po urzędach biegała, koszule wybierała. Musiało to wyglądać ciekawie, kiedy Miron wywoził Jadwigę na obrzeża Warszawy, od pętli to pętli i opisywał wszystko, co widzi. Był jej oczami. On życiowo poplątany, opisywał jej świat.  Zamknięty w ciemni, przed światem, pokochał jej punkt widzenia. Przeczytajcie „Dziennik we dwoje”.

„Chwytam
rękaw skórzanej kurtki
najprzyjaźniejszy
w świecie
a w granatowej torbie
leżały
róże
pomidory
ogórki
i lataliśmy
z tą torbą
po Warszawie
za szczęściem".

Tymczasem wrocławskie Wydawnictwo Warstwy odkrywa dla nas Stańczakową na nowo zbierając jej teksty haiku w pięknie wydanym tomiku. Nic komercyjnego, nic popularnego, perła. To wydanie przypomina znaną z lata 90tych „Japońską wiśnię” i „Odwieczne drzewo” oraz niepublikowany dotąd, pochodzący z archiwum autorki „Kalejdoskop. Haiku europejskie”. Miniatury są tak niezwykłe jak ich autorka, zamykają w trzech wersach ulotne chwile, łapią momenty nadając im kształt słów, świat ukryty w szczególe, bez odnośnika.



Jadwiga Stańczakowa „Haiku”, Wydawnictwo Warstwy, Wrocław 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz