Dziecięcy
kącik na blogu wyraźnie zaniedbałam. I to nie tak, że nic nie
czytamy z Lilką, to raczej nawał spraw codziennych. Nie nadążałam
opisywać. W ostatni weekend jednak odetchnęłam lekko. Popatrzyłam
na stronę i jakoś tak poważnie. No to spieszę nadrobić
zaległości.
Najpierw
„Kamyki Astona” prezent urodzinowy Lilki od Hani i
Kaliny, z własnoręcznie wykaligrafowana dedykacją. To jedna z
książeczek autorstwa szwedzkiej pisarki Lotty Geffenblad o
przygodach pieska z cudownie smutnymi i wielkimi oczami. W tej części
Aston przygarnia kamyki. Po prostu zbiera je gdzie może, a przejęty
ich samotnością, zagarnia wszystkie do domu, ścieli im łóżeczka,
tuli, myje. Wkłada w to całe serce i poświęca swój czas. Można
przypisać tej pasji nawet lekką kompulsywność. Aston jest bardzo
wrażliwy, życzliwy i empatyczny, a jego rodzice ze spokojem odnoszą
się do postawy synka. Nie zmuszają, nie zniechęcają, raczej
korzystają z metody kierowania dziecka na inne tory. W końcu po
zimie, nadchodzi bowiem wiosna, a w domu zaczyna brakować miejsca.
Czy im się uda?
Dodam, że całość pogrążona jest w dość
osobliwej atmosferze. Jest cicho, mrocznie, dość nieswojo. Kolory
przygasłe, spokojne, ale nie upiornie. Wyjątkowe i oryginalne
ilustracje. Całość skłania do zadumy. Cały chłód jaki emanuje
z barw, znika w zestawieniu z czułością szczeniaka i jego wielkim
sercem. Książkę obsypano wieloma nagrodami, a na jej podstawie
autorka i jej mąż, Uzi, stworzyli krótkometrażowy film animowany.
Że
też wcześniej nie wpadła mi w ręce ta pozycja, etap przygarniania
kamieni i patyczków był dość długi!!!
Lotty
Geffenblad
„Kamyki
Astona”
Wydawnictwo
EneDueRabe, Gdańsk
2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz