Pages

środa, 11 listopada 2015

Wielki przypływ

Kiedyś w bajkach za górami, za lasami, za siedmioma morzami istniała kraina, w której dobro zwykle zwyciężało zło i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Lampedusa nie jest tak daleko, jest też całkiem namacalna, ze wszystkich stron otacza ją morze, piękne, błękitne, swawolące falami. Piękne plaże, podobno najpiękniejsze na świecie. Niewielki skrawek lądu, dwadzieścia kilometrów kwadratowych, sześć tysięcy mieszkańców, dla jednych dom od zawsze, dla wielu pierwszy przystanek w poszukiwaniu nadziei. Dawna kolonia karna, o ironio, dziś przejściówka! Gorzko. W obrazach nakreślonych, jakby akwarelami, rozmyte scenki tworzą tło. Wszyscy wiemy o co chodzi, ale tylko patrzymy. Łazimy za autorem to tu to tam, idziemy w kierunku pomostu Favarolo, ale nigdy nie zobaczymy momentu przypłynięcia łodzi – doholowanych, dryfujących. Coś zjemy, coś poczytamy, posłuchamy. Rdzenni mieszkańcy rozmawiają z Jarosławem Mikołajewskim o życiu codziennym, o historii ich rodzin, wyspy, o setkach trupów, o niemocy i milczeniu polityków, o żółwiach, o szpitalach, o łódkach. Wyspa zbyt mała by pochować na niej ciała, zbyt mała by stać się nowym domem, zbyt … .
"Drzwi Europy" via flickr.com
Autor chciał napisać książkę o uchodźcach, ale zdał sobie sprawę, że pisanie o nich bezpośrednio nada opowieści wymiar sensacyjny, zabierze powagę. Nie nastawiajcie się więc na czysto reporterską relację. Niewiele zostaje wypowiedziane wprost i dobrze, dość dosłowności na ten temat wokół nas. Ta dosłowność zabija wszelkie emocje. Znieczula. A Mikołajewski napełnia język poezją, bardzo w takiej sytuacji na miejscu. Puste strony z jednym słowem, niezmącone tafle papieru jak lustro odbiją nas samych. Reportaż poetycki. W punkt, w czasach chaotycznych nachalnych i histerycznych, popartowych migawek, ciekawa perełka, wymagająca skupienia. Zachęcam!


Jarosław Mikołajewski „Wielki przypływ” Wydawnictwo Dowody na Istnienie , Warszawa 2015



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz