Pages

sobota, 13 lutego 2016

Walentynkowy wpis o trójkątach, schizofrenii, filmach i magicznej liczbie 662 (niekoniecznie w tej kolejności)

www.pixabay.com

Zadziwiające jest to, że na blogach, we wszystkich zestawieniach najlepszych książek o miłości, królują te napisane przez kobiety. I w większości to świetne pozycje, bardzo lubię, ale trochę szkoda, męski punkt widzenia w sprawach sercowych wydaje się bardzo pociągający, a utwory genialne. Faceci o uczuciach piszą i to pięknie. Wydaje mi się, że częściej patrzą na miłość w sposób nostalgiczny i z lekkim osobistym wyrzutem sumienia, a to z braku wystarczającej wrodzonej otwartości, może nawet wylewności. Nie próbują rozbierać uczucia na części pierwsze do bólu, nie definiują wszystkiego, w tym partnera. Jeśli czegoś szukają to bardziej instynktownie, kobiety gonią wzór. Pisarze nie wzdychają do wyobrażenia, ale bardziej do istnienia. To na pewno nie brak oczekiwań, może raczej mniejsza potrzeba ubieranie wszystkiego w słowa. Podobnie jest w podsumowywaniu przeszłości, są ostrożniejsi. Czuję, że z próby opisu męskiego stylu pisania o miłości, wychodzi mi wpis o mężczyznach w ogóle! Aby nie brnąć, przedstawiam moje ulubione książki, stworzone męskim piórem. Wszystkie cztery sfilmowane, w gwiazdorskiej obsadzie, istne perełki. Zatem romantyczny wieczór z książką lub filmem, to wszak dzieła autonomiczne.

Miłość w czasach zarazy” Gabriel Garcii Màrqueza. Najpiękniejsze w tej książce jest to, że jej głównym bohaterem jest naprawdę miłość i to czyni ją wyjątkową i niepowtarzalną. Cała historia Florentino Arizy i Ferminy Dazy, czasem mam wrażenie jedyna i ostatnia taka na ziemi, to opowieść o uczuciu silniejszym niż śmieć. Życie zaklęte w zakrzywionych czasoprzestrzeniach, jest (według Màrqueza) cyklem przypływów i odpływów, nawracających zdarzeń - każdy może złapać swoją drugą szansę. Miłość w tańcu z tęsknotą, przemijaniem, nadzieją i tą latynoamerykańską rubasznością (w powiązaniu z liczbą 662 to już rozpusta). Zwodzenie, rozdzielenie z powodu pochodzenia i wyznanie po ponad pięćdziesięciu latach.


Film „Casablanka” powstał na podstawie sztuki Murraya Burnetta Everybody comes to Rick's. Autor, nauczyciel angielskiego z Nowego Jorku, wrócił do kraju z podroży po Europie, w której, tuż przed wybuchem II wojny światowej, rządził terror i antysemickie nastroje. Był tym zbulwersowany, chciał stworzyć tekst, który byłby głosem sprzeciwu wobec tej sytuacji. Tekstu wystawiać nie chciano, ale zainteresowało się nim Hollywood, określając go jako „świetny melodramat, o gęstej atmosferze, suspens, psychologiczny i fizyczny kontakt, wysublimowana ckliwość romansiku”.
Film i jego historia pełne są ciekawostek. Historia osadzona w Maroku, nakręcona została w całości w Los Angeles, w studio w przeciągu zaledwie dwóch miesięcy. Nikt nie znała zakończenia filmu, bo scenariusz spisywano na bieżąco. Rick i Ilsa (w książce Lois Meredith). Bogart i Bergman. Najbardziej elektryzująca para jaką znam, historia miłosna sprowokowana przez jedno wejście do knajpy… Niby banalne, a jednak wyjątkowe! Niech Sam gra i gra!


Doktor Żywago” Borysa Pasternaka to książka o tym, że i w miłości przydarza się rozdwojenie jaźni. Młody lekarz Jurij Żywago (dla mnie na zawsze o twarzy Omara Sharifa), mąż arystokratki Tani, zakochuje się w pielęgniarce Larze. Trójkącik, a w tle rewolucja 1917 roku. Można by pisać o banalności wątku miłosnego, i bez dwóch zdań, to tło jest tutaj najważniejsze, to ono jest siłą powieści, ale ten romantyczny wątek, nadaje historii namacalności. Po prostu czasem życie prowadzi nas w kierunku, który okazuje się totalnie ślepą uliczką, a my zabrnęliśmy w nią tak głęboko, że odwrót wydaje się niemożliwy, krzywdzący. Po prostu, miłość we wszystkich jej odcieniach.



Na koniec Okruchy dniaKazuo Ishiguro, najbardziej wstrzemięźliwa miłość z wszystkich tutaj opisanych. W opowiedzianej stylowym, eleganckim językiem historii Pana Stevensa dominuje praca i takie wręcz mechaniczne i automatyczne wypełnianie obowiązków. Panna Kenton miga gdzieś w tle, jak odłożona do lamusa, jak przyjaciółka może,w porywach. Bo to nie romans, to przestroga, ale jak eksponuje wagę relacji i ...miłości.


2 komentarze:

  1. Nie do końca tak jest, ze o miłości piszą tylko kobiety - wystarczy wspomnieć Nicholasa Sparksa (wiem, trochę kiczowato) albo Davida Nichollsa. Klasycy tez pisali duzo o miłości - jedna z moich ulubionych klasycznych love stwory są Nędznicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej chodzio mi o zestawienia wszelkie w stylu "najpiekniesze ksiazki o milosci". Mezczyzni pisza, ba niektorzy nawet ukrywaja sie za damskimi pseudonimami i nadal pisza. :)

      Usuń