Pages

wtorek, 20 grudnia 2016

„Półbrat”, Kraków 05.00 rano

Przyznaję się, że chciałam mieć tylko dla siebie te momenty ciszy, te skrawki bezruchu w domu, kiedy reszta towarzystwa jeszcze spała. Budziłam się specjalnie wcześnie, żeby czytać. Musiałam to zrobić zanim gałki Lilki zaczną podskakiwać po powiekami i usłyszę „Mamo, możemy już wstać?”. Budziłam się zatem około piątej rano. Bezpieczny bufor trzydziestu minut. Przenosiłam się w książkę. Tam właśnie kończyła się wojna. Ludzie w Oslo wyczekiwali swojego momentu spokoju; maj przynosił ulgę. Verze niestety przyniósł traumę, dziewięć miesięcy milczenia, rozdarte własnym, a później dziecięcym krzykiem. Fred był owocem gwałtu, a jego ojciec dołączył do listy nieobecnych w tej powieści. Wymazany z codzienności został też dziadek (mąż Boletty) i pradziadek (mąż Starej), sąsiadka, a w pewnym momencie także tytułowy bohater. Wielu z nich wyruszyło w świat i nie wróciło. Po prostu. Brak zdefiniował bohaterów książki Christensena. Półludzi, ułomnych, wykluczonych, wybrakowanych własnym rozdarciem, czekających spełnienia najskrytszych tęsknot. Żyjących z boku świata, wśród tlących się marzeń i fantazji, a nad nimi jakieś fatum.

foto.: David Drake "1975:Neon"

 „
(...)pokutą jest tu samo bycie człowiekiem”. 
Nieobecność określiła także miłość. Rodzina Jebsenów, którą podglądamy, żyła bowiem na dystans: więzy krwi tak, ale okazywana bliskość? Czy to przez brak wzajemnego zrozumienia? Czy to przez próby naginania rzeczywistości do własnych marzeń?
Pojawienie się nowego członka rodziny, niewysokiego ojczyma, Arnolda Nielsena, a później małego Barnuma, wywołały u Freda napady agresji. Do nowego męża matki żywił szczerą nienawiść, zaś brata prawdziwie kochał. To miłość szorstka, ale nieudawana, inspirująca. To miłość dopełniających się osobowości. Ona napędza tę książkę. Barunm, drugi syn Very, scenarzysta-outsider i alkoholik opowiedział historię związków: rodzinnych, miłosnych, braterskich. Bardzo trafny wybór profesji narratora, bo w zasadzie oglądamy film czytając (mógłby go wyreżyserować von Tier, gdzieś z okresu „Melancholii”, Starą by to ucieszyło). Plastyczny język niesie czytelnika po kartach powieści obrazowością i sugestywnością. Akcja toczy się powoli, napędzana głównie wewnętrznym monologiem. Sceny są przesycone chłodem i tajemnicą, zamknięte w kameralnych ujęciach. Bohaterowie magnetyczni, lecz ulotni, enigmatyczni. Wśród zdań plączą się odniesienia i cytaty wprost z dużego ekranu, a w tyle głowy dzwoni Jonathan Franzen ze swoimi „Korektami”.
Tyle zachwytów, a ja w zasadzie po przeczytaniu ostatniego zdania, poczułam pustkę. Poczułam ją też kiedy przeczytałam książkę po raz drugi. Pustkę i brak słów, żeby ją opisać. Bo co ja w zasadzie czytałam, że ktoś gra na pianinie, że ktoś pije malagę, że ktoś kupił colę Cliffowi Richardowi, albo zrobił sobie fotkę z gwiazdą. Czytałam odzwierciedlenie zwykłego życia, historię rzeczy fundamentalnych.

Półbrat” Lars Saabye Christensen, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz