Pages

piątek, 17 lutego 2017

Nieudane reinkarnacje i złe „Reputacje”


Zapowiedzi wielu wydawców oraz ich speców od marketingu, o kolejnej reinkarnacji Garcii Márqueza, to póki, co zwykłe kłamstwa, choć bardzo filuterne. Metkę sukcesora przylepia się zwykle komuś z nagrodą, wywodzącemu się oczywiście z latynoamerykańskiej rodziny, asystentowi, wychowankowi, pomocnikowi mistrza i jeszcze namaszczonemu na przykład przez Llosę. Całe to zamieszanie z Marquezem wskazuje na nieznajomość realiów literackich tamtych rejonów, gdzie chce się uciec od konwencji realizmu magicznego i przyjść z czymś nowym. A czytelnik europejski nadal oczekuje wzniosłości żywiołowych kolorów, zaskakujących smaków i wibrujących emocji. Oczekuje?

Przeczytałam książkę kolejnego pretendenta do tronu - Juana Gabriela Vásqueza, „Reputacje”. Główny bohater powieści, Javier Mallarino, karykaturzysta i satyryczny komentator życia politycznego Kolumbii, obchodzi właśnie czterdziestolecie pracy. Doczekał się własnej karykatury na znaczku pocztowym, strzelił mowę, w której wyłożył podstawowe wartości jakimi kieruje się w pracy. Zawodowo osiągnął wszystko. Triumfował, a nic bardziej go nie uskrzydlało niż sukces i uznanie. Zamieszkał poza miastem, bez komputera, za to ze stosem papierowych gazet i swoimi życiowymi, sztywnymi zasadami, stawiając na moralny absolutyzm i na spokój ducha. Człowiek groteska. Jego życie wydało mi się … świetnie wykrochmaloną koszulą, szeregiem skrupulatnie zaplanowanych czynności, przyzwyczajeń, inspirujących sentencji. Biurko, and nim karykatura mistrza Ricardo Redona, żeby nie zapomnieć co życiu najważniejsze – miód i ostrze. Jak w sterylnym pomieszczeniu bez klamek, stworzonym dla człowieka pysznego i święcie przekonanego, że żyje dobrze … ze sobą. I my w to od początku wchodzimy, zadowoleni, nie podejrzewamy niczego. Pojawiają się pierwsze pogróżki, wszak polityk żyje, gdy się o nim mówi, gdy się go rysuje również. Javier, w przeciwieństwie swojej małżonki, nie boi się anonimów, woli podziw, chełpi się swoją nieugiętością - szczerość w czasach przemocy. Triumf i szczęście, a po czterdziestu latach koronacja buntu.

Pewnego dnia pojawiała się tajemnicza blogerka, Samanta Leal, rozsiadała się brutalnie na tym cudownie wykrochmalonym ubranku. Się pogniotło, a może tylko zmarszczyło? Dziewczyna to była koleżanka jego córki z dzieciństwa i przywołuje pewne zdarzenie, które miało miejsce lata świetne temu, którego ona nie pamięta i które, jak się okaże zostało mętnie zapamięta przez wielu. Pewnego wieczora dwie małe dziewczynki straciły przytomność, spiwszy resztki alkoholu z kieliszków, a potem pewien senator wyskoczył przez okno.
Kiepską masz pamięć, jeżeli działa tylko wstecz.” - mówi Królowa do Alicji, a Vásqueza chętnie ją cytuje, pisząc powieść o tym czym jest nasza pamięć i niepamięć i jak obie płataj figle. Temat ciekawy, można by pójść drogą rozważań o wolności słowa, albo artystycznej wiarygodności w zderzeniu z pragnieniem uznania. W Kolumbii tyle się działo politycznie, militarnie, gangstersku, a tu ani słowa. I co tu dużo pisać to zła książka była, a czytało się ja bardzo dobrze. Zła, bo pourywana; zła, bo wątki pogubione, nieumotywowane, do tego dziwnie płaskie dialogi. Próbowałam zrozumieć to jako grę i igraszki z czytelnikiem, ale to żadne tam nieokreśloności, to brak sensu. Zaskoczę was czymś jeszcze: nie ma w tej książce grama realizmu magicznego, ale to jakby jasne było od początku.


Juan Gabriel Vásquez, „Reputacje”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2015

2 komentarze: