„Kobiety
w kąpieli” to historia dwóch sióstr: Tiao i Fan. Dzięki
długim retrospekcjom podglądamy trzydzieści lat ich życia, od
około 1960 roku. Rodzice dziewczyn, architekci, zostają, w ramach
reedukacji, wysłani z Pekinu na farmę do ciężkiej, fizycznej
pracy, a dziewczynki muszą radzić sobie same, gdzieś w odległym
miasteczku Fuan. Wskakujemy w historię, gdy pojawia się tajemnicza
choroba matki, która wywołuje lawinę zdarzeń znamiennych: romans
z internistą oraz pojawienie się małej Quan, a wraz z jej krótkim
życiem, cienia znaczącego tę rodzinę na zawsze. Po latach Tiao
zostaje wydawcą książek i przez długi czas uwikłana jest w
romans ze starszym gwiazdorem chińskiego kina. Jej siostra wyjeżdża
do Stanów Zjednoczonych, gdzie znosi zdrady męża. Żadna z trzech
kobiet nie może stworzyć udanego związku. Matka, być może w
poczuciu winy, próbuje wymazać starą siebie przy pomocy operacji
plastycznych, a ojciec wypełnia dni narzekaniem. Powieść o stracie
i o próbach czerpania miłości z pustki, o dojrzewaniu (również
Chin) i rodzącym się cierpieniu. O ludziach naznaczonych maoizmem,
będących niczym blizny, obojętne, acz widoczne znaki lat
politycznych eksperymentów.
To
mogła być bardzo piękna książka, tak sobie po prostu
wyobrażałam, bo w książkach z Dalekiego Wschodu obozy
reedukacyjne nazywają się Trzcinową Rzeką, nikt nie wali karpia
po łbie młotkiem, tylko związuje mu pyszczek irysową trawą, albo
nosi w imieniu schowany znak pełni. Krain cudowności i baśniowości,
z ciekawą historią w tle. Więc co poszło nie tak? Tien Ning
zgubiły w moich oczach uproszczenia i usilność wtłaczania słów na papier.
Historia wydała mi się bardzo melodramatyczna i pełna ckliwej,
emocjonalnej nieznośności. W opisach tkwiła dziwna teatralna
sentymentalność. Nigdy nie widziałam chińskich oper mydlanych,
kilka razy koreańskie i … byłam czytelniczo właśnie w tych
rejonach. Książka jest za długa, kłuje powtórzeniami, albo
fragmentami dygresyjno-nienatematowymi, na przykład takimi o
Balthusie. Opisy życia intymnego, gdzieś z pogranicza „Podróży
po miłość” Penny Jordan i tak naprawdę wszystko to przykryło
psychologiczne kobiece obrazy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz