Pages

sobota, 28 kwietnia 2018

Miranda July „Pierwszy bandzior”


Najcelniejszą jednozdaniową recenzję Pierwszego Bandziora” napisał w Magazynie Książki Juliusz Kurkiewicz: „(…) to July w pigułce”. Nic dodać nic ująć. Kto śledził losy performerki z Portland, z pewnością zna smak jej kreatywnych pomysłów i projektów. Nic dziwnego, że ta powieść jest z jednej strony całkiem rzeczywista, z drugiej zaskakuje na każdym kroku.

Weszłam do świata neurotycznej Cheryl Glickman, czterdziestoletniej pracownicy firmy produkującej filmy fitness z elementami sztuk walki. Świata z limitowanymi relacjami społecznymi. Jej mikrokosmos składał się z serii zaplanowanych, misternie kontrolowanych czynności, które uczyniły z niej „armię służących” dla samej siebie. Gubicie się? To bardzo proste. Po domu nie poruszamy się bez potrzeby: idąc do kuchni po picie, zabieramy coś, co po drodze można odłożyć na miejscu; nie chodzimy do łazienki po to, żeby TYLKO oddać mocz, można przecież sikać do kubków w sypialni, a całości pozbyć się rano wyruszając umyć zęby; jemy z patelni, a potem nie myjemy jej, smaki kolejnych dań będą wzbogacone. Cheryl dodatkowo pokochała kolegę z pracy, ale ten wolał młodszą, choć potrzebował przyzwolenia Cheryl na seks z nieletnią. No i to odjechane, karmiczne połączenia z dzieckiem zwanym Kubelko Bondy. Osobliwa bohaterka, cudaczne nawyki domowej ekonomii. W całości tych uplecionych pedantycznych rytuałów, krążył chwytający od czasu do czasu z gardło globus histericus, leczony koloroterapią. Świat Cheryl angażował minimum energii, w zasadzie po co oddychać? I wtedy nagle pojawiła się w nim Clee, córka szefów. Kobieta stroniąca od mydła, zalegająca przed telewizorem, mająca wyrąbane w kwestiach podjęcia pracy i wszystkie zasady. Panie zamieszkały razem i zapanowała przemoc, która z czasem stała się erotyczna.

O czym pisze July? Według Kurkiewicza o prawie kobiet do stosowania fizycznej przemocy, o obyczajach współczesnej wielkomiejskiej klasy średniej, o lesbijskiej love story, o poszukiwaniu miłości, o wszystkim, co najgorsze we współczesnej kulturze. Zgoda. July zdaje się iść śladem swojej niebywałej kreatywności i nieokiełznanej wyobraźni. Nie prowokuje, raczej rzuca wyzwanie czytelnikowi. Żadnych ideologii. Testuje granice, które chcą być testowane, unika banału, ale jej siłą jest też nader sprawne posługiwanie się słowem. Dominuje wspaniały humor, począwszy od mnożących się dziwactw tytułowej bohaterki, poprzez japońskie zasady panujące w firmie, recepcjonistkę – psychoterapeutkę, aż po sikania za parawanem na korytarzu. A pod powierzchnią komedii, egzystują świetnie skonstruowani bohaterowie, dryfujący w swojej przerażającej samotności. Całość czyta się fantastycznie.


Miranda July „Pierwszy bandzior”, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz