Wszystko zaczęło
się od bezdzietnego wyjazdu M&K.L i ich zachwytów nad Majorką. W tym
momencie, w mojej głowie już wybór miejsca na wakacje był przesądzony, a
przekonanie reszty bandy wcale nie było trudne. Na rodaków liczyć można w każdej
kwestii, zatem nałuchaliśmy się też narzekań: że będzie tłoczno, że sierpień
drogi, że na Balearach to wieczna dyskoteka. Byłam jednak na to wszytko głucha,
przekonywał mnie turkus krzyczący z fotografii, bezpośredni lot Ryanairem z
Krakowa i piękna willa z basenem, którą udało nam się wynająć w Cala Mesquida.
Oczywiście zanim tu dotarliśmy i dzielnie odparaliśmy ataki szyderstwa, musieliśmy
jeszcze radzić sobie z kilkoma atrakcjami jakie zgotował nam przewrotny los.
Pierwszy dom, który zarezerwowaliśmy przez airbnb.com został nagle w maju ...
sprzedany. „Dear Agata, we regret to inform you that we
have sold the house. Happy
holiday!” Zrobiło się gorąco, rzucałam mięsem. Bilety lotnicze
kupione, a tu mieszkać nie ma gdzie. Uratował nas booking.com, być może lekko
drożej nas uratował, ale teraz myślimy, że lepiej być nie mogło. Auta
ogarnęliśmy z wypożyczalni Centauro, cenowo atrakcyjniejszej niż Avis, czy
Hertz, dalej od lotniska, ale dowiózł nas do niej busik w jakieś dziesięć minut. Podróżujemy
z trójką dzieci, w tym dwulatkiem, było naprawdę spoko. Co tu dużo gadać, Majorka
zaskakuje mnie od dwóch dni i zachwyca. Jestem w pozycji odpoczywającej i
przyjemnie nic się nie dzieje (chyba, że chcemy coś znaleźć).
ü Jest SPOKÓJ,
drogi nie są zatłoczone. Jesli ktoś twierdzi, że „sierpień to szczyt
wszytkiego”, to chyba mamy farta. Z Palma de Mallorca na północno-wchodnie
wybrzeże jechaliśmy w zasadzie pustymi drogami. Spokojnie, leniwie. Codzienne
wycieczki i zwiedzanie póki co nie otarło sie nawet o tłumy.
ü Plaże NIE
SĄ zalepione ludźmi. Nasz piaszczysty zakątek w Cala de Mesquida jest przestronny,
czysty, można oddychać i zaznać prywatności. Można walnąć się na piach, można
wypożyczyć leżak, można pozwolić nogom zapadać się przy brzegu, można pobyć w
samotności z myślami. Woda jest bosko turkusowa, że czuję się tak wspaniale jak
ćma podlatująca do świecy.
ü Nie straszą
nas stragany, sklepiki i plastikowe gówno, od którego trzeba odrywać dzieci.
ü Jest
ciepło, pięknie, ale wieje przyjemna bryza. Fale w zatoczkach mogą zadowolić
zwykłych wczasowiczów, ale także miłośników surfingu. Wilgotność po przylocie
nas zaskoczyła, zalepiła mówiąc szczerze, ale szybko się zaaklimatyzowaliśmy.
ü Nie ma
ani jednej dyskoteki, muzyka nie wyje z głośników. Jest cisza, w domu
słyszę fale lub cykady albo Morcheebę.
ü Dystanse
są cudownie nieduże. Ze wschodu na zachód można dostać się w godzinkę. Można
planować wiele, krótkich i spontanicznych wypadów, ale o tym więcej w kolejnych
wpisach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz