Źródło |
Chciałabym uciec
gdzieś na urlop. Tak, wiem dopiero wróciłam, ale mnie zawsze mało, północ czy
południe to bez znaczenia. Lubię być w drodze. Aby chociaż połowicznie spełnić
marzenia sięgam po „Cyprysy i topole”
Zagańczyka. Niepozorna książka, kryjąca cały ogrom bogactwa. To lubię. Są takie
zapiski z podróży, które prowadzą w miejsca mało znane, do tego bocznymi
drogami. Zapiski, które skupiają niezwykłą wiedzę, erudycję, jakiej próżno szukać
w google.com czy standardowych bedekerach. Zapiski, w których najprostszy
pejzaż przywołuje wspomnienia kiedyś przeczytanych mitów, obejrzanych fresków, zasłyszanych
anegdot. W ten sposób budzą się do życia miejsca i ludzie zapomniani,
nieodkryci. Jak u Theroux, Chatwina, Sebalda czy Stasiuka. Niespiesznie,
ascetycznie, melancholijnie i z czułością, skokami po tematach. Jedni mówią, że
to nudne, „czytam i czekam, aż się rozkręci”.
To nie „podróże w stylu gwiazd”, a
samotny skok do miejsc nieskradzionych przez nachalne migawki aparatów. Kompilacja
wiedzy i ruchu. To poruszanie ramionami zegara wstecz, aby oczami wyobraźni na
nowo zobaczyć budynki, ogrody i ludzi, których nie ma, z którymi historia
rozprawiła się brutalnie. Pocztówki zamknięte w esejach. Zagańczyk nie sili się
na wyszukany język, pisze prosto, ale pięknie. Bardzo często cytuje innych
autorów: Jelińskiego, Przybylskiego, Herberta, Brodskiego, Nabokova. Zabiera z
sobą w podróż mnóstwo książek, są one jak drogowskazy, jak suflerzy, jak
dyskretny chór komentarzy. Można utonąć w erudycyjnych skojarzeniach, w
przeplatankach doznań własnych oraz wędrujących poprzedników. Nie trzeba czytać
od deski do deski, można sączyć i delektować się niczym winem. Zalecam tę
formę, żeby nie czuć przesytu i przygniecenia. Tak, to już jest z podróżującym
intelektualistą.
„Podróż (…) jest niczym rama obrazu, wydobywa
z przedstawionego świata to, co w nim najważniejsze, jest rodzajem ostatecznego
sprawdzianu, do czego jesteśmy zdolni, jak zachowamy się wśród rzeczy i ludzi
nieznanych.”
Żródło |
Zagańczyk rusza
na wyprawę śladami ulubionych malarzy i pisarzy. Pierwszą część książki
poświęca głównie Włochom: Toskanii, Ferrarze, Florencji, Pizie, Wenecji, ale
także Krecie, Korsyce. Najpierw wśród cieni cyprysów, pinii i etruskich urn, które
nie są tylko skatalogowanymi przedmiotami, a „wizytówka zmarłych” i elementem wizji pogodnej śmierci. Później spaceruje
w Asolo, znanego głównie jako miejsce zamieszkania trzech kobiet: Katarzyny Cornaro,
ostatniej królowej Cypru, Eleonory Duse wielkiej aktorki i Frey Stark podróżniczki.
Wchodzi na wieżę, ale nie tylko tą w Pizie, inną, mniej znaną w Donnini, i tylko
dlatego, że pisał tam Chatwin? Następnie kieruje się na północ, do Inflantów, Berlina
i … Byszew, okolic bliskich Iwaszkiewiczowi, których ślady można znaleźć w na
przykład w „Pannach z Wilka”. Nowosolna,
Skoszewy, Dobra. Dawny dwór, zamieniony na PGR, dziś zupełnie zrujnowany. To świat
miniony, „ogród upadły”. Zderzenie
literackich obrazów z rzeczywistością czasem przynosi smutną refleksję, czasem
wzruszenie, zawsze emocje. Czytanie tych esejów jest jak włączenie przycisku
pauzy. Stop świecie zatrzymaj się na sekundę, żeby przez moment zobaczyć jaki byłeś,
lub jesteś piękny w najprostszych odsłonach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz