Jest
lekko po godzinie szesnastej, dziewiętnasty dzień listopada, a za oknem noc. Choć
właściwie dzień. Szaro, stalowo. Światła pogaszone w całym domu. Lila postanowiła
usnąć po południu, pierwszy raz od … dwóch lat. Ciemność. Coś drapie w parapet,
miarowo. Deszcz albo mrok. Chce wejść do środka. Marznie? Raczej nie, ciężko jesieni
pozbyć się stylizacji wrześniowej, więc o chłodzie nie ma mowy. Ale mówią, że płaszcz
i kalosze też mogą być stylowe. Jesień nie czyta Vogue. Cisza. Przytulamy się do siebie z Lilką. Ciepło. Wokoło pachnie
płynem do płukania i chrupkami kukurydzianymi. Deski na podłodze trzeszczą. Przeciągają
się leniwie. Rzęzi w rurach. Ściany mają uszy i długie języki. Nasłuchują, przekazują.
Dom w mroku ożywa. Ciemność podpowiada i przywołuje mroczne historie. Wzbudza przerażenie,
lęk, poczucie zagubienia, niepewność. A ja właśnie czuję się bezpiecznie i
spokojnie.
Źródło |
„Wcale nie jestem taka jednoznaczna i
jednowymiarowa. W zasadzie mnie nie ma, to tylko brak światła. Niejasność.”
„Ale ładnie wybrzmiewasz - granatowo, czarno,
hebanowo, grafitowo, antracytowo, atramentowo, kobaltowo. A twoje błękity od
Turnbulla po Prusy i Paryż. Miałaś analizę
kolorystyczną? Ja też. Kiedyś. Zapomniałam.
Chowam się dalej. Nie, to była lekcja makijażu. Wszystko mi jedno. A ty, jak
dama jakaś. No, dobrze, dobrze nie kokietuj i ciii, Lila śpi. Po dwóch latach.”
Ciemność
to także szaleństwo, magia, potęga. Weźmy takiego Saurona i jego Mordor. Strach,
ale ta władza. Pociągająca. Złudna? Nieobecność, wyzwanie, zło. Egoizm, zwodniczość,
niewyrażalność, enigmatyczność. Prawdziwa potęga nicości, która nie trwa
wiecznie, ma swój kres: światło, jasność. Dusza się zatraca i czeka na
zbawianie. Biblia to księga wiedzy o świetle i mroku i walce tych dwóch. Dobro i
zło. W życiu jest wybór. Mroczny? Nieustanny. Można się zmęczyć, można też zbłądzić.
No, mamy parę opcji i szans. Dzięki Bogu, że są! Nawet między światłem,
a cieniem. Są. Mam swoje ulubione ciemności. Pierwsza to ta u Dylana Thomasa. Czerń
tarniny, czerń wron, morza, uliczek małego miasteczka, Llareggub. W jego słuchowisku,
na siedemdziesiąt głosów(!), „Pod
mlecznym lasem”, cisza przebija wśród dźwięków. Wyostrzam "czucie". Silne głosy,
zmysłowe. W tle tylko flet. Totalna ciemność otulająca walijską osadę. Jeden dzień.
Rytmicznie w zgodzie z naturą. Mrok pokrywa marzenia, aspiracje i fantazje mieszkańców.
Niewidomy Kapitan Cat pragnie długich podroży i dawno zmarłych kochanek. Pani Ogmore-Pritchard rozmyśla o swoim
mężu. Był odszedł. Zakopali go na cmentarzu. Polly Garter o dzieciach.
Pan Pugh o zabiciu małżonki. Siekiera czy wałek? Szalone miasto miało być. Ciemna
strona myśli. Na którą padnie dziś? Tymczasem mrok przynosi ludziom wytchnienie,
zrozumienie, przenosi w sferę wyobrażeń. Uff, sama na sam z tym, co tylko moje.
Cisza? Nie jest to Poe, nie mam gęsiej skórki, ale za to metafory Thomasa są
jak szok. W ustach Richard’a Burton’a pulsują. Pierwszy głos. Surrealizm i frapujący
teatr wyobraźni. Freud czytający Biblię. Czerwień krzykliwie rozdziera kir. Język
performatywny. Metafory wkręcają się głęboko w mój mózg. Przesiadują tam przez
lato i domagają się odświeżania jesienią. Najlepiej w półcieniu, w listopadzie.
Wtedy dźwięczą. Tak mi się przypomniał Thomas. Jakoś tak w ciemności … . Gra cieni.
Gra głosów. Szmery. Słuchaj.
Źródło |
and bible-black, the cobblestreets
silent and the hunched,
courters'-and-rabbits' wood
limping invisible down to the
sloeblack, slow, black, crowblack,
fishingboatbobbing sea.
The houses are blind as moles
(though moles see fine to-night
in the snouting, velvet dingles)
or blind as Captain Cat
there in the muffled middle by the
pump and the town clock,
the shops in mourning, the Welfare
Hall in widows' weeds.
And all the people of the lulled
and dumbfound town are
sleeping now."
Dylan Thomas, Under Milk Wood: A
Play for Voices (1954)
Jakie to piękne, lubię takie jesienne klimaty, mroczne obrazy,
OdpowiedzUsuńsuper, bardzo lubię czytać książki.
Zdjęcia przepiękne :))))