Pages

wtorek, 9 czerwca 2015

Dlaczego nie popełniłam jigai ...

Rafał Tomański napisał kolejną książkę. Rzucał już nami o tatami, a potem paradował z nalepką Made in Japan na czole i znowu kusił zapachem kwiatu wiśni, spowitym radioaktywnym pyłem. Cokolwiek robił, zachwycał mnie. Tym razem znowu spogląda skośnym okiem na wschód, ale patrzy szerzej, na cały region (będzie i o Chinach, o Bhutanie, o Korei); wzajemne animozje, kulisy i strategie polityków, ekonomistów i informatyków. Na książkę składają się felietony napisane w 2014 dla Rzeczypospolitej, komentujące i przybliżające szereg wydarzeń ubiegłego roku. Znajdziemy opis protestów w Hong Kongu i co miała z nimi wspólnego IKEA. Przyjrzymy się bliżej Abenomice i hasłu „cool Japan” – czy premier próbuje stworzyć maskotkową armię na wzór tej terakotowej u sąsiada? Dlaczego Chińczycy kochają numerologię i jak wykorzystują ją w codziennej…komunikacji? Czemu służy ściema o Fukushimie i dlaczego schody w supermarketach zwalniają? Wszystko to okraszone sporą dawką nowinek ze świata nowoczesnych technologii, zakulisowych rozgrywek gigantów branży IT: kto kogo i dlaczego przejmuje, za ile i po co. Jak popcorn chroni nas przez marketingowa papką? I czy Facebook nas uleczy?


Mimo, że świat jest teraz na wciągniecie ręki, to mam wrażenie, że kraje Azji są dla nas wciąż zagadką, na dodatek albo przedstawia się je jako kuriozum, albo płodzi programy i teksty pogłębiające stereotypy. Japonia to kraj bardzo ciekawy, a ta przedstawiana w książkach Tomańskiego chce być przede wszystkim zrozumiana i to mi się bardzo podoba. Nie jest to kolejna pozycja podróżnicza, a bardzo udany patchwork historii i ciekawostek, z wpisanym GPSem jak je rozumieć i czytać, czemu one służą i dlaczego w ogóle mają miejsce.
Będę się jednak czepiać, bo o ile dwie poprzednie książki autora mnie porwały, ta zmęczyła. Prawie pięćset stron tekstu, a jazda jak po wybojach. Zła jestem, odkładałam na półkę, szkoda było nie dokończyć. Tomański wie, o czym pisze, ma świetny warsztat, ale to wrażenie déjà lu mnie wykańczało: całe fragmenty przetaczane raz po raz. I tak sobie myślałam, że może to faktycznie wada poskładania gazetowych tekstów i wprowadzenia chronologii. Ale halo?! Gdzie jest redaktor?. Czy to celowy zabieg? Nieuważny czytelnik gazety, stykający się z reportażami sporadycznie mógłby tego nie wyłapać, ale w takim tomiszczu, to już się nie ukryje. Szkoda droga Oficyno Wydawnicza Finna. Co nam, zatem zaproponujesz w drugim tomie, który ma ukazać się już lada dzień. Czekam, ciekawa jestem.

Rafał Tomański „Skośnym okiem” Oficyna Wydawnicza Finna, Gdańsk 2015

















Za książkę dziękuję Oficynie Wydawniczej Finna


2 komentarze: