Kiedy
myślę o szpiegach to czuję dreszcz niepewności, zawirowania
przygód
i moralne rozkojarzenie. Jako zagorzała fanka agento-szpiega 007,
nie mam wielkiego złudzenia, że to zajęcie przypomina pławienie się w
luksusie, zabawy
z bronią oraz romanse
z kordonem pięknych kobiet. Poza filmem (czy książką)
większość historii szpiegowskich kończy się zupełnie
prozaicznie: śmiercią, zapomnieniem, potępieniem,
więzieniem.
Zero efektów specjalnych. Całe życie szpiega
to tak naprawdę żmudna, dość nudna praca, pełna podchodów i
powtarzalności.
Historia
„Szpiegów
na moście”
toczy się w dość mrocznych czasach zimnej wojny. Rok 1957,
Amerykanie wpadają na trop, a potem aresztują pułkownika KGB
Rudolfa Abla. Mówi
się,
że to
jednego
z najbardziej tajemniczych, utalentowanych, a także skutecznych
szpiegów swoich czasów. Grozi mu kara śmierci za „spisek
w celu uprawiania szpiegostwa wojskowego i atomowego”,
dowody są przytłaczające. W zasadzie złapano go z całym
sprzętem, mikrofilmem, a
do
tego bliski współpracownik postanowił zagrać na dwa fronty. Abel
dostaje
obrońcę
z urzędu. James Donovan, oskarżyciel posiłkowy w procesach
norymberskich, specjalista prawa ubezpieczeniowego, doradca
OSS (poprzedniczki
CIA).
To ci
dopiero postać,
Amerykanin z krwi i kości, idealista i absolutny profesjonalista,
dalekowzroczny
strateg.
Wydaje się wiecznie opanowany, ale w konfrontacji z Rosjanami, czy
nawet agentami CIA, okazuje się prawdziwym wojownikiem. Jest
pełen
podziwu i uznania dla Abla, dla jego inteligencji, erudycji, oddania
krajowi.
Brzmi
dość paradoksalnie:
podziwiać kogoś, kto ewidentnie szkodzi twojej
ojczyźnie.
Faktycznie
moralnych rozterek znajdujemy tu kilka, wszystkie rozprasza
bardzo rzeczowe i logiczne argumentowanie.
Dwie
trzecie książki to relacja samego procesu: przygotowań,
wyborów ławy przysięgłych,
zeznań świadków, mów obrońców i prokuratora, apelacji i kasacji. Wszystko
na podstawie dzienników i notatek Donovana. Informacje o tyle cenne,
że z pierwszej ręki.
Fascynujące jak autor,
z aptekarską dokładnością opisał strategię i posunięcia
obrony, ale to nic, wyjaśnił bardzo przejrzyście wszelkie prawne
zasady i
zawiłości
systemu prawa
amerykańskiego.
Wszystko piękne wyłożone (piszę
to jako kompletny prawniczy
dyletant).
Można
usadowić się i oglądać (tu: czytać) prawdziwy teatr. Sprzeciw!
Oddalony.
Mimo,
że wina jest
oczywista, udaje
się uniknąć krzesła elektrycznego. Polityczny wydźwięk całej
sprawy
i
konfrontacja mocarstw kładą się
cieniem na tej
rozprawie,
co
dodaje całości sensacyjnego wydźwięku. Jak
kara śmierci stanie się karą 45 lat? Jaką
rolę odegra pilot
Francisa G. Powers? Co
stanie się 10 lutego 1962 roku na moście Glienicke? Polecam!
James
B. Donovan „Szpiedzy
na moście”,
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2015
Lubię ten zapis, że każdy człowiek ma prawo do obrony i uczciwego procesu. W bardzo wielu przypadkach idealnym rozwiązaniem staje się najlepszy w mieście adwokat, który idealnie poprowadzi cały proces.
OdpowiedzUsuń