Pages

sobota, 6 maja 2017

Kochając Pabla, nienawidząc Escobara, Virginia Vallejo


Cóż lepiej płakać w odrzutowcu, niż w mercedesie!” - Virginia Vallejo

Zdecydowanie przedawkowałam Escobara i to w najmniej spektakularny sposób - przeczytałam książkę Virginii Vallejo „Kochając Pabla, nienawidząc Escobara”. Już tytuł sugeruje, że dostaniemy historię, która ma pomóc nam ujrzeć w bandziorze i handlarzu narkotyków, Dr Jekyll i Mr Hyde'a. Robin Hooda i Ojca Chrzestnego. Jurka Owsiaka i Ala Capone. 
Autorka, była kochanka narkobarona, kolumbijska dziennikarka, bywalczyni salonów, zamiast biografii, którą miała napisać na prośbę Pabla, pokusiła się o zapis ich płomiennego romansu. I od razu pierwszy zawód, jak na latynoskie pióro straszna posucha rubaszności. Nie liczyłam wprawdzie na ciężkie porno, ale umówmy się romans to romans, nie tylko wspólne przeżywanie poezji i patrzenie w oczy. Zaczyna mdlić kiedy czytam odmieniane przez wszystkie przypadki: pieszczotliwe spojrzenia, czułe słówka, usilne zapewnienia. Trochę jakby ktoś relacjonował pewien układ oparty o barter i walnął na to warstwę kleistego rozrzewnienia. Fuj!

GENIUSZ(e)
Pablo Escobar był cwany i przebiegły. Potrafił wykorzystywać nisze i okazje, aby osiągnąć niepodzielną władzę i nie wahał się sięgać po wszelkie środki. Tak, jego życie było schozofreniczne - kasa albo kulka. Kupował ludzi, szantażował ich, korumpował, zastraszał, wysadził w powietrze samolot pasażerski, zabijał polityków, likwidowała przeszkody strzałem w głowę, bawił się trotylem. W domu czule zajmował się dziećmi, dbał o nich, chronił. Nie wystarczały mu grube miliony dolarów płynące codziennie do kieszeni lub … pod ziemię, gdzie przechowywał je z braku innego miejsca. Pablo robił show. Pablo lubił przedstawienia. Miał ambicje. Od złodzieja nagrobków, do prezydenta Kolumbii. Każdy przecież może wrócić z mrocznej ścieżki obranej w młodości, tylko po co? Do więzienia zgodził się pójść dobrowolnie, ale była to pokuta na jego warunkach. I o to chodziło: własne warunki, nieskrepowane decyzje i pełna kontrola. Escobar to potwór i żaden Vanish, żadne wyznania kochanki, czy nawet dziecka tego nie wywabią.

V&P=WNM
Romans Virginii i Pabla rozpoczął się około 1982 roku. Można powiedzieć, że był czymś na miarę południowoamerykańskich telenoweli. Ilość komplikacji, namiętności słownej, tajemnic oraz przemocy, była w tym związku dość gęsta. Wszystko działo się w absurdalnie luksusowej scenerii. Prywatne samoloty wożące Virginię do Pabla, obłędnie drogie prezenty, zawrotne zakupy w najdroższych butikach, spotkania i randki pełne różowego szampana, seksu jak mniemam i wyznań słowami Nerudy. Nie bez powodu zaczęłam od kasy. Virginia to oportunistka. W wyborze mężczyzna nie schodziła poniżej pewnego poziomu, stanu konta i możliwości jakie dawały określone znajomości. Czytając jej książkę nie zapomnimy jak ważna jest cena, marka, bywanie wśród elit i ich dostępność. Nie łudźmy się, że Escobar ujął ją urodą. Był kurduplem, o fizjonomii farmera Carla Denkinsa z kreskówki South Park. Nadrabiała kontem.
Pablo pyta, czy gdybym poznała go jako anonimowego biedaka, też bym się w nim zakochała. Odpowiadam, ze śmiechem, że na pewno nie: przecież nawet byśmy się nie spotkali! Nikomu przy zdrowych zmysłach nie przyszłoby do głowy przedstawić mi jakiegoś żonatego faceta, bo w czasach kiedy on ścierał napisy z nagrobków, ja chodziłam z Gabrielem Echavarríą, najprzystojniejszym facetem w Kolumbii i synem jednego z dziesięciu najbogatszych ludzi w kraju.”

Pablo potrafił imponować. Zadomowiła się na liście Forbesa. Stać go było na rozmach. Do tego ta jego pewność siebie, te ambicje, pomoc biednym, orliki w dzielnicach biedy, kościoły, szkoły, szpitale. Ratowanie porwanych przez partyzantów. Niezły kamuflaż. Może to wzbudzić czytelnicze współczucie. Może nadać Escobarowi pewną dozę humanitaryzmu. Kolumbijczyków to uwiodło. Dzięki nim w dużej mierze mafiozo mógł bezkarnie uciekać przed wymiarem sprawiedliwości. Vallejo opisała to idealnie. Zarysowała siatkę powiązań wielkiej polityki i kartelu, w której jednak można się zgubić. Czułam się wrzucona w środek rozgrywki i w biegu poznawałam uczestników i koneksje. W końcu się poddała, nazwiska migały mi tylko i wpadały w niepamięć. Dziennikarskie skróty?

SCHIZOFRENIA
Książka Vallejo to przykład braku zdecydowania. Ani to biografia Pabla, ani historia romansu, jak ją zapowiadają. Miałam wrażenie, że czytam coś pomiędzy plotkami z koleżanką, zeznaniem dla DEA i biografią Virginii Vallejo. Autorka, tak jak Pablo, lubiła być na świeczniku, imponował jej rozmach, bez względu na źródło. Nawet jeśli czytać to przez pryzmat pewnych kulturowych uwarunkowań, to nic nie zamazuje faktu, że Virginia napisała po prostu książkę o sobie. O swoich tęsknotach, o swoich pragnieniach, o swoich drogich potrzebach, o swoich ambicjach, o swoich lękach i ratowaniu własnego tyłka. Tyle jeśli chodzi o miłość. To także próba usprawiedliwienia, a nawet wywabiania przeszłości. Siedząc w apartamencie w Miami, można się odcinać i błyszczeć.

Virginia Vallejo, „Kochając Pabla, nienawidząc Escobara”, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2017 r.













Za książkę dziękuję Wydawnictwo Agora



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz