Kochając Pabla, nienawidząc Escobara, Virginia Vallejo
„Cóż lepiej płakać w odrzutowcu, niż w mercedesie!” - Virginia Vallejo
Zdecydowanie
przedawkowałam Escobara i to w najmniej spektakularny sposób -
przeczytałam książkę Virginii Vallejo „Kochając
Pabla, nienawidząc Escobara”. Już tytuł sugeruje, że
dostaniemy historię, która ma pomóc nam ujrzeć w bandziorze i
handlarzu narkotyków, Dr Jekyll i Mr Hyde'a. Robin Hooda i Ojca
Chrzestnego. Jurka Owsiaka i Ala Capone.
Autorka, była kochanka
narkobarona, kolumbijska dziennikarka, bywalczyni salonów, zamiast
biografii, którą miała napisać na prośbę Pabla, pokusiła się
o zapis ich płomiennego romansu. I od razu pierwszy zawód, jak na
latynoskie pióro straszna posucha rubaszności. Nie liczyłam
wprawdzie na ciężkie porno, ale umówmy się romans to romans, nie
tylko wspólne przeżywanie poezji i patrzenie w oczy. Zaczyna mdlić
kiedy czytam odmieniane przez wszystkie przypadki: pieszczotliwe
spojrzenia, czułe słówka, usilne zapewnienia. Trochę jakby ktoś
relacjonował pewien układ oparty o barter i walnął na to warstwę
kleistego rozrzewnienia. Fuj!
GENIUSZ(e)
Pablo
Escobar był cwany i przebiegły. Potrafił wykorzystywać nisze i
okazje, aby osiągnąć niepodzielną władzę i nie wahał się
sięgać po wszelkie środki. Tak, jego życie było schozofreniczne - kasa albo kulka.
Kupował ludzi, szantażował ich, korumpował, zastraszał, wysadził
w powietrze samolot pasażerski, zabijał polityków, likwidowała
przeszkody strzałem w głowę, bawił się trotylem. W domu czule
zajmował się dziećmi, dbał o nich, chronił. Nie wystarczały mu
grube miliony dolarów płynące codziennie do kieszeni lub … pod
ziemię, gdzie przechowywał je z braku innego miejsca. Pablo robił
show. Pablo lubił przedstawienia. Miał ambicje. Od złodzieja
nagrobków, do prezydenta Kolumbii. Każdy przecież może wrócić z
mrocznej ścieżki obranej w młodości, tylko po co? Do więzienia
zgodził się pójść dobrowolnie, ale była to pokuta na jego
warunkach. I o to chodziło: własne warunki, nieskrepowane decyzje i
pełna kontrola. Escobar to potwór i żaden Vanish, żadne wyznania
kochanki, czy nawet dziecka tego nie wywabią.
V&P=WNM
Romans
Virginii i Pabla rozpoczął się około 1982 roku. Można
powiedzieć, że był czymś na miarę południowoamerykańskich
telenoweli. Ilość komplikacji, namiętności słownej, tajemnic
oraz przemocy, była w tym związku dość gęsta. Wszystko działo
się w absurdalnie luksusowej scenerii. Prywatne samoloty wożące
Virginię do Pabla, obłędnie drogie prezenty, zawrotne zakupy w
najdroższych butikach, spotkania i randki pełne różowego
szampana, seksu jak mniemam i wyznań słowami Nerudy. Nie bez powodu
zaczęłam od kasy. Virginia to oportunistka.
W wyborze mężczyzna nie schodziła poniżej pewnego poziomu, stanu
konta i możliwości jakie dawały określone znajomości. Czytając
jej książkę nie zapomnimy jak ważna jest cena, marka, bywanie
wśród elit i ich dostępność. Nie łudźmy się, że Escobar ujął
ją urodą. Był kurduplem, o fizjonomii farmera Carla Denkinsa z
kreskówki South Park. Nadrabiała kontem.
„Pablo pyta, czy gdybym poznała go jako anonimowego biedaka, też bym się w nim zakochała. Odpowiadam, ze śmiechem, że na pewno nie: przecież nawet byśmy się nie spotkali! Nikomu przy zdrowych zmysłach nie przyszłoby do głowy przedstawić mi jakiegoś żonatego faceta, bo w czasach kiedy on ścierał napisy z nagrobków, ja chodziłam z Gabrielem Echavarríą, najprzystojniejszym facetem w Kolumbii i synem jednego z dziesięciu najbogatszych ludzi w kraju.”
Pablo
potrafił imponować. Zadomowiła się na liście Forbesa. Stać go
było na rozmach. Do tego ta jego pewność siebie, te ambicje, pomoc
biednym, orliki w dzielnicach biedy, kościoły, szkoły, szpitale.
Ratowanie porwanych przez partyzantów. Niezły kamuflaż. Może to
wzbudzić czytelnicze współczucie. Może nadać Escobarowi pewną
dozę humanitaryzmu. Kolumbijczyków to uwiodło. Dzięki nim w dużej
mierze mafiozo mógł bezkarnie uciekać przed wymiarem
sprawiedliwości. Vallejo opisała to idealnie. Zarysowała siatkę
powiązań wielkiej polityki i kartelu, w której jednak można się zgubić. Czułam się wrzucona w środek rozgrywki i w biegu
poznawałam uczestników i koneksje. W końcu się poddała, nazwiska
migały mi tylko i wpadały w niepamięć. Dziennikarskie skróty?
SCHIZOFRENIA
Książka
Vallejo to przykład braku zdecydowania. Ani to biografia Pabla, ani
historia romansu, jak ją
zapowiadają. Miałam
wrażenie, że czytam coś pomiędzy plotkami z koleżanką,
zeznaniem dla DEA i biografią Virginii
Vallejo. Autorka,
tak jak Pablo, lubiła być na świeczniku, imponował jej rozmach,
bez względu na źródło. Nawet
jeśli czytać to przez pryzmat pewnych kulturowych uwarunkowań, to
nic nie zamazuje faktu, że Virginia napisała po prostu książkę o sobie. O swoich tęsknotach, o swoich pragnieniach, o swoich drogich
potrzebach, o swoich ambicjach, o swoich lękach i ratowaniu własnego
tyłka. Tyle jeśli chodzi o miłość. To także próba
usprawiedliwienia, a nawet wywabiania przeszłości. Siedząc w
apartamencie w Miami, można się odcinać i błyszczeć.
Virginia
Vallejo, „Kochając Pabla, nienawidząc Escobara”, Wydawnictwo
Agora, Warszawa 2017 r.
Za
książkę dziękuję Wydawnictwo Agora
0 komentarze