„Urodzić się Grekiem to klątwa. Większość ludzi uważa, że jako Grek
własnymi rękami budowałeś Akropol, wyrocznię w Delfach i starożytne teatry, że
to ty pomagałeś wymyślić demokrację. Doprowadza mnie do szału, jak mało ludzi
na świecie wiadomo o naszej nowożytnej
historii. Ludziom wydaje się, że Perykles umarł zaledwie wczoraj i że Ajschylos
nadal pisze swoje sztuki. Bardzo rzadko spotykam kogoś, kto wie, że przez
czterysta lat byliśmy pod turecką okupacją i że w końcu postanowiliśmy z nią
walczyć.”
Niestety również dla mnie Grecja to przede wszystkim
piękne krajobrazy, białe domy z szafirowymi dachami, wyspy skąpane w lazurze,
oliwkowe spa, feta i baklawa. Miejsce, gdzie każdy dzień toczy się wolno, beztrosko i
nieskrępowanie. Do tego wspaniała historia i kultura, kolebka cywilizacji, zabytki.
I muzyka - rytmiczne i porywające sirtaki.
Jakież to powierzchowne! A przecież dobrze wiem, że piękne pocztówki mają drugą
stronę. Grecka, zapisana jest chaotycznym pismem pełnym skarg, żalu, bólu,
pretensji i niepokoju i to nie tylko z powodu kryzysu ostatnich lat. Otwieram
gazetę i czytam „Fatalne wyniki kontroli greckich
przedsiębiorców. Połowa złapana na oszustwach podatkowych”, „Grecja
walczy z kryzysem”, „Kościół chce
wspomóc budżet Grecji”. Mało romantycznie prawda? Gdzie podziała się
beztroska? Zastąpiło ją co – zapaść? zamieszki? Protesty w raju? Dlaczego? Niebieskie
dachy domków o białych ścianach, które widzę tak wyraźnie w mojej wyobraźni,
zaczynają pękać, z każdą stroną książki Dionisiosa Sturisa, coraz bardziej.
Moje wyobrażenie raju spowija mgła.
Autor, dziennikarz radia TOK FM, w swoim debiucie łączy kilka perspektyw.
Dominuje ta reporterska związana z obecnym kryzysem, z pakietami pomocowymi, z coraz
bardziej drastycznym zaciskaniem pasa, z próbą znalezienia przyczyn takiej
sytuacji. Tą relację dopełniają historie o fali emigrantów szaleńczo, za
wszelką cenę chcących znaleźć się w lepszym świecie i ich często tragicznym
losie. Bez paszportów, bez dobytku całego życia, samotnie próbują pokonać zdradliwą
rzekę Ewros. Kiedy trafiają do Europy czeka na nich wielkie nic, życie w
slumsach, marne zarobki, żadnych praw. A jednak ryzykują wszytko. To niesamowite jak historia lubi się powtarzać.
Współcześni emigranci powielają ścieżki przebyte około stu lat temu w czasie
wymiany ludności po wojnie grecko-tureckiej. Tu pojawia się druga perspektywa
historyczna. Grecja, choć słaba w owym okresie przyjęła miliony wysiedleńców z Turcji, a koszty tego przedsięwzięcia na długie lata
obciążyły jej gospodarkę. Dodatkowo po drugiej wojnie światowej w naród uderza wojna
domowa. Część ludzi ucieka do „demoludów”. Wygnanie i tułaczka milionów dotyka również
rodzinę autora. Perspektywa osobista. Przez Bałkany do Polski i Czechosłowacji.
Rozdzielani. Głodni. Poniewierani. Sturis przywołuje wzruszające i traumatyczne
wspomnienia krewnych, czasy kiedy znaleźli się w Polsce, by powrócić do
ojczyzny kilkadziesiąt lat później. Jak wspominają Polskę? Jak na nowo odnajdywali się
w Grecji? Matka autora
pochodziła z Chojnowa, a do tego rodzina jego ojca przebyła długą drogę do Polski. Ale co on z tej Grecji pamięta? Prawie nic, uciekł
stamtąd wraz z matką jako dwulatek przed ojcem. Dopiero po latach odkrywa
tajemnice stojące za lambdą, thetą, sigma i ipsylonem. Oswają greckość.
Ta książka pokazuje jak kształtowała
się tożsamości wspaniałego narodu i samego autora. Jest tu melanż tematów, ale wszystkie
splatają się w piękny warkocz ujmujących, ciekawych opowieści. Od problemów społecznych,
politycznych po kulturalne. Wywiad z Nicholasem Papandreou i opowieść o
życiu Zygmunta Mineyki, postać wspaniałej Meliny Mercouri, ratującej za ogromna
cenę kraj w okresie rządów czarnych pułkowników. Czas jak pryzmat pokazuje
różne wymiary jednego narodu. Czy inaczej będę patrzyła na Grecję po tej
lekturze? Tak, zdecydowanie. To dumni ludzie o gorącej krwi, którzy po latach
okropności wojny i dyktatury, poczuli przez chwile spokój i dobrobyt i zatracił
się w nim. Są tam ludzie leniwi (główny zarzut wobec Greków), którzy nie
poznali trudów pracy. Wyobraźcie sobie, że dwudziestolatkowie nie pamiętaj swoich
rodziców pracujących! Że studia są całkowicie darmowe i przeciąga się je latami,
że o wyborze przyszłego zawodu decyduje wizma
„ktoś, kto ma kontakty i możliwości, dojścia
i układy. W pierwszej kolejności dba o swoich najbliższych, o to by jego własne
dzieci nie zostały na lodzie, dopiero później zajmuje się obietnicami sprzed lat.
Im ważniejszy wizma tym więcej może obiecać.” Ale są tacy, którzy ciężko pracują. Załamanie
greckiej gospodarki przyszło w momencie łapania oddechu, upragnionej stabilizacji.
Znowu nastał strach. Mimo, że interpretacji kryzysu jest wiele: spisek Unii
Europejskiej, zemsta Merkel, ale także uznanie winy Greków: zbytni klientelizm
i konsumpcjonizm, to nie podlega dyskusji fakt konieczności zmian. Grecja, tak
jak wiele krajów Europy potrzebuje powiewu świeżości i odwagi w polityce. To wyjątkowa opowieść. Pełna żaru, oczekiwań,
marzeń, greckiego temperamentu, ale pozbawiona złudzeń. Gorzka jak
pomarańcze rosnące na drzewkach w centrum Aten.
"Sorrow"(tłumaczenie ”O Kaimós” znalezione w sieci)
The sea-shore is long, the waves are
highThe sorrow is great and bitter the sin
Within me a river, bitter blood of my
wound
and your kiss on the mouth more bitter than blood
and your kiss on the mouth more bitter than blood
You do not know the frost of a moonless
night
To know not at which moment the pain will take you
To know not at which moment the pain will take you
Within me a river, bitter blood of your
wound
and your kiss on the mouth more bitter than blood
and your kiss on the mouth more bitter than blood