W miejskiej przestrzeni ptak to intruz. Bez pardonu zafajda ci marynarkę, krążąc na rynkiem i łypiąc za kawałkiem chleba. Gołębie kupy obrzydzają, zapach pierza drażni, w oknach i na balkonach montuje się siatki, na wystających ze ścian elementach złowrogo błyszczą się kolce zabezpieczające. W poradnikach radzą jak pozbyć się niechcianego ptaszyska: płyty CD, żyłka wędkarska i chemia. Niechcianego. Szybko zapominamy, że w sumie to my zajęliśmy ptasie (zwierzęce) terytoria i rozpychamy się namolnie. Odrobina humanizmu. Jedni patki odganiają, inni ptaki nabywają. Na przykład za dwa miliony złotych polskich. Ten zakupiony niedawno akurat odnalazł się po prawie pięćdziesięciu latach, gdzieś w stodole, pod warstwą kurzu. Nikt go nie przeganiał, znawcy szukali, nabywca ochoczo przytulił. „Ptak” Aliny Szapocznikow, nie jest to najbardziej udana rzeźba, raczej „zaczyn przyszłej twórczości” artystki. Zdumiewające, że cement zmieszany z opiłkami żelaza potrafi dawać tak fantastyczny efekt lekkości i jednocześnie uchwycić ulotny moment ruchu.
"Ptak" Alina Szapocznikow, foto: PAP Jakub Kamiński |
Zdaje
się, że przeszłam od zwierzęcia,
do ozdoby kolekcjonerskich witryn. Zaskakująco. A gdyby tak,
pozostając w ornitologicznym ciągu, z podglądania przez radziecką
lornetkę powstały eseje o sztuce, filmie, historii i literaturze?
To dopiero przygoda. Inna, daleka od przekazu popularnonaukowego.
„Dwanaście srok za ogon” Stanisława Łubieńskiego
absolutne zaskoczenie. Piękne i pasjonujące, poparte rzetelną i
niezwykłą wiedzą. Oszałamiające. Bardzo, ale to bardzo dobre. O
wilgach, czaplach, jastrzębiach, sokołach, łozówkach. O Jamesie
Bondzie (!), o ptasich migracjach i związanych z nimi teoriach, o
miodowym zapachu piór, o ornitologicznych świrach i syndromie BCD.
Łubieński w tych rozważaniach szlaja się po krainach
niepopularnych: wioskach, najczęściej gdzieś na krańcu Polski i
świata, ptasich forach internetowych, czy zapomnianych zakątkach
parków. Leży w błocie, marznie w wodzie, dwa dni, tydzień, żeby
przyjrzeć się sowie. Autor czaruje miękkim i sprawnym piórem, ale
nie przegapia szansy, żeby zwrócić uwagę na to, co ważne. Pisze
o zgubnych następstwach wycinania drzew w miastach, o walce z
firmami budowlanymi i ochronie ptasich gniazd i o miejskiej
symbiozie, czyli dzikusy i człowiek razem.
I
jak ma się Szapocznikowa do książki Łubieńskiego? Oba przypadki
łączy pewien wspólny mianownik – ograniczenie. Rzeźbiarka
doskonale rozumiała to słowo, los poczęstował ja chorobą
nowotworową. Ludzkie ciało przemienione, ubezwłasnowolnione,
uśmiercane. Zmysły zamykane w kamieniach, poliuretanie, brązach.
Mikrokosmos Łubieńskiego duszą
bariery wznoszone
przez człowieka, podobno najbardziej myślącą część tego
systemu, a wychodzi, że taką bezwzględna i niszczycielską. Ta
książka jest prośbą o szacunek,o troskę.
Stanisław Łubieński „Dwanaście srok za ogon” Wydawnictwo
Czarne, Wołowiec 2016