Premiera nowej powieści Wojciecha Chmielarza „Rana” miała miejsce dwa tygodnie temu. Bez ceregieli
napiszę, że to dobra książka: soczysta, łącząca wątek kryminalny z miksem
bardzo natężonych emocji. Chmielarz może być nazywany mistrzem kryminału, ale
dla mnie jest też bezsprzecznie świetnym obserwatorem i rejestratorem
międzyludzkich realcji i związków. Wymiar pscyhologiczny to duży walor jego
książek. Jest trochę więc jak Stephen King, któremu nalepiono etykietkę mistrza
horroru, a dla mnie to wirtuoz opisów Ameryki lat sześćdziesiątych i
siedemdziesiątych. Chmielarz, oprócz kryminalej zagadki serwuje próby
zrozumienia i oceny bohaterów, tło społeczne i jego problemy nie stają się u
niego drugą, nudną powieścią jak u Bondy, a napędzają zagadkę.
Zacznijmy od zaskakującej konstrukcji. Otóz leżąc nad majorkańskim
basenem i czytając "Ranę", wyczekiwałyśmy bardzo niecierpliwie... trupa, ten padł
późno w okolicach setnej strony. Poza tym: żadnej policji, żadnego detektywa, w
zamian za to szkoła aspirująca do miana elitarnej. Prowadząca ją para, Zofia i
Michał, wie jak ugrać swoje w meandrach reprywatyzacji, także budynek jest
wypasiony i czesne też, a to determinuje wiele. Chmielarz wjeżdża na trochę
nowy teren, bez Mortki, który go wyniósł i robi to z sukcesem.
Główną bohaterką powieści jest Klementyna, nauczycielka
matematyki z kilkuletnia przerwą. Klementynę dręczy przeszłość, dość tajemnicza
i mroczna, mająca zapach skórzanego paska do spodni. Kiedy zdesperowana daje
ogłoszenie szukając pracy, odpowiada jej niespodziewanie dyrektor Zofia. To początek
kolejnych katastrof.
Wiele w tej książce postaci skrzywdzonych, przenoszących
później zadry na innych. Sa jakby dwie grupy: jedni jak cienie, inni do bólu charektorologicznie
wyraziści. Każdy z bohaterów nosi w sobie jakąś ranę, której czas nie leczy,
nie zabliźnia, zmienia raczej w bóle fantomowe. Ale nikt nie jest ani dobry,
ani do końca zły, motywy działań bohaterów uwalniane są stopniowo i potrafią
zmylić. Wszyscy razem osadzeni w jakiejś rzeczywistości pełnej zdrad, biedy,
uzależnień, przesranego dzieciństwa, patologii. Problemy zamiata się pod dywan,
nie dostrzega się narastających napięć, romasów, ciąż, prób samobójczych.
Autor przygląda się wielu pokoleniom i środowiskom: dzieciom
[bitym, dręczonym, zwracającym na siebie uwagę], rodzicom [zapracowanym, obojetnym],
nastolatkom, nauczycielom [biernym i aktywnym], apodyktyczej dyrekcji, małżenstwom
[oddalonym, romansującym], warszawskim biznesmenom [szemaranym, bez skrupułów],
alkoholikom. Jest o braku zrozumienia, o odrzuceniu, o zależności, potrzebie akceptacji.
Z kilku perspektyw. I jak to u Chmielarza, bez happy endu.
Wojciech Chmielarz
„Rana”,
Wydawnictwo Marginesy,
Warszawa 2019