TV
porzucić było łatwo, repertuarem nie przyciąga. Tyle mi się czasu
namnożyło. A potem na próbę przytuliłam Netflixa, szybki skan, asortymentem nie podnieca. Sztachnęłam się piąteczką
„House of Cards” i tyle. A jednak co chwila coś wynajduję. Od
dwóch tygodni mam Showmaxa, za free na rok, bo w Play. Pierwsze
wrażenia takie sobie, ale znowu kliknę i … . Ja
z tych oglądaczy, którzy lubią/potrafią na jednym posiedzeniu całość, ale nie czytają recenzji, bo nagle wybór urasta do rangi tych lekarskich –
intubować czy nie? Oto cztery
tytuły warte uwagi, a do tego idealne na jesienne słoty.
WIELKIE
KŁAMSTEWKA,
HBO
To
się ogląda na wdechu. Przyciąga
obsada. Reese Witherspoon. Laura Dern. Nicole Kidman. Za ostatnią
nie przepadam, ale zagrała tutaj
pięknie. Zaczyna
się
dość leniwie,
a potem jest tak
idyllicznie. Gładki
filmik, z żonami
ze Stepford, można
sobie myśleć,
idealne przy parsowaniu czy obieraniu ziemniaków.
Oto amerykańska klasa
średnia,
mieszkająca
w Monterey, w tle ocean, boskie ujęcia za zachodzącym słońcem. Marzenie. Pierwsze
wrażenie
tak bardzo zapada w
głowę,
ten spokojny, sielski karajobraz,
te luksusowe domy, te kawki popijane
leniwie z przyjaciółkami,
te dzieci niewinne. I … wypadek? I one cztery. I miłość.
I zdrady. I przeszłość. I
przemoc. Bo socjopata może
nosić
maskę
Kubusia Puchatka. I ta muzyka. Genialna.
Scenariusz
serialu powstał
na podstawie książki
Liane Moriarty pod tym samym tytułem.
NOCNY
RECEPCJONISTA, Showmax
Poszukiwałam
tego serialu rozpaczliwie, w erze
przed Showamaxem.
Chciałam
i
czułam,
że
muszę
go obejrzeć.
W rolach głównych
Tim Hiddleston oraz Hugh Laurie. Pierwszy jest managerem
nocnej zmiany w luksusowym hotelu Nefertiti
w Kairze. Serial rozpoczyna się
Arabską Wiosną, huki, krzyki, wiwatowanie, a nasz recepcjonista
wchodzi spokojnie do hotelu i
zaczyna nowy dzień. Rewolucja,
a on przychodzi do pracy. Tom
Hiddleston jest idealnym Johnatanem Pinem: spokojny, grzeczny, pewny
siebie, przystojny (bardziej
kiedy
się
nie uśmiecha).
Pewnego dnia, niejaka
Sophie Aleka pokazuje mu
dokumenty
dotyczące zakupy
broni przez jej chłopaka
Frieddiego Hamida. Broń
ma stłumić
powstanie
w Egipcie, a sprzedawcą jest
niejaki Richard Roper (Doktor
House).
Przyzwoitość (bo inaczej
nie potrafię sobie tego wytłumaczyć, nie przekonuje
mnie nawet miłość) Jonathana
nie pozwala mu przejść
obok sprawy
spokojnie, zwłaszcza
że
wkrótce
kobiet zostaje
zamordowana. Hugh Laurie jest wspaniałym
łajdakiem,
tyranem
o magnetycznej wprost sile zła.
Ten serial to trochę taki Bond,
cała przyjemność płynie z ogólnego, pozytywnego wrażenia (w tym
pięknych scenerii i scenografii), niekoniecznie wyrafinowania
fabuły.
Na
podstawie książki
Johna le
Caré
pod tym
samym tytułem.
SHETLAND,
BBCOne
“To
się
tutaj nie
zdarza” szepnął
pewien patolog z małego sennego miasteczka, gdzieś w Anglii. A
jednak, detektyw Jimmy
Perez (tu wspaniały Douglas
Henshall) ma
pełne ręce roboty. Mieszka prawie na krańcu świata i jest
bohaterem bardzo udanego celtyckiego noir, który może Wam
przypominać „Brodchurch”,
„Most nad Sundem”,
a nawet serię o Wallanderze.
Niemniej to, co mnie prawdziwie urzekło to: opresyjność
wysp (bandyta lub ofiara w ciągłej
pułapce), urokliwe, acz puste
plaże, szerokie nieba i ten cudny
język, który przyjemnie gryzie w ucho.
Osobiście lubię seriale
kryminalne, gdzie zagadka ciągnie się przez kilka odcinków (może
z wyjątkiem „Sherlocka
Holmesa”, czy „Poirota”),
a tutaj tylko dwa odcinki w serii. Nie nudziłam się. Główny
bohater, Jimmy,
jest mocno wżyty w lokalną społeczność, jak
na powrót po latach, ma więc
sporo
empatii i zrozumienia dla pewnych zachowań, a to niekonieczne
ułatwia mu tropienie
zabójców.
MINDHUNTER,
Netflix
W
tym serialu nic nie dzieje się szybko. Lata
siedemdziesiąte, dwaj agenci FBI
bawią się w szkółkę niedzielną, ucząc lokalną policję profilowania morderców
i behawioralnych aspektów zbrodni. Ale
nikogo to nie jara, nawet
ich szefa, taka psychologiczne
pulp fiction, empatia dla zbrodniarzy, która śmieszy i wkurwia,
kiedy ogląda się zwłoki matki i dziecka z rozszarpanym odbytem.
Główny bohater, Holden Ford
jest nudny, jest jak jego szary garnitur, ale
skupiony i ambitny. Jego partner,
Bill Tench
ucieka z domu przed ciszą (prawdopodobnie) autystycznego syna.
Wszystko się tak niby ciągnie
jak guma balonowa, ale słodko nie jest. Zbrodnie jakie się naszym
dwóm bohaterom przydarzają pozostają w kontraście do tej atmosfery.
Są rozdzierające. Wywiady z seryjnymi mordercami: Edem
Kemperem,
Jerrym
Brudosem,
Dennisem
Raderem wpłyną
zasadniczo na definiowanie
dobra
i zła. Palce przy tym serialu
maczał David Fincher, czyli od pierwszych kadrów spodziewajcie się
dbałości o szczegół, stylizowanych kadrów i
rzetelnego odtwarzania historii. Zapach „Zodiaku”
unosi się w powietrzu, a suspens
nie gaśnie.