|
|
Szymon
Solański właśnie wyleciał z pracy w policji. Nie próbował rozkręcać
ekologicznego cateringu ani bloga lajfstajlowego, wszak nawet najlepszy
stylista nie zrobi z wilka owcy. Wypadłszy z komisariatu trafił wprost do
familokowej kawalerki i własnej agencji detektywistycznej. Interes się nie
kręcił, nie z winy braku talentu, ale chęci. Sypiące się mailowo zlecenia,
znikały gdzieś w cyberprzestrzennym niebycie. Solański wpisywał się idealnie w
model prywatnego detektywa: małomówny-samotnik-abnegat. Chudy, w wymiętym
szarym podkoszulku, z adoptowanym psem inwalidą u boku, szwendał się po
Chorzowie w poszukiwaniu celu, a może znaku z nieba? Nie rozgaszczał się
zbytnio w swoim życiu, jakby przeszedł na L4. Ciągnęły go wspomnienia,
tęsknoty, grób żony, ojciec alkoholik, matka hetera. Życie wyjadał głodowymi porcjami,
a ta smętność idealnie wpisywała się w jesienną śląską szarówę. Odkrycie zwłok
kobiety w piwnicy familoka, podsunęło zagadkę, o którą wcale się nie prosił.
Wypadek? Przypadek? Życie Marianny Biel pełen było marzeń i samotności, dokładnie
takie samo jak jej mieszkanie w chorzowskim familoku – wypełnione obrazami w
kolorze sepii, kurzem, aby w końcowej fazie przybrać formę samotnie schnących w
łazience rajtuz. Niestety nawet śmierć nie była spektakularna i bez
publiczności. Sama pod wyschniętym dżemem malinowym, pośród smrodu stęchlizny i
kociego moczu, ku uciesze szczurów. Zapomniana, niewidzialna. Jej zniknięcia
nikt nie zauważył? Nikt nie rejestrował komórką i nie wrzucił na FB?
W Solańskim
nie było ani entuzjazmu, ani zapału, tylko miałka ciekawość. Od inicjatywy była
koleżanka-dziennikarka – Róża Kwiatkowska. Razem tworzyli świetnie
uzupełniający się tandem przeciwieństw, któremu przyszło się zmierzyć z trupem,
historiami z przeszłości, uczuciami z liceum, owocem seksu w toalecie, pustym
portfelem i kamienicą pełną ewenementów: niepodobnych bliźniaków, tajemniczego
gostka z szafy, właścicieli księgarni, pasjonatki kuchni śląskiej, pryszczatej
Ewy i tytułowej aktorki. Społeczny patchwork.
Książka
Marty Matyszczak jest bardzo przyjemną lekką lekturą zapowiadającą serię z
Solańskim i Guciem. Nie znajdziecie tutaj wychodzenia za linię, ani nawet
przekraczania gatunku. Mylenie tropów? Tak, ale bez wirtuozerii Grzegorzewskiej
czy Nesbø. Ciekawe jest wprowadzenie psa narratora i tropienie zabójcy z nieco
niższej prespektywy, glównie zapachowej. Po prostu zabawny kryminał z czarnym
humorem oraz popkulturowo - literackimi passusami. Typowa „cozy mistery”
gdzieś na peryferiach, muśnięta humorem, w tym wypadku również śląską gwarą,
bez drastycznych opisów, bez psychopatów, bez nadprzyrodzonych mocy i
kazirodczych zapasów. Idealnie na lato.
Marta Matyszczak
„Tajemnicza śmierć Marianny Biel”, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz