Pages

sobota, 23 września 2017

Tatuaże na papierze


Moje jedyna stycznosć z tatuażem: wzrokowo-palpacyjna oraz sponsoringowa. Oglądam, wzdycham, podziwiam, czasem dotykam. Byłam kiedyś poważnie wkręcona w serię Miami Ink. Miałam również dwa epizody jako fundator: w pierwszym przypadku kasa popłynęła nie pod skórę, a na dobry melanż (podobno); drugi raz zrodził się fragment Obcego na czyimś przedramieniu. Nie wiem czy ewaluował. Kilka dni temu otrzymałam przesyłkę od Wydawnictwa Czarna Owca z suchym tatuażem (idealnie dla mojej 6-latki). To akcja promująca piątą część Millenium zatytułowaną „Mężczyzna, który gonił swój cień”. Podobno wyjaśnia tajemnicę dziary ze smokiem, której sobie nie nakleiłam, ale za to poszperałam i wyszukałam cytaty z ośmiu książek dotyczące tatuaży właśnie. Niektóre Was zafascynują, inne odepchną


Armanskiemu trudno się było pogodzić z faktem, że jego najlepszy researcher jest bladą, anorektycznie chudą i ostrzyżoną na jeżyka dziewczyną z kolczykami w nosie i brwiach. Na szyi miała wytatuowaną dwucentymetrową osę, a wokół lewego bicepsa i kostki – prosty szlaczek. Kiedy zakładała koszulkę na ramiączkach, można było zobaczyć, że również jedną z łopatek zdobił większy tatuaż przedstawiający smoka. Farbowała swoje naturalnie rude włosy na kruczoczarno. Wyglądała, jakby właśnie obudziła się po tygodniowych orgiach z grupą hardrockowców”
🌹
Mikael policzył jej tatuaże. Oprócz smoka na plecach i osy na szyi miała szlaczek wokół jednej kostki i wokół lewego bicepsa, chiński znak na biodrze i różę na łydce. Z wyjątkiem smoka, który rozciągał się od prawej łopatki aż po pośladek, wszystkie zdobienia były niewielkie i dyskretne.”
🌹
W PIĄTEK, TYDZIEŃ po drugim gwałcie, Lisbeth przespacerowała się do tatuażysty przy Hornstull. Zamówiła wcześniej wizytę telefonicznie. W zakładzie nie było nikogo oprócz właściciela, który – rozpoznając stałą klientkę – przywitał ją skinieniem głowy. Wybrała wąski, prosty wzór, i poprosiła o ozdobienie szlaczkiem kostki u nogi. Wskazała dokładnie, gdzie.
Tutaj skóra jest szczególnie cienka. Będzie bardzo bolało – ostrzegł tatuażysta.
Nie ma sprawy – odpowiedziała i ściągnąwszy spodnie, położyła nogę na stoliku.
OK, robimy szlaczek. Masz już sporo tatuaży. Jesteś pewna, że chcesz jeszcze jeden?
Tak, ma mi o czymś przypominać.”

Steig Larsson „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, Czarna Owca


Gdy powróciłem z miednicą, już doktor rozerwał rękaw kapitańskiego kubraka i odsłonił potężne, żylaste ramię. Było tatuowane w kilku miejscach. Na przedramieniu znajdowały się ozdobne i wyraźnie wykonane napisy: „Na szczęście”, „Niech wiatr sprzyja” i „Billy Bones, dla fantazji”, powyżej zaś, bliżej łopatki, mieścił się rysunek przedstawiający szubienicę z dyndającym wisielcem — świadczący, jak mi się zdawało, o wielkich zdolnościach rysownika.
Robert Louis Stevenson „Wyspa skarbów”, Media Rodzina

Jestem tu już od miesiąca. Nie mogę się mylić, bo codziennie zaznaczam na papierze datę. Dawno już temu dostarczono mi igły, czerwony, niebieski i fioletowy tusz. Odkryłem, że wódz ma u siebie trzy brzytwy marki Sulliguen. Nie używa ich do golenia, bo Indianie nie mają zarostu na twarzy. Jedna z brzytew służy mu do cieniowania włosów. Zrobiłem Zato - bo tak ma na imię wódz - tatuaż na przedramieniu. Wyobraża on Indianina z pióropuszem z różnokolorowych piór na głowie. Zato jest zachwycony i daje mi do zrozumienia, żebym nikogo więcej nie tatuował, dopóki nie wykonam mu na piersi jakiegoś większego rysunku. Chce mieć taką samą głowę tygrysa jak moja, z wielkimi kłami w pysku. Śmieję się, nie mam takiego talentu do rysunków, żeby wykonać tak piękną paszczę. Lali epiluje mi całe ciało. Ledwo dostrzeże gdzieś jakiś włosek, wyrywa mi go i wciera w to miejsce papkę z morskich alg zmieszanych z czymś tam jeszcze. Wydaje mi się, że włoski nie odrastają tak szybko.”

🌹


W obozie znajduje się też człowiek o piersi całej w tatuażach. Na szyi widać napis: „Chuj w dupę fryzjerowi”. Prawą rękę ma sparaliżowaną. Wykrzywione w wiecznym grymasie usta i często zwisający z ust i ociekający śliną wielki język wyraźnie wskazują, że jest to wynik porażenia. Kiedy je miał i gdzie? Nie wiadomo, był już tutaj przed naszym przybyciem. Skąd ten człowiek pochodzi? Jedno tylko nie ulega wątpliwości: że jest to zbiegły skazaniec lub więzień. Na piersiach również ma tatuaże, które wraz z napisem o fryzjerze świadczą niezbicie o tym, że jest grypserem.”

🌹


Podnoszę się, zdejmuję kurtkę. W wycięciu koszuli dziewczyna zauważa wówczas motyla wytatuowanego u nasady szyi. Przygląda mu się, po czym zdejmuje mi koszulę odkrywając inne tatuaże. Wszyscy, kobiety i mężczyźni, są niezwykle zaintrygowani rysunkami, jakie mam na piersi: po prawej stronie więzień zakładu karnego z Calvi; po lewej - głowa kobiety; na brzuchu - tygrysi pysk; na plecach, wzdłuż kręgosłupa - wiszący na krzyżu marynarz, w poprzek zaś krzyża, na całej szerokości lędźwi, scena polowania na tygrysy: myśliwi, palmy, słonie i tygrysy. Kiedy mężczyźni spostrzegają te tatuaże, odsuwają na bok kobiety i długo, dokładnie oglądają, dotykając każdego z rysunków. Wódz, następnie zaś po kolei każdy z mężczyzn wypowiadają na ich temat swoje zdanie. Od tej chwili zostałem zaakceptowany przez mężczyzn.”
Henri Charrière „Papillon”, Albatros



Owóż między dzikimi i ludźmi cywilizowanymi istnieje następująca godna uwagi różnica: o ile człek cywilizowany nieraz po chorobie przychodzi do siebie przez sześć miesięcy, to chory dzikus wydobrzeje nieomal zupełnie w ciągu jednego dnia. Tak więc rychło mój Queequeg począł odzyskiwać siły i wreszcie posiedziawszy na bratszpilu przez kilka gnuśnych dni (jedząc wszakże z wilczym apetytem) raptem zerwał się, rozprostował ręce i nogi, przeciągnął się porządnie, ziewnął odrobinę i wskoczywszy na dziób zawieszonej szalupy wycelował harpun i oświadczył, że jest gotowy do walki. Przez dziki kaprys używał teraz swej trumny jako marynarskiej skrzyni; wsypał do niej zawartość swego płóciennego worka z odzieniem i tam je porządnie ułożył. Wiele wolnych godzin strawił na rzeźbieniu wieka we wszelkiego rodzaju dziwaczne figury i wzory; zdawało się, że na swój prymitywny sposób usiłował tu skopiować części zawiłego tatuażu, który miał na ciele. Tatuaż ów był dziełem pewnego zmarłego proroka i wróża z jego wyspy, który owymi hieroglificznymi znakami wypisał mu na ciele kompletną teorię niebios i ziemi oraz tajemny traktat o sztuce osiągania prawdy; toteż Queequeg w swojej własnej osobie był zagadką do rozwiązania, przedziwnym dziełem w jednym tomie, którego tajemnic wszakże nawet on sam odczytać nie był w stanie, choć uderzało o nie jego własne, żywe serce; dlatego przeznaczeniem owych tajemnic było koniec końców w pył się obrócić wraz z żywym pergaminem, na którym były zapisane, i do ostatka pozostać bez rozwiązania. I pewnie ta myśl nasunęła Ahabowi ów dziki okrzyk, kiedy pewnego ranka przyjrzawszy się biednemu Queequegowi odwrócił twarz i zawołał: — O, szatański tantalizmie bogów!”
Herman Melville „Moby Dick”, Zielona Sowa



Zdjął koszulę i wyżął ją w rękach. Od błękitnej, wytatuowanej opaski na szyi, aż do pasa pokrywały go Ilustracje.
Są też niżej — dodał, zgadując, o czym myślę. — Cały jestem wytatuowany. Proszę spojrzeć.
Uniósł rękę. Na dłoni miał różę, świeżo zerwaną; na jej miękkich różowych płatkach połyskiwały krople krystalicznie czystej wody. Wyciągnąłem rękę, żeby jej dotknąć, ale była to tylko Ilustracja.
Co do reszty, nie wiem, jak długo siedziałem i wpatrywałem się w niego, pokrywał go bowiem szaleńczy tłum rakiet, fontann i ludzi, oddanych z tak wspaniałym wyczuciem barw i szczegółów, że niemal słyszało się szmer cichych, piskliwych głosów tłumów istot zamieszkujących jego ciało. Gdy jego mięśnie drżały, maleńkie usta otwierały się, małe zielonozłote oczy mrugały, różowe dłonie gestykulowały. Na piersi nieznajomego widać było żółte łąki, błękitne rzeki i góry, gwiazdy, słońca i planety tworzące Mleczną Drogę. Byli też ludzie, dwadzieścia lub więcej grupek pokrywało ramiona, plecy, ręce, boki i przeguby, a także brzuch. Tkwili w poszyciu włosów, czaili się wśród konstelacji piegów i wyglądali z jaskiń pach, a ich oczy lśniły niczym diamenty. Każdy zajmował się własnymi sprawami; kolejne portrety w niezwykłej galerii.
Ależ to piękne! — wykrzyknąłem.
Jak mam opisać jego Ilustracje? Gdyby El Greco w największym rozkwicie swego talentu malował miniatury nie większe niż ludzka dłoń, jak zwykle u niego dokładnie oddane w niezdrowych barwach, wydłużone, zniekształcone anatomicznie, mógłby użyć ciała tego człowieka jako modelu. Kolory płonęły w trzech wymiarach. Ilustracje były niczym okna, ukazujące ognistą rzeczywistość. Zgromadzone na jednej ścianie widniały najwspanialsze sceny we wszechświecie. Człowiek ten był chodzącą skarbnicą sztuki. Obrazów tych nie stworzył tani cyrkowy spec od tatuażu o oddechu cuchnącym whisky, operujący trzema podstawowymi kolorami. W wyraźnych, tętniących życiem pięknych obrazach znać było tchnienie geniuszu.”
Ray Bradbury „Człowiek ilustrowany”, Prószyński i S-ka


Oficer zaś zwrócił się ku maszynie. O ile już przedtem było jasne, że świetnie ją znał, to teraz niemal przerażało, jak się z nią obchodził i jak mu była posłuszna. Zbliżył tylko rękę do brony, a ona wielokrotnie uniosła się i opadła, dopóki nie przybrała właściwego położenia, by przyjąć oficera; ujął tylko za brzeg łóżka, a ono już zaczynało drgać; filcowy klin podsunął się ku jego ustom, widać było, że oficer właściwie go nie chce, ale wahał się tylko przez moment, zaraz się poddał i przyjął go. Wszystko było gotowe, tylko rzemienie zwisały po bokach, ale widocznie były niepotrzebne, oficer nie musiał być przywiązany. Wtem skazaniec zauważył wiszące rzemienie, a jego zdaniem egzekucja nie była zupełna, skoro one nie były zapięte, żywo skinął więc na żołnierza i pobiegli, by skrępować oficera. Ten wyciągnął już jedną nogę, aby pchnąć nią korbę, która powinna wprawić w ruch rysownik, gdy zobaczył, że ci dwaj nadeszli; cofnął więc nogę z powrotem i pozwolił się przywiązać. Ale teraz nie mógł już dosięgnąć korby; ani żołnierz, ani skazaniec nie umieliby jej odnaleźć, a podróżny postanowił się nie ruszać. Nie było to potrzebne; ledwie zaciągnięto rzemienie, już maszyna zaczęła pracować; łóżko drgało, igły tańczyły po skórze, brona kołysała się tam i z powrotem. Podróżny już przez chwilę patrzył na to, zanim sobie przypomniał, że koło w rysowniku powinno skrzypieć; ale było zupełnie cicho, nie było słychać nawet najlżejszego szmeru.”
Franz Kafka „Kolonia karna” z „Opowieści i przypowieści, PIW


Alice kończyła swą popisową różę jerychońską. Imponujący rysunek do połowy przykrywał lewą stronę żeber młodego chłopaka, który - zdaniem Alice - nie powinien jeszcze orientować się w temacie. Podobnie zresztą jak Jack; chłopiec wiedział tylko, że róża jerychońska to kwiat, w którym coś zostało ukryte.
Ot, róża z tajemnicą” - kwitowała Alice.
Wśród różanych płatków kryły się bowiem płatki innego kwiatu; mogłeś dostrzec pochwę jedynie wówczas, gdy wiedziałeś, czego szukać. Jak Jack miał się kiedyś dowiedzieć, tatuaż jest tym lepszy, im trudniej dokonać tej sztuki. (Kiedy jednak już zlokalizujesz to, co ukryte, odtąd zawsze będzie ci się rzucać w oczy).
Trzy maszyny do tatuażu czynią niemały zgiełk, na dodatek chłopak od róży jerychońskiej od jakiegoś czasu ryczał wniebogłosy. Alice ostrzegała go, że ból będzie promieniował od żeber aż do barku.”
John Irving, „Zanim Cie znajdę”, Prószyński i S-ka



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz