Pages

niedziela, 7 stycznia 2018

W stronę krótkiej formy- Lucia Berlin



Najlepsze, co może ci się przydarzyć, to jeśli od czasu do czasu poczujesz się niekomfortowo.

W minionym roku opasłe książki mnie rozczarowywały. Żulczyk odjechał z nastoletnimi wspomnieniami, Hill zamotał się w gąszczu charakterów. Na widok pięciuset stron opowiadań, czułam obawy. Lucii Berlin nie znałam. Instrukcja dla Pań sprzątających” kusiła krótką formą. Nie może być źle, myślałam. I nie było. Było wspaniale. Bez obietnic, bez porównań. Ziemia nieodkryta. W skali niebezpieczeństwa 5/5. Dlaczego warto?

Po pierwsze. Autorka praktycznie u nas nie(po)znana, a szkoda. To proza o minimalistycznym języku, ale maksymalnych emocjach. Nic, co słodziło jak wata cukrowa, raczej cięło jak krajalnica do jajek. Emocjonalnie niełatwe, więc nie czytajcie na raz. Tematy czerpała Berlin z własnego życia, choć niekoniecznie pisała autobiografię. Narrator siadał sobie gdzieś w barze w Carlem, Santiago, a może Albuquerque i nawijał historie. Historie z pralni u Angela, z zapyziałego gabinetu dziadka-dentysty-alkoholika, ze szkoły w El Paso, z domu starców, z oddziałów odwykowych, z wypraw do klinik aborcyjnych. Bohaterami tych historii, takimi steranymi przez los, były panie sprzątające, Indianie w spranych dżinsach, amatorzy klubów nocnych w Juárez, pielęgniarki z ostrych dyżurów. Głębokie portrety najzwyklejszych ludzi, czasem tych samych, ale w odsłonach na różnych etapach życia. Berlin to zdecydowanie autorka od zatęchłej strony egzystencji, od kaca, wrzodów, od brudu, worków stomijnych, kikutów.

Po drugie. Majstersztyk formy. Skrupulatne pisanie oparte na krótkich zdaniach, czasem pojedynczych wyrazach przynoszących sugestywne obrazy. Często historie bez wyraźnego wstępu, ot po prostu od środka, bez jednoznacznego końca, urwane śmiercią, wydaleniem, odejściem, zabiegiem. Narracja pierwszoosobowa, tu i ówdzie z wyrwą w trzeciej. Bezpośredniość stylu zaburzana brutalnymi wstawkami, zmianami fabuły. A potem takie oto zaskakujące zestawienia: Dziwne, że od jakiegoś roku zawsze byliśmy u Angela o tej samej porze. Ale nie zawsze zjawialiśmy się o tej samej godzinie.

Po trzecie. Pierwszorzędna literatura kobieca, bezkompromisowa, pełna drugich szans i gorzkich rozwiązań. Codzienne zdarzenia, zmęczenia, momenty przebłysków, zsyntetyzowany liryzm, skrzywiony humor, ale także ryzyko. Wysokie natężenie znajomych emocji. To historie nieuchronne i zaskakujące jednocześnie.


Lucia Berlin „Instrukcja dla pań sprzątających”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2017

1 komentarz:

  1. nie lubię określenia "literatura kobieca". to tak, jakby się chciało usprawiedliwić jej niższą jakość, chociaż wcale tak przecież kobiety nie piszą gorzej niż mężczyźni.

    OdpowiedzUsuń