Najbardziej
zaskakująca książka tego roku, z kategorii tych niepozornych o
ciekawych okładkach [projekt Ryszard Kajzer]. Nic
krzykliwego i popularnego.
Ta opowieść zdecydowanie
oczarowała mnie starannością, konsekwencją i pomysłem. Chciałabym
wołać, że to mój tytuł roku, ale zdobyło go już
„Zielone sari” Anandy Devi. Niemniej sięgnijcie, polecam.
Książka
rozpisana jest na perspektywy i głosy, co fachowo nazywa się prozą
puntów widzenia. Oto rozrysowana
słowami puszcza pełna
ludzkiego rodzaju. Dominują w
niej gatunki
pogubione, niespełnione,
zdominowane, uzależnione, leczące tramy i życiowe zjazdy.
Tomasz filozof z woli matki, na co
dzień kierownik zmiany w
dyskoncie, kupuje
kompulsywnie
rolki papieru toaletowego dające
poczucie spokoju. Dominika matka
dwójki,
w pieluchowo-gilowym transie,
w poprzednim
wcieleniu copywriterka. Adam, pragnący
spędzić czas na ASP, zanurzyć się w sztuce komiksu,
skończył
jako policyjny rysownik i co
wieczór zalewa robaka, aby
zdusić stres dnia codziennego.
Sándor absolwent meteorologii pracujący
w korporacji, żyje ze swoją
zmarłą
żoną, trzymając jej ducha w
klatce. Zwykli
ludzie, żadnych oderwanych od rzeczywistości bajek. Wszystkich ich połączy
Eliza Bąk, „wegeapostołka”, genialna manipulatorka,
założycielka niewielkiej sekty postulującej triumf roślin i
anihilację człowieka.
Kobieta przyciąga słuchając,
dając się wygadać, wrzucając w sutry, namaszczająca
chlorofilem, roztaczając zielone obrazy nadziei i triumfu
fotosyntezy.
„Stworzenie
z nas grupy było jak próba naprawienia rozbitego kubka klejem do
papieru.” Historia
składana przez wszystkich członków mikro-sekty opowiada o przyczynach,
powodach i sposobach, które sprawiają, że człowiek widzi nagle
lekarstwo na [wszystkie] swoje
bolączki, odczuwa pełne zrozumienie, biega po lesie nago ze świecą
i nuci mantry. Tuląc drzewa i
umartwiając się w upale, odnajduje sens życia.
Ale kiedy liany sekty zaciskają się mocniej, rozpaczliwe staje się
poszukiwanie wyjścia ewakuacyjnego. Najlepiej
uciekać zbiorowo.
Nie
jest to poradnik, ani pamflet, ani nawet pismo ku przestrodze. Dobra
proza, ot co. Chciałoby się, aby treści istotne, spójne i dobre
gatunkowo częściej docierały na karty książek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz