To nie był zły czytelniczo rok,
trafiłam na wiele ciekawych [niepopularnych] tekstów i większość z nich
zwabiła mnie właśnie okładką. Gorzej szło mi pisanie [co widać
po liczbie postów]; depresja to jednak choroba przesrana, ciągle na
huśtawce. Grafika nieodmiennie przyciągała mnie minimalizmem i
monochromatycznością, w świecie
błyskających fleszy i migoczących cekinów pragnę
wizualnego spokoju
i wyjątkowości. To jak prozak
aplikowany dogałkowo.
„Królestwo z tego świata” Alejo
Carpentier, grafika: Fajne
Chłopaki
Klasyka realizmu magicznego w nowych
szatach, córka
moja mówi „leśnych
takich”.
Przyciąga
oko gęstwiną tajemniczej zieleni,
mrocznej; masą
niby liści, niby geometrycznej fantazji. I to pojawiające się,
wraz z delikatnym muśnięciem
czerwienią, napięcie.
Robert Król „Polka”, ówże,
grafika: Qink
Nie znałabym tej książki, gdyby nie
okładka. Zobaczyłam ją po raz pierwszy na instagramowym profilu
Wydawnictwa Lokator. Różowy, kolor zawładnięty przez
erotyczno-cukierkowo-lalkowe konotacje, w mojej głowie może zdobyć
uznanie tylko wtedy kiedy wychodzi tam gdzie się go nie spodziewam.
Na okładce książki Króla wibruje i pociąga przejmując zdjęcie,
w zestawieniu z seledynowym tłem, drażni oko, ale nie zapowiada
żadnej tandety.
Katarzyna Kochmańska „Nieuprzejmość”,
grafika: Olga Budzan
Włosy i spinki. Nieład, przypadkowość ułożenia i próba okiełznania, przytrzymania, stworzenia jakiegoś status quo. Znowu róż, choć
historia nielandrynkowa. Podoba mi się delikatność kryjąca się w tej okładce.
Carlo Emilio Gadda „Niezły pasztet
na via Merulana” Państwowy Instytut Wydawniczy, grafika: Frycz i
Wicha
O książce pisałam tutaj. Projekt okładki wabi
czernią i elegancją. Czerń okiełznuje fluorescencję.
Niczym rentgenowskie zdjęcie błyszczy na okładce karczoch, symbol
Wiecznego Miasta, zapowiedź wielowarstwowej historii,
multiplikującej warstwy.
Wspaniały pomysł! Prostota
jest genialna!
Herman Melville „Moby Dick”,
Państwowy Instytut Wydawniczy, grafika: Fajne Chłopaki
Kolejna
praca
Fajnych Chłopaków. Ten minimalizm woła o uwagę i pozwala
skoncentrować się na drobiazgu, jednocześnie krzycząc
przestrzenią. Spokój i wyjątkowość. Monochromatyczne
tło i kompozycja linearna, układająca się niby od niechcenia w
rybny kształt. Ascetyczna zabawa linią po mistrzowsku.
Edouardo Louis „Historia przemocy”,
Wydawnictwo Pauza, grafika: Tomasz Majewski
Granatowy
kontra czarny. Tomasz
Majewski u Louisa postawił
niby na
gwieździste niebo [pierwszy
rzut oka], ale przy bliższym spojrzeniu rozbłysk, który
po chwili okazuje się zbitym szkłem pryskającym w czarną dziurę.
To krzyk, wpadający w próżnię. Niemy.
Arnon Grunberg „Tirza”,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2018, grafika: Tomasz Majewski
Przyznaję,
że odręcznie pisany tekst
na okładkach to mój fetysz, podobnie
jak duże
pogrubione litery [np.
okładka Jonathana Safrana Foera „Oto jestem”, W.A.B,
albo Hari’ego Kunzru
„Białe łzy”, W.A.B].
Dodatkowo silne zestawienie
kolorystyczne fioletu z
żółtym. Ubóstwiam.
Grunberga pisze
o wyrazistym
ojcu [profil na okładce],
jego pragnieniu
idealnego życia
i pojawiających się
rysach.
Yanick Lahens „Błogie odwroty”,
Karakter, 2018, grafika: Przemek Dębowski
Zdecydowanie
najżywsza
z wybranych przeze mnie okładek, tak kolorem jak i dynamiką. I w końcu
„wakacje od minimalu” Przemka Dębskiego. Modna
wyraźna typografia [fetysz], wibruje kolorami niczym w karnawale, ale
przysłania ją cień. Najpierw myślałam, że to źle
zapisana okładka i … kilka razy nadpisywałam plik. Nie, cień jest.
Wszak to nie historia kolorowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz