Pages

czwartek, 11 czerwca 2020

Czego Nosowska może zazdrościć Christensenowi. Czerwiec 2020

Lars Saabye Christensen nie ma raczej dylematów Kaśki Nosowskiej. Nie musi czekać na muchę, aby ją zabić i z braku innej [lepszej] inspiracji to opisać. W „Śladach miasta” pierwszej części trylogii pisze, podobnie jak w „Półbracie” o sprawach zwykłych, o tym jak Oslo, a właściwie jego dzielnica Fagerborg budzi się do życia po wojnie. O tym jaka to przygoda jeździć ruchomymi schodami; o tym jak człowiek dowiaduje się, że ma raka; że spodziewa się dziecka; odkrywa w sobie talent; przeżywa późną miłość; instaluje pierwszy telefon; mierzy sukienkę Diora. Norweg jest wspaniałym obserwatorem, łowi momenty, zdaje reporterską relację z życia różnych przedmiotów będących nośnikiem czasu i wspomnień. Mnóstwo detali, małych dramatów ludzkich schowanych w codziennych mikroświatach. Teksty Norwega zakotwiczone w tradycji wspaniałych powieściopisarzy, opatrzone niezwykłą wrażliwością [delikatnością] językową, do której lgnę jak ćma do ognia.

Na Cmentarzu Zachodnim pada śnieg. Ślady pani Vik wkrótce zlewają się z tłem. Każdy jej krok jest pierwszy. Tak tu cicho. Przez to tęsknota staje się jeszcze większa.”

Nie ma tutaj jednak tłumów: rodzina Kristoffersenów – tytułowi Maj i Ewald i ich siedmioletni syn Jesper, sąsiadka - Pani Vik i pewien Włoch, nauczyciel gry na pianinie. Wszyscy wspaniale autentyczni, otuleni emocjami tak bliskimi, tak prostymi. Poznajmy bohaterów dzięki ich myślom, refleksjom oraz interakcjom z innymi osobami. Znowu [wracam myślą do „Półbrata”] pojawia się bohater wyobcowany, tym razem nieco autystyczny, mały Jesper równoważący dorosłe emocje. Jego ojciec jest specem od reklamy, pracującym nad projektem z okazji 900-lecia Oslo. Maj zajmuje się wychowaniem dziecka i pracuje jako skarbnik w lokalnym skrzydle Czerwonego Krzyża. Wszystko toczy się w ciszy, monotonnym bezruchu codzienności punktowanym przez wydarzenia nagłe i niespodziewane: kradzież perfum, nieuczciwą sprzedaż znaczków pocztowych, diagnozę, pomyłkowo wysłane zaproszenie, utratę słuchu. Małe rzeczy u Chistensena przybierają na sile wraz z rozwojem opowieści, akty życzliwości i współczucia oraz małe zawirowania zmieniają losy wielu. Misterna konstrukcja.

Śladów na twarzy nie można z niczym pomylić. Ma już prawie czterdzieści lat. Ile tęsknoty może znieść twarzy? Jak duże odległości zdoła pomieścić zwyczajne serce? To okaleczone życie. Dni z obcym akcentem."

Pięćset stron mija gładko. Christensen wie co robi, nawet wprowadzając suche [nudne] sprawozdania z posiedzeń oddziału Fagerborg Norweskiego Czerwonego Krzyża na końcu każdego rozdziału. W powojennej surowości, w tle głównej opowieści pisarz maluje bowiem historię miasta i tamtejszego Czerwonego Krzyża, podkreślając ogromną rolę kobiet w rozwoju i sukcesie lokalnych społeczności. Miasto jest tutaj jak muszla rezonująca ludzkie emocje; żyje dzięki ludziom, prześlizguje się po nich światłami i dźwiękami, oni wyznaczają jego rytm. To be continued ...

Lars Saabye Christensen „Ślady miasta. Ewald i Maj”, tłumaczenie: Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020


1 komentarz:

  1. Ooo, książka brzmi ciekawie! A jeśli gładko i szybko się czyta, to już w ogóle.

    OdpowiedzUsuń