Buszujący w kukurydzy…
Długo zdobywałam
tę książkę. Nie wiem, dlaczego przegrywałam wszystkie kolejne aukcje, albo właśnie
ktoś kupował ostanie egzemplarze w antykwariatach, albo zderzałam się z napisem
”produkt niedostępny”. A kiedy w
końcu się udało i egzemplarz do mnie dotarł ... okładka poraziła mnie swoją
tandetnością. Timoty Dalton i Emmanuelle Béart (a może Audrey Tatou?) i wiszący
nad ich głowami zakrwawiony sztylet albo kosa. Nie wyglądało to zachęcająco.
Cały czas myślę, co zainspirowało grafika do wyboru akurat takiej szaty
graficznej, niczym Harlequin odarty z kiczowatej seksualno-romantycznej
powłoczki. Ale nic to, pakuję się i jadę z główną bohaterką, Julią Dobrowolską,
do Bułkowic. Miasteczko jakich wiele - dworzec, gospoda „Pod Dębem”, ratusz i
jego pochodne - wieża ratuszowa, bar „Ratuszowa”. Cisza, letni spokój i
rozleniwienie. Nuda, która rozbijają tylko hałaśliwi, młodzi letnicy. Aż tu
pewnego dnia, wśród kukurydzy znaleziono ciało młodej dziewczyny, ciało bez
głowy. „To Topielica” krzyczały
dzieci, ale i dorośli drżeli, zamykając domu i chowając się przed światem.
Ulice pustoszały po zmroku, tylko delikatnych ruch firanek w oknach zdradzał
obecność i czujność mieszkańców. To będzie nowość dla pani detektyw Julii,
która do tej pory zajmowała się drobnicą – niewierni małżonkowie, zaginieni
nastolatkowie lub koty. Śledztwo w Bułkowicach ma zupełni inny kaliber - sprawa
Żniwiarza to morderstwo okrutne. Julia od razu zdobywa moją sympatię. Jest
bystra, pewna siebie, zorganizowana i ma wspaniale cięty język. Typ niezależnej
i pragmatycznej kobiety. Pracuje z mężczyznami, policjantami, ale świetnie
radzi sobie z ich docinkami, taki „chandlerowski
detektyw Marlowe”. Drobna, wysportowana blondynka, psycholog z wyksztalcenia,
ma wspaniały dar obserwacji i zdaje się bezbłędnie wyczuwać swoich rozmówców,
ich zawahania, próby ukrycia faktów, ściemy i kłamstwa. Kobieta z blizną,
intryguje, zaskakuje. Małe miasteczko, jak to małe miasteczko z pozoru „wsi spokojna”, a tuż pod warstwą lukru,
wielkie bagno hipokryzji i tysiące zatajanych spraw, które uwierają od lat.
Norma. Podejrzani są w zasadzie wszyscy: doktor Wawrzycki i jego córka Olga,
policjant Śmiałek, ksiądz Franciszek, stara czarownica Tekla, dziennikarz
Bergen, ministrant Jarosz, przystojny sierżant Duraj …. Najgorsza jest jednak
ta ściana milczenia, nikt nic nie widział, nikt nic nie wie. Trzeba zaangażować
sporą dawkę sprytu i podstępu, żeby nakłonić ludzi do mówienia i przypominania
sobie. A może to po prostu urok osobisty Julii? To układanka z 10,000 puzzli. Kryminał
przedni, ale jest coś jeszcze. Mniej więcej w połowie książki, wraz z
pojawieniem się siostry głównej bohaterki – Eulalii- narasta
napięcie…seksualne. Tak, będzie romans, albo nawet dwa, do tego dodatkowe
trupy. Mistrzowskie zaskoczenie i pokręcenie historii, ze szczyptą pop
kulturalnych odniesień. Bardzo przypadło mi to do gustu i myślę, że taki pomysł
na poprowadzenie akcji wynika poniekąd ze starań autorki w kwestii kreacji samej siebie. Gaja Grzegorzewska chce być postrzegana jako stereotypowa
blondynka, ba antyintelektualistka. Odwiedźcie jej profil na Facebook’u.
Specyficzne poczucie humoru mogą odcyfrować tylko najbliżsi. Autorka zakłada
maskę i zdecydowanie ucieka w błazeństwo, które może się wydawać po prostu
przekombinowaniem albo, co gorsze, feministyczną (teraz także gederową) manifestacją.
Nic z tych rzeczy. Pamiętajcie: poczucie humoru i trochę dystansu!
Gaja
Grzegorzewska zdradziła w wywiadzie dla Wysokich Obcasów, że pomysł na tę książkę zrodził się w czasie samotnej przejażdżki rowerowej, gdy „w uszach zadzwoniła jej złowroga cisza”
i napisała ją w sumie dla siebie, do szuflady. Jak dobrze, że powieść nie
utknęła tam na wieki i zapoczątkowała bardzo udaną serię. W 2010 Grzegorzewska zdobyła
nagrodę Wielkiego Kalibru za najlepsza powieść kryminalną lub sensacyjną dla „Topielicy”. To świeża twarz polskiego
kryminały i godna konkurentka dla Chmielewskiej i Krajewskiego.
Gaja
Grzegorzewska „Żniwiarz” Wydawnictwo
EMG, Kraków 2006
Wysokie Obcasy "Gaja Grzegorzewska - kobieta bez waty językowej", 18.02.1013
Wysokie Obcasy "Gaja Grzegorzewska - kobieta bez waty językowej", 18.02.1013
6 komentarze
Brzmi ciekawie. Dopisuję do listy~~
OdpowiedzUsuńChciałabym to "upolować"... :)
OdpowiedzUsuńOjej, okładka rzeczywiście paskudna
OdpowiedzUsuńWszystkie jej okładki są paskudne, ale książki świetne
OdpowiedzUsuńA moze te okladki to czesc calej maskarady...:)
UsuńJa czytałam "Grób" i oprócz kilku elementów, które trochę nie pasowały do ogólnej kreacji Julii, byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Szczególnie podjęciem dość trudnych tematów jak choćby nekrofilia. A co do okładki to "Grób" już ma całkiem przyzwoitą, a już na pewno nie tak tandetną jak ta "Żniwiarza" :)
OdpowiedzUsuń