Kilka słów o podglądaniu ptaków i strzelaniu z bata – jezioro Cisa i puszta
Tego
dnia było
dość
duszno i gęsto od nadmiaru
wilgoci, wielki
znak zapytania uformowany z burzowych chmur wisiał w powietrzu.
Kiedy spadnie deszcz? Koszulki
przylepiała
się
do ciała
jak namoczony wafel.
Jezioro Cisa miało
przynieść
wodne ukojenie. Ruszamy po
śniadaniu. Jedziemy zobaczyć choć urywki puszty, w tym roku tylko
tyle. To właśnie w tych
rejonach narodził się gulasz, więc Marcin jest przejęty, może
pochłonie mangalicę?
Jezioro Cisa, foto Agata Olejnik |
Jezioro Cisa, foto. Agata Olejnik |
Jezioro Cisa, foto. Agata Olejnik |
Droga
zabiera nam chwilę, a nad naszymi głowami zbiera się kolejne
męczące pytanie „Mamo, kiedy już będziemy?”. Trochę
błądzimy, głównie dlatego
ze mylę lewą z prawą,
trochę skręcamy nie tu, nie bardzo możemy się zdecydować gdzie w
końcu zarzucić kotwicę. Klimatyzacja w aucie wcale nie ratuje
atmosfery. Jezioro Cisa rozlewa się leniwie przed nami, z
tym nieskończonym horyzontem.
Jedziemy do Tiszafüred,
ale po chwili zawracamy jednak na drugą stronę akwenu do Poroszlo.
Znajdujemy plażę i zalegamy na trawiastych kępkach, to znaczy ja i
mój czytnik, bo Lilka już brodzi w wodzie, a Marcin testuje
głębokość.
Rzeka
Cisa jest zwana jedną z najbardziej węgierskich rzek, jako, że
kiedyś płynęła w całości przez Królestwo Węgier. Ma długość
966 km i obecnie jest poszatkowana przez granice Ukrainy, Rumunii,
Słowacji, Węgier i Serbii oraz zasila Dunaj z lewej jego strony,
jako największy dopływ. Cisa taka jaką ją zobaczycie dziś uległa
pewnemu znaczącemu liftingowi w XIX wieku, kiedy to suszono część
przylegających do niej terenów i uregulowano. Po zbudowaniu w
latach 70tych tamy w Kisköre,
uformowano Jezioro Cisa. Ta regulacja zapobiegła niebezpiecznym i
dość gwałtownym powodziom jakie fundowały wody rzeki. Jezioro
samo w sobie jest dość nietypowe, jeśli obejrzycie je sobie na
mapie zobaczycie pełno kanałów, martwych odgałęzień, podmokłych
łąk, zatok, bagiennych wybroczyn i łęgów. Chcemy to wszystko
zobaczyć z bliska. Tuż po tym jak Lilka wyłowiła z wody kilka
małż, dziwnie miękkich i pachnących wątpliwie skorup ślimaków,
zaczynam się kręcić i szukać kładek, które mają nas wprowadzić
na środek jeziora.
Jezioro Cisa, foto Agata Olejnik |
Jezioro Cisa, foto Agata Olejnik |
Jezioro Cisa, foto Agata Olejnik |
Jezioro
Cisa jest w większości objęte ochroną w ramach Narodowego Parku
Hortobágyi. Ścieżka przyrodnicza zapowiadana jest bardzo często i głośno -
„Vízi Sétány”
- krzyczą bilbordy, tabliczki na każdym kroku, ale o co chodzi? Szwendamy się to
tu to tam, w końcu zagadując pana malującego łódź. Ponownie
angielski nie jest tutaj zbędny. Pan zbywa nas, ale po chwili jednak
dogania i bardzo się starając wskazuje miejsce skąd łódka
zabierze nas na środek jeziora. Udało się! Płyniemy może 5 minut
i już jesteśmy. Odbiorą nas wtedy kiedy skończymy podziwiać (za
około półtorej godziny). Cudownie. Ruszamy na spacer wśród
trzcinowisk.
Wita
nas ponownie cisza, która stopniowo przechodzi w skrzeko-szum z
dodatkiem szmerów i ptasich nawoływań. Trasa jest bardzo dobrze
oznaczona, opisano na niej (również po angielsku) nazwy rzadkich,
czasem trujących roślin. Czekają na nas dwie wieże obserwacyjne,
dwie kryjówki do podglądania ptaków oraz mała wyspa (gdzie okaże
się, że Lilka skacze niczym pasikonik, a nie sikorka). Całość robi wrażenie, choć niestety nie dane jest nam w pełni cieszyć się
wiedzą tam ukrytą – panowie ornitolodzy mówią tylko po
węgiersku. Ale lunety są i Lilka może zupełnie legalnie podglądać
siedzące tu i ówdzie ptaki. Mieszka tam ponad trzysta gatunków
ptaków – pliszki, czaple, gęgawy, rarogi, kormorany, pelikany,
myszołowy i jastrzębie. Siedzą na wyciągnięcie ręki (dzięki
lornetkom oczywiście). Jezioro słynie także z bogactwa ryb.
Można tu złowić (podobno) półtorametrowego suma, albo szczupaka,
lina, jesiotra czy leszcza. A jeśli komuś mało, może pozachwycać
się jeszcze prawdziwymi łąkami lilii wodnych.
Jezioro Cisa foto,. Agata Olejnik |
Jezioro Cisa foto,. Agata Olejnik |
Jezioro Cisa foto,. Agata Olejnik |
Jezioro Cisa foto,. Agata Olejnik |
Jezioro Cisa foto,. Agata Olejnik |
Jezioro Cisa foto,. Agata Olejnik |
Jezioro Cisa foto,. Agata Olejnik |
Inną
formą poznania jeziora są kajaki lub łódki wypływające z
Ekocentrum w Poroszló, mające
zaprogramowaną
trasę w GPS. Tak, kanały jeziora to prawdziwy labirynt więc
ostrożnie! Wspomniane
Ekocentrum dysponuje największym w Europie akwarium słodkowodnym (ponad
700tys. litrów),
przedstawiającym podwodne
życie jeziora. Warto
podglądać!
Puszta
tylko wydaje się być niekończącym się stepem, ale jest pełna
bagiennych zasadzek i kanałów. Jakieś
10
kilometrów na wschód
od Tiszafüred,
znajduje się miejscowość Hortobágy.
Oglądamy tu rzadkie lub ginące rasy – szare krowy, węgierskie
kury nagoszyje (myślałam, że to indyki), konie Nonius, owce raczka
i mangalice! Do tego pooglądamy sobie csikós
(pasterzy koni), wspaniale prezentujących się na koniach w
karkołomnych figurach przy zatrważającej prędkości. Panowie
strzelają także z bata. Fenomenalne widowisko. Oczywiście
wysłuchałam bardzo ciekawego wykładu Marcina, na temat fizyki
takiego uderzenia i tego dlaczego koniec bicza przekracza prędkość
dźwięku i jaką ma trajektorię. Na koniec pochłonęliśmy rybę
oraz naleśniki „hortobágy”,
z gulaszowym nadzieniem w sosie śmietanowo-pomidorowym. Na zdjęciu wyglądają, jak wspomnienie PRLu, a smakują obłędnie. Marcin się zna.
foto Agata Olejnik |
foto,. Agata Olejnik |
0 komentarze