Separte but equal, „Błoto” Hilary Jordan
Można by powtórzyć za Faulknerem, że
przeszlość nie umarła, bo ona nawet nie jest przeszłością. W 2018 YouGov
przeprowadził sondaż, z którego wynika, że wciąż 20% Amerykanów uważa małżeństwa
międzyrasowe za coś „morlanie złego”. Piękne zapisy Deklaracji Niepodległości Stanów
Zjednoczonych, że wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi sobie, można czytać
głośno i delektować się muzyką tych słów. Mnie zastanawia kim są wszyscy? biali?
czarni?? kobiety? rdzenni Amerykanie? Separte
but equal. Wczoraj Barack Obama, dziś Donald Trump. Wczoraj era postrasowa,
dziś ksenofobia i wykluczenie - świeższe i bardziej pociągające dla ludzi niż
kiedykolwiek za mojego świadomego życia.
Książka Hillary Jordan „Błoto” to powieść bardzo na czasie. Przenosi nas do
Delty Mississippi, w lata powojenne ubiegłego wieku. Dwie rodziny, McAllenów i
Jacksonów połączone przeznaczeniem, uprzedzeniami i ekonomią. Farma bawełny,
gdzieś na krańcu Ameryki, kupiona w nadziei na świetlaną przyszlość. Niestety
ta jałowa ziemia nie śniła amerykańskiego snu, choć w głowie właściela, Henry’ego
Allena, była niczym “Jasne Pola”; w oczach jego żony, Laury, i dwóch córeczek,
obłapiały ich pola upartego błota.
Niegdyś Laura wypatrywała kandydata
na męża z lękiem, lękiem typowym dla zagrożnych staropanieństwem. Poślubiając
Henry’ego, weterana I Wojny Światowej, nie sądziła, że opuści miasto,
zrezygnuje z posady nauczycielki i przez kilka miesięcy będzie radziła sobie z
szokiem błotnistej krainy, a na zawsze już z wilgocią, ze smrodem. Z życiem bez
elektryczności i bieżącej wody, z teściem bigotem i rasistą. Życie zdawało się
zmieniać na lepsze, gdy z frontów II Wojny Światowej powrócił młodszy,
przystojny brat Henrry’ego, Jamie, oraz Ronsel Jackson, dowcipny brat jednego z
czarnoskórych mieszkanców farmy.
„Błoto” to smutna i niełatwa opowieść,
prowadzona nie przez omnipotentnego narratora, a przez sześciu. Perspektywa kobieca,
męska, biała, czarna. Powieść skutecznie tropi przyczyny rasizmu i jego
konsekwencje. Jest o zmianach, dość nierównych, ale głównie bolesnych, o takich,
które przychodzą niechętnie. O upartych stereotypach i uprzedmiotowieniu. O błocie
tak gęstym i bezkompromisowym, że zamyka ludzi w znieruchomieniu i inercji. Pojawiają
się tematy typowe dla amerykańskiego południa: brutalna sprawiedliwość, rasizm,
cudzołóstwo, macieżyństwo i alkoholizm. Przy materii tak ciężkiej najbardziej
boję się pójścia na łatwiznę, w stronę jakiegoś uspokajającego moralitetu, w którym
ludzie są wyraźnie dobrze lub wyraźnie źli, gdzie nie ma szarości. Książka momentami
zapuszcza się w rejony, takiej kojącej, odkupiającej winy powieści, ale to
tylko okamgnienie. Nikt tu nie przechodzi drastycznej, duchowej zmiany, nie ma
happy-endów.
Hillary Jordan, „Błoto”, t ł. Adriana Sokołowska-Ostapko, Wydawnictwo
Otwarte 2018
1 komentarze
Brzmi na naprawdę wartościową pozycję. Lubię takie książki, chociaż nie czyta się ich łatwo.
OdpowiedzUsuń