Majorka wschodnia: na ile sposobów odmienisz błękit



Majorka, matka najlepszych greckich procarzy, na pierwszy rzut oka uderza olbrzymimi oleandrami, buro piaskową ziemią, nieśmiale piętrzącym się pasmem Sierra de Tramuntana i wiatrem od morza. Czas tutaj wyhamowuje, staje się kwestią umowną, pośpiech niczego nie mąci.
Wschodnia Majorka jest dla nas wyjatkowo szczodra. Skaliste wybrzeże skrywa pięknie uformowane zatoczki, czasem odcięte od morza długimi przesmykami, a czasem są tam jaskinie, plaże i groty. Woda jest cieplutka, w jednych miejscach jakby zastygła w innych rozgoraczkowana i grzmiąca falami; turkusowa, granatowa i błękitna.

To nasz dom na te kilka dni. Przypadkowy, bo mieliśmy mieszkać koło Palma de Mallorca, ale się cieszę, że nie musimy! Schowaliśmy się przed hordami w okolicach Cala Ratjada na niewielkiej plaży, otoczonej wydmami. Okolica spokojna do bólu. Nic się nie dzieje. Nie ma betonowych molohowatych hoteli, tylko przyjemnie pastelowe dwupiętrowce, porośnięte dzikim winem. Widok na plażę zapiera dech w piersiach, wzywasz Matkę Boską Wszystkiego Co Dobre i chcesz zatrzymać na wieki te chwilę obrazu doskonałego.




ZOO SAFARI, czyli zamach na kieszeń
Tak, pojechaliśmy do jednego z tych miejsc, ale niestety zaczęliśmy od wpadki. Safari na Majorce brzmi już samo w sobie dość zabawnie, ale mogłoby się udać, gdyby było więcej pomysłu. Zgromadzienie kilku zwierząt na dużym terenie i przejechanie tego terenu (30 minut) okratowanym pojazdem (lub własnym samochodem) nie czyni z wycieczki automatycznie frajdy, ani dla gości, ani dla zwierząt. Nosorożec wyglądał groźnie, hipopotam stał nad murem i go lizał, a całe przedstawienie robiły małpy. Łaziły po aucie, wisiały na kratach, dzieci piszczały. Było kilka gatunków antylop i żyrafa stojąca tyłem, bo pewnie zagotowała się pod blaszanym dachem, który miał jej dać cień. To tyle wyprawy po sawannie. Potem mini zoo, z pół żywym tygrysem i leżącym (!) w pyle słoniem. Nie warto.




ARTÀ
Ciche, położone w głębi lądu miasteczko zachęca średniowieczną zabudową i wąskimi uliczkami. W horyzont wparywano się tutaj z obawą, a nie z romantycznym uniesieniem. To stąmtad przez lata przychodziło niezbezpieczeństwo. Niegdyś nękane przez piratów, dziś chowa się za wysokimi i szerokimi piaskowymi murami. Świetne na spacer i gubienie się w małych, krętych uliczkach. Zjedliśmy tutaj soczystą paellę z masą robaków, pimientos de padrón, sardynki i kalmary. Pobliskie Cuevas de Arta podobno zainspirowały Juliusza Verne'a do napisania "Podróży do wnętrza ziemi".












CASTELL DE CAPDEPERA
To prawdziwa niespodzianka, siedząca gdzieś na wzgórzu forteca wydawała się tylko piaskowymi ruinami. Kiedyś strategiczne miejsce obrony dzikiego wybrzeża za panowania Jakuba I Aragońskiego, dziś wspaniały punkt widokowy. W najwyższym punkcie zbudowano kaplicę. Idziemy wąskimi parapetami, żeby podziwiać misternie poukładane kamienie, układające się w budowlę. A potem dogoniła nas panorama.







CALA RATJADA
Dawny mały port rybacki, dziś turystyczna metropolia. Boczne uliczki niczym specjalnie nie zachwycają, za to spacer nadmorską promenadą i okoliczne plaże  (Cala Agulla czy Cala Gat) mogą Was usatysfakcjonować. 



CANYAMEL
Wybrzeże skrywa wiele piaszczystych niespodzianek. Canyamel wybraliśmy szukając miejsca bezwietrznego i bez fal. Za cypelkiem. Tam zamieszkała cisza. 




LAS CUEVAS DEL DRACH
Lonley Planet zapewnia, że jaskinia warta jest każdego eurocenta. Jest. Kamienie mające jedenaście lub pięć milionów lat robią wrażenie. Można podziwiać rożne skalne wytwory o bajecznych nazwach: Kąpiel Diany, kolorową Flagę, Zrujnowany Zamek, Ośnieżony Szczyt, a potem przepięknie kobaltowe jeziorka. Parkujemy w amfitetrze, gdzie czeka nas dziesięciominutowy koncert na skrzypce i fortepian. Bez fałszu. Całoroczna temperatura lekko powyżej dwudziestu stopni.





PARC NATURAL CALA MONDRAGÓ
To miejsce, z którego może popłynąć spam niewymuszenie pięknych fotografii. Widok po wejściu na plażę zaparł mi dech w piersiach, spokojem. Jakby cyjan i akwamaryna i turkus rozlały się w doskonałej symbiozie. A potem idzie się skalną ścieżką i otwiera się morze i kolejna plaża. Wszystko osłoniętne przed wiatrem. Tafla spokojna, drobna fala dosłownie muska piaszczysty brzeg. Można leżeć na wodzie i oglądać rybki, szukać muszelek, grzebać w piachu. Nie wiem tylko czy nazwa park jest tutaj akurat adekwatna.


  




You May Also Like

0 komentarze

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)