„Kobieta z wydm"

Piasek. Maleńkie ziarenka sączące się ze szpar wprost do naszych ust, oczu, uszu. Ciągły delikatny szum spływających zewsząd drobinek. Niegroźnie wyglądające cząsteczki wpadają do wody, do jedzenia, zabierają każdą wolną powierzchnię łapczywie i bezlitośnie, otaczając nas ze wszystkich stron. Żeby przetrwać trzeba nieustannie kopać i odgarniać. A chcieliśmy tylko spędzić kilka dni urlopu i odkryć nowego owada. Zapisać swoje imię na kartach encyklopedii to by było coś! Ale nic z tego. „ziarna mineralne o średnicy 0.1 -2 milimetrów” zdominują życie i nadadzą mu nowy sens. Przy naszym nazwisku odnotują ”uznany za zaginionego”. Kto odnotuje? Nie wiadomo. Ktoś. A gdzie jesteśmy? Dokładnie też nie wiadomo. Gdzieś na pewno. „Zamieszkaliśmy” w małym zagłębieniu pośród diun. Dobrowolnie? Nie. Pozwolono nam przenocować w domu kobiety. Jakiej? Jakiejś. Tej z wydm. To miał być tylko nocleg. Wzbiera w nas bunt. Jak to? Czemu? Kto śmiał? Dlaczego kobieta tak po prostu odgarnia ten piach!! Bardziej zajmuje ją to, że ziarenka penetrują bezlitośnie dom niż to, że ktoś nas siłą przetrzymuje. Krzyk rozpaczy. Absurd. Ogłupiający śmiech. Tysiące pytań. Rozliczne rozmowy z samym sobą.  Oho! Stajemy się filozofami! Niezliczone próby wywołania buntu u współlokatorki. Bezowocnie. Cisza. Szelest piasku. Podrażnione oczy. Ziarenka między zębami. W pachwinach. Miedzy placami stóp. Zgroza. Codziennie przesypywanie, wysypywanie, zamiatanie kilogramów drobinek. Kolejny bunt. Próba ucieczki. Sznurkowa drabina staje się synonimem wolności. Porażka. I znowu piasek. Rutyna. Mechaniczna praca. Piasek jest naszą czasoprzestrzenią odkształcalną, zamienialną, niszczoną. Po pewnym czasie kolejne dni przynoszą tylko bierność. Obojętność. Wstajemy, przemywamy zapiaszczone oczy i zabieramy się do odgarniania. Zniewoleni. Tak musi być…widocznie. Przystajemy na tą całą absurdalną sytuację. Trudno. Jak pojedyncze ziarenko piasku jesteśmy słabi. Kim jesteśmy? Nikkim Jumpeijem. Józefem K.. Winstonem Smithem.

„Kobiet z  wydm” to ciekawe studium zniewolenia. Od buntu do całkowitego konformizmu. Co czuje człowiek kiedy odbiera mu się możliwość wyboru? Czym jest wolność? Czy uświadamiamy sobie jej wartość gdy ją stracimy? Kōbō Abe stawia raczej pytania, mnoży je a nie podsuwa odpowiedzi. Piasek choć bez wątpienia symbolizuje zniewolenie to może także utożsamiać wolność - przecież porusza się swobodnie, dociera gdzie chce. Względność. Wszytko zależy od punktu widzenia i nic nie jest takie oczywiste. Powieść zawiera elementy paradokumentu. Już na początku czytamy w notatkach urzędowych, że happy-endu nie będzie ale to wcale nie odbiera książce aury tajemniczości ani napięcia. Utwór perełka. Zgrzytający w zębach piasek pozostaje na długie tygodnie a nawet przypomina o sobie po latach.



Kōbō Abe, „Kobieta z wydm”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010

You May Also Like

0 komentarze

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)