Czego boi się małopolska kurator, czyli dziewczyńskie inspiracje Anny Dziewit-Meller


Z uśmiechem witam każdą antyskiężniczkową pozycję książkową. Choć w dzieciństwie nękałam rodziców, żeby czytali mi Kopciuszka, to później zawsze zastanawiałam się czemu nie chodziła ona do szkoły? Czy mogła ją zainteresować fizyka kwantowa? A z innej bajki. Co by się działo, gdyby Zła Królowa de facto rządziła królestwem? A Śpiąca Królewna zaniechała sprzątania bajzlu w chatce krasnali i poczytała dobrą prozę? Złapałaby inna perspektywę? Książki Anny Dziewit-Meller zdecydowanie brakowało na naszym rynku. Po pierwsze dlatego, że przywołała ona zapomniane niekiedy historie wspaniałych kobiet-Polek, po drugie przypomina jak ważna jest w życiu odwaga i sięganie po marzenia. To nie jest książka tylko o sukcesach, na pewno nie o czerwonych dywanach i bajecznych fortunach, to zbiór dziewięciu minibiografii kobiet wyjątkowych, triumfów nieoczywistych, decyzji zaskakujących. Każda z nich zmieniała świat. Kobiety niebezpieczne? Książka też? Tak mówią na mieście. Nawet Pani w sieciówce, naruszyła przez moment moją przestrzeń powietrzną i szepnęła, że w Wadowicach zakazano. Anna Dziewit-Meller, w jednym z wywiadów mówiła, że pisząc tę książkę, stworzyła lekcję „oryginalnego patriotyzmu”. Ciekawe, że ta intencja nie została dostrzeżona przez małopolską kurator, którą tak wystraszyło sto pięćdziesiąt stron poświęconych kobietom. Jak mówi mój sześciolatek najbardziej niebezpieczna książka to ta nieprzeczytana. Co jest zatem w środku?

Przewodniczką po świecie kobiet uczyniono Henię Pustowujtównę, córkę rosyjskiego generała i uczestniczkę powstania styczniowego. Henia to niespokojny duch, nie dała się ugnieść w jednej epoce i swobodnie naginała czasoprzestrzeń, przywołując historie niezwykłe. Dzięki temu poznałyśmy okrutną mistrzynię średniowiecznych intryg, córkę Mieszka I Świętosławę; Elżbietę Drużbacką, słowiańską Safonę, która wystrzegała się tak lubianych w baroku makaronizmów; Magdalenę Bendzisławską, pierwszą kobietę chirurga; Krystynę Krahelską, pierwowzór Syrenki i autorkę piosenki „Hej, chłopcy bagnet na broń!”; Barbarę Brukalską, Halinę Skibniewską, Helenę Syrkusową, dzielne architektki, które dźwignęły Warszawę z gruzów. Znalazłysmy także historie Marii Skłodowskiej, Izabeli Czartoryskiej, Jadwigi Andegaweńskiej, Narcyzy Żmichowskiej, Zośki Stryjeńskiej, Simony Kossak, Krystyny Skarbek, Stefani Wilczyńskiej, Ireny Sendlerowej, Barbary Hulanicki i Wandy Rutkiewicz. I wielu, wielu innych pań pojawiających się w tle. Ta książka, to prawdziwa konfrontacja różnorodności, odmiennych ścieżek obranych przez bohaterki, aby spełniać marzenia i ambicje. To prawdziwy seans odwagi, uporu, pomysłowości i pionierskich ścieżek. Większość z opowieści z czasów, „(…) gdy dziewczynki nie za bardzo mogły ganiać po drzewach i dachach” i „ (…) nie mogły robić zbyt wiele, nawet jeśli miały ochotę”. Nie znalazłyśmy tutaj niepotrzebnego lukru, omijania trudnych tematów, a raczej prawdę o tym, ile trzeba było determinacji, czasem uciekania się do fortelu, pracy razy dwa lub po prostu łuta szczęścia, aby realizować ambicje. W tej książce najistotniejsza jest właśnie droga, dam, dziewuch i dziewczyn, droga do marzeń. Z głową pełną pomysłów, w butach (niekiedy męskich) ruszały odważnie w świat, uparte, dzielne, zawzięte, utalentowane.
I choć swoje egzemplarze podaruję Lilce, Marcie i Konstancji, które dopiero co zaczynają życiową przygodę ze wspaniale z otwartymi głowami i wielkimi marzeniami, to zachęcam do lektury również rodziców i wszystkich Panów.


Anna Dziwit-Meller „Damy, dziewuchy i dziewczyny. Historia w spódnicy", Znak Emotikon, Kraków 2017

You May Also Like

0 komentarze

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)