„Biblioteka”
W tym
roku wolniej niż zwykle budzę się ze snu zimowego, a już koniec maja. Nadmiar
pracy i najrozmaitszych obowiązków, całkiem drobnych, jak się wydawało na
początku, zupełnie przysłonił mi to, co dzieje się za oknem. Patrzę na rosnący
na moim biurku i stole stos książek, które przeczytane lub zakupione, czekają,
aby przypisać je jakiejś konkretnej półce. Właściwie teraz przeniosły się także
na taras. I tak sobie myślę, że już za chwilę będzie mi potrzebny kolejny
regał. Duży. A gdyby tak przestać kupować książki na jakiś czas? (...). Nie
wierzę, że to napisałam. Jak każdy uzależniony zaczęłam odczuwać natychmiastowy,
przeszywający lęk. Pierwsza myśl: jest kilka pozycji, które leżą nietknięte, na
krótki czas wystarczą. Druga: na jak długo robię takie postanowienie? Zaraz
później z prędkością światła trzecia: po co?
„Literatura jest jak biblioteka, z której
zbiorów każdy może przeczytać tylko kilka kartek. Ale być może na tych kilku
stronach będzie zawarte to, co istotne; być może literatura powtarza zawsze to
samo, tyle że z nieco innym rozłożeniem akcentów i z inną intonacją.” Jorge
Luis Borges
Po
pierwsze, odkąd pracuje w domu większość zakupów robię przez internet. Łatwo
się zatracić. Gdy tylko dowiem się o nowości albo zapowiedzi - klik, klik i … w koszyku lub schowku lądują nowe
pozycje. Książek przybywa w postępie geometrycznym. Po drugie, jestem
bałaganiarą … w życiu codziennym. Tam gdzie siadam, tam zostawiam. Książki też.
Po trzecie prowadzę skrupulatny budżet domowy (to w związku z zawodem): wpływy
i wydatki starannie zaplanowane każdego miesiąca. Pozycji KSIĄŻKI, przyznaję, nie
kontroluję … . Po czwarte: po prostu lubię mieć niektóre dzieła literackie - różne
wydania, różne tłumaczenia, różne języki. Prawda jest taka, że marzy mi się dom
pełen książek. Pamiętam, że mój chrzestny miał pokój w starym mieszkaniu,
wypełniony od podłogi po sufit książkami. Chociaż większość z nich była po
węgiersku, uwielbiłam tam przesiadywać brać je do ręki i kartkować. Miałam może
dwanaście lat. I to we mnie pozostało – kiedy kogoś odwiedzam instynktownie
szukam książek i pytam jak dziecko „Mogę
sobie popatrzeć?”. To ciekawe, ile można się dowiedzieć w czasie takiego
oglądania - widać różne etapy życia, przypadkowe wybory, chwile słabości,
fascynacje. Każda książka coś reprezentuje. Jedni układają je
alfabetycznie, inni autorami, tematami, chronologicznie, seriami i … kolorami.
Fascynujące.
Mogłabym
zamieszkać w bibliotece. Wyobrażacie sobie budzić się wśród milionów zadrukowanych
stron? Wybieramy dowolną pozycję z, powiedzmy, szesnastomilionowego
księgozbioru (tyle mniej więcej ma kilkadziesiąt bibliotek Uniwersytetu
Harvarda), potem wracamy do swojego kącika albo siadamy na schodach Biblioteki
Widenera i … czytamy. Tak … . Biblioteka Widenera, piękny, majestatyczny budynek
na dziedzińcu uniwersyteckim, zbudowany w stylu Beaux Artes. Cisza i panujące wszędzie skupienie. Studenci tu i ówdzie rozkładaja się, żeby poczytać. Harry Widener
był bibliofilem i kolekcjonerem, zginął w katastrofie Titanica. Aby uczcić
pamięć syna, jego matka ufundowała ten właśnie budynek. Jak głosi legenda,
datek przekazany przez rodzinę obłożny był pewnym warunkiem, a mianowicie: gmach
miał nigdy nie być zmieniany, a jeśli już tak by się stało, jego właścicielem
stałoby się automatycznie miasto Cambridge. Dlatego, jeśli ktoś dopatrzy się
małego połącznia z biblioteką Houghtona, zauważy, że zbudowano je na miejscu
dawnego okna, aby zachować wszelkie warunki umowy. Inne mityczne klauzule -
to wymóg, aby każdy student uczelni przeszedł
test pływacki i aby na kampusie serwowano lody śmietankowe (ulubiony smak Harry’ego).
Zbiory samego Widenera zwierają między
innymi pierwsze wydania powieści: Charlesa Dickensa, Roberta Lewisa Stevensona
i Charlotte Brontë. Biblioteka ma w posiadaniu Biblię Gutenberga, publikacje Henry’ego
Wadsworth, Margaret Fuller, manuskrypty
Teodora
Roosevelta. Jest kolekcja unikatowych książek drugiego obiegu zza
żelaznej kurtyny, publikacje Josifa Brodskiego, pierwodruki „Pana Tadeusza”,
„Sonetów Kryskich” i inne… wiele innych.
Pisząc o księgozbiorach
Harvardu, mój własny powiększył się właśnie o trzy nowe tytuły, to kolejny krok,
żeby spełnić marzenie i zamieszkać w bibliotece. Mojej własnej. Unikalnej.
„Kiedy w 1955 Borges obejmowała stanowisko
dyrektora Biblioteki narodowej, miał za sobą osiem operacji zaćmy i
przyklejania siatkówki(…). Stracił całkowicie wzrok w lewym oku, a prawym
widział jakiś zamglony punkt (…). Oczywiście okuliści stanowczo zabronili mu
jakichkolwiek prób czytania i pisania. Pisarz zawsze wiedział, co go czeka,
ponieważ wzrok stracili również jego ojciec i babka. On sam słabo widział już
od dzieciństwa. Ale tę dziedziczną wadę akceptował ze stoicyzmem i z humorem:
”Doskonale widzę w snach. I bardzo często się mylę. Czytam sobie we snie i
myślę: caramba, odzyskałem wzrok” [44] Arturo Marcelo Pascual ”Człowiek i twórca – Jorge Luis Borges”,
Muza , Warszawa 2006
Foto: własne i z http://hcl.harvard.edu
0 komentarze